niedziela, 22 sierpnia 2010

O milionik też proszę

Król Kurnika jest czarodziejem. 
Wiecie, ile czasu szukałam butów na TEN dzień? Długo. W cholerę długo. Ale były albo brzydkie i niestarannie wykończone, albo zawierały świecidełka i inne odblaskowe duperelki, które może robotnikom drogowym by się przydały, nieprawdaż,  ale nie pannie młodej, a jak już znalazłam te jedyne, najpiękniejsze, były w równie uroczym rozmiarze 13,5. Kto nosi takie kajaki?! A jakiś ludzki rozmiar to nie łaska mieć? Wprawdzie miła sprzedawczyni namierzyła mi rozsądny rozmiar ale w miejscowości oddalonej od nas o 3 godziny jazdy hajłejem. W jedną stronę rzecz jasna. No cholera jasna szlag!
W każdym razie zwiedziłam tryliard sklepów, zamęczając sprzedawczynie i biednych mieszkańców Kurnika, na koniec zniechęcając się zupełnie i decydując iść w chodakach. Też białe, no nie?

Król cierpliwie i w milczeniu wysłuchiwał przez całe tygodnie moich żalów ale dzisiaj po kolejnej porcji narzekań ze stoickim spokojem stwierdził, że jedziemy na zakupy i bez butów nie wracamy. I że jest gotów gwałcić i rabować, ale TE buty dla mnie zdobędzie. Mój rycerz!!! 
No i zdobył. W drugim sklepie po prostu spokojnie stały sobie na wystawie. TE buty! Nie wiem o co kaman, skoro byłam tam kilka dni wcześniej, mieli tylko rozmiar 9,5 a sprzedawczyni nie przewidywała nowej dostawy. Owszem, zgodziła się zamówić, ale z... siedemdziesięciodniowym terminem realizacji. No cholera jasna szlag.
A dziś weszliśmy i stały, czekając na mnie.

Królu kochany, najmilejszy, nie wiem, jakie czary odprawiłeś ale dziękuję i proszę, żebym we wtorek wygrała w mega million te ciężkie pieniądze, do których wzdycham!

8 komentarzy:

  1. ..uroczo:), bo buty wazna rzecz !

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, że ważna. A nikt mnie nie rozumiał:( Dzięki, Zuzamoll:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Buty to podstawa, cała kreacja do kitu, jeśli buty nie będą pasowały.Mam tylko nadzieję,że nie zmasakrują Ci stóp w tym ważnym dniu, bo zauważyłam,że buty potrafią być złośliwe- przynajmniej moje. Ale się wycwaniłam- zawsze mam plastry compeed przy sobie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Trza być w butach na weselu. ..." :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Anabell mam to samo - nawet zwykle klapki na jednym pasku potrafią mi złośliwie nogi obetrzeć. KAŻDE buty mi masakrują stopy na początku. Też zawsze z plastrów compped korzystałam, ale tutaj niestety ich nie ma, trzeba więc buty rozchodzić. Będę w pantoflach sprzątać, prać, prasować:-))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam i oczom nie wierzę. A myślałem, że w tych Stanach, w tym "najbardziej rozwiniętym kraju na świecie" to wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy tylko mieć gotówkę. Ot, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma... :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. W Stanach niestety wielu rzeczy nie ma. Lokalni producenci bardzo chronią swój rynek przed importem, więc niestety wiele produktów dostępnych w Europie tutaj nie funkcjonuje. Z drugiej strony mają NHL i syrop klonowy, więc da się przeżyć:-))))))))

    OdpowiedzUsuń