środa, 29 września 2010

Pomóżmy Kalince

Kochani, trafiłam dzisiaj na stronę Kaliny, malutkiej dziewczynki, cierpiącej na złośliwy nowotwór oczu. Jej i jej rodzicom - Gosi i Jackowi, bardzo potrzebna jest nasza pomoc i wsparcie. Poniżej zamieszam apel o pomoc.
Mam na imię Kalina i zaledwie 7 miesięcy.
Dwa miesiące temu lekarze zdiagnozowali u mnie złośliwy nowotwór obydwojga oczu o nazwie siatkówczak (retinoblastoma). Zapadalność na tę chorobę szacuje się na około 4 przypadki na milion urodzeń rocznie. Leczenie jest długie i najczęściej kończy się całkowitym usunięciem gałek ocznych. W dodatku w każdej chwili mogą nastąpić przerzuty komórek rakowych na inne, zdrowe części ciała. Dlatego moi rodzice postanowili szukać dla mnie ratunku za granicą.
W Londynie jest szpital, w którym z dobrymi efektami leczy się dzieci takie jak ja poprzez podanie leku Melphalan tętnicą udową bezpośrednio do oka. To nowatorska kuracja, w Polsce w ogóle niedostępna. Barierą jednak jest cena – 25.000 funtów za dwie kuracje, nie mówiąc już o całej masie innych opłat.
To leczenie jest dla mnie Nadzieją. Chcę poznawać świat, nauczyć się jego kolorów, zobaczyć kiedyś tęczę na niebie i kwitnące jabłonie, chcę widzieć uśmiech mojej mamy gdy będę stawiała pierwsze kroczki i jeszcze żeby tata pokazał mi góry.
Ty pewno już to wszystko widziałeś. Ja dopiero zaczynam życie a już nie wiem co przyniesie kolejny dzień. Jeśli zechcesz to przyłącz się do walki o moje zdrowie i uratuj mnie...

Wpłaty pieniężne prosimy przekazywać na konto bankowe:

Fundacja Dzieciom "Zdążyć z pomocą"
01-685 Warszawa ul. Łomiańska 5

41 1240 1037 1111 0010 1321 9362
koniecznie z dopiskiem "na leczenie Kaliny Janowskiej"

www.kalinajanowska.pl
www.kalinajanowska.blog.onet.pl

niedziela, 26 września 2010

Na miłe tygodnia rozpoczęcie

Ale się pochorowałam. Wystarczył jeden spacer nad jeziorem w naprawdę wietrzy, chicagowski dzień, bez odpowiedniego ubrania, żebym następnego poranka obudziła się z gorączką, katarem i migdałami jak dwie piłeczki do golfa. Cholerka, a miałam na ten weekend takie bujne plany - długie łażenie po jednym z okolicznych parków stanowych (w jednym z nich żyją na wolności dwa bizony; wprawdzie na stronie parku napisali, że raczej trzymają się tych mało uczęszczanych przez ludzi obszarów, ale i tak miałam nadzieję na spotkanie i ustrzelenie zdjęcia) albo - gdyby aura nie dopisała - całodzienną wizytę w akwarium i planetarium, które położone są rzut beretem od siebie. A tak od wczoraj leżę z gorączką w łóżku, czego ogromnie nie lubię. Jestem nadaktywna i leżenie jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę.
Jednak leżenie w łóżku ma też swoje dobre strony - domownicy rozpieszczają, przynoszą herbatę z miodem, otulają kołderką i można bezkarnie oglądać wszystkie głupie seriale w necie, zwalając to na chwilowe osłabienie ciała i ducha:-) A Towarzysz Życia podsunął mi jeszcze ciekawą stronę, nad którą od dwóch dni zarykuję się ze śmiechu. Poświęcona jest aktom prawnym, które do tej pory, zapomniane w całej tej prawniczej machinie, gdzieś jeszcze - przynajmniej teoretycznie - powinny obowiązywać. Część z nich pochodzi z początków istnienia państwa (stąd sporo aktów prawnych dotyczących Indian), część nieco nowszych, ale wszystkie nie mniej kuriozalne. Jednak to, co mnie absolutnie bawi, to fakt, że skoro stworzono tak idiotyczne akty prawne, wcześniej musiało zostać dokonane przestępstwo, które dało im początek. I to w tym wszystkim jest najzabawniejsze:-) 

I tak na przykład w Alabamie zakazane jest przylepianie sobie sztucznych wąsów do kościoła, w celu rozbawienia wiernych, sprzedawanie orzeszków ziemnych po zachodzie słońca w środy (w powiecie Lee) oraz publiczne wyciąganie zawartości nosa i puszczanie z wiatrem. Mężczyznom w tym uroczym stanie nie wolno rozdziewiczać kobiet, niezależnie od ich wieku i stanu cywilnego (a mężowie???), a jeśli oficer policji dla zwierząt jest w uniformie oficera policji dla zwierząt, to znaczy, że jest oficerem policji dla zwierząt.
Na Alasce sporo praw dotyczy zwierząt. Zakazano między innymi wyrzucania żywych łosi z samolotów, przywiązywanie psów do dachu samochodu a właściciele flamingów nie mogą swoich pupili przyprowadzać do zakładu fryzjerskiego. Prawodawcy stwierdzili również, że wanna nie jest odpowiednim miejscem na trzymanie: osłów (Arizona), aligatorów (Arkansas), koni (Południowa Karolina). 

W Arizonie zakazuje się posiadania więcej, jak dwóch sztucznych penisów w domu oraz noszenia podwiązek. W Arkansas prawo zezwala mężczyznom legalnie bić swoje żony, ale nie częściej, jak raz w miesiącu.
W uroczym stanie Kalifornia gwarantuje się wszystkim światło słoneczne, za to nie wolno lizać ropuch. Noszenie kowbojskich butów dozwolone jest pod warunkiem posiadania przynajmniej dwóch krów, a każdy, kto chce trzymać w domu nosorożca, musi wykupić odpowiednią licencję. Mężczyznom z wąsami zabrania się całowania kobiet a sekretarkom przebywania w jednym pomieszczeniu z ich szefami bez przyzwoitki (Pasadena). Mężom nie wolno bić swoich żon rzemieniem szerszym, niż 2 cale bez ich zgody a z kolei w San Francisco nie wolno słoniom spacerować po Market Street bez smyczy oraz wycierać samochodu używaną bielizną. Brzydkie osoby nie mają prawa spacerować po ulicach.

W Denver, Colorado, nie wolno pożyczać odkurzaczy sąsiadom oraz kierować czarnym samochodem w niedzielę. W powiecie Logan zakazane jest całowanie kobiet, kiedy śpią. Na Florydzie z kolei kobiety zasypiające pod suszarkami do włosów w salonach fryzjerskich mogą zostać ukarane mandatem. Nie wolno również uprawiać seksu z jeżozwierzem. Uprawianie seksu w tym stanie jest dozwolone tylko w pozycji „na misjonarza”. W Miami Beach nie wolno przyprowadzać świń na plażę. W Cworth, Georgia, wszyscy muszą mieć własne grabie. W powiecie Athens-Clarke w tym samym stanie nie wolno nikogo zachęcać złotą rybką do gry w bingo. Z kolei w Atlancie nie wolno przywiązywać żyrafy do ulicznej lampy lub budki telefonicznej a w Columbus nie wolno drażnić idiotów, za to wolno palić krzyże na cudzej posiadłości pod warunkiem posiadania jej zezwolenia. W tym samym mieście zabrania się urządzania pikników na cmentarzu.

W Gainesville nakazuje się jedzenie kurczaka rękoma. A w Jonesboro nielegalne jest mówienie „Oh, Boy”. W Marietta nielegalne jest plucie z samochodów albo autobusów, ale mieszkańcy mogą pluć z pickup’ów. Na Hawajach nie wolno wsadzać monet komuś do uszu.

W Idaho nie wolno łowić ryb z grzbietu wielbłąda lub żyrafy. W Coeur d’ Alene policjanci muszą być ostrożni, zbliżając się do pojazdu, którym para uprawia seks. Najpierw powinni zatrąbić, potem zamrugać światłami i po tym odczekać trzy minuty. Dopiero potem mogą podejść i wlepić mandat. W Pocatello z kolei nie wolno wychodzić na ulicę bez uśmiechu.

W uroczym stanie Illinois nie wolno siusiać do ust sąsiada. W Chicago legalne jest protestowanie nago naprzeciwko ratusza jeśli ma się mniej, niż siedemnaście lat i posiada się legalne zezwolenie. W Crete za złamanie prawa uważa się uprawianie seksu z czyimś psem. W Des Plaines z kolei nie wolno przypinać do drzewa taczki z napisem „Na sprzedaż”. Z kolei w Evanston zakazane są kręgle. W Galesburg nie wolno hodować śmierdzących psów oraz popychać innych. W Joliett zapłacić można karę w wysokości 5$ za nieprawidłowe wymawianie nazwy miasta. W Kirkland pszczołom nie wolno latać nad miastem a w Moline zabroniona jest jazda na łyżwach po stawie w czerwcu i sierpniu. W Normal nie wolno robić min do psów a w Zion nielegalne jest częstowanie ich papierosami, podobnie jak innych zwierząt domowych.
W Indianie prawo stanowe mówi, że prześcieradła hotelowe  muszą mieć wymiary 99 na 81 cali a wartość liczby Pi wynosi 3. Każdy, kto wybiera się do hipnotyzera, powinien mieć odpowiednie  zaświadczenie od lekarza, chyba że celem jego wizyty jest utrata wagi lub rzucenie palenia. Nie wolno też kąpać się w wannie pomiędzy październikiem a marcem. Sex oralny jest nielegalny a mężczyzna powyżej osiemnastego roku życia będzie skazany za gwałt, jeśli pasażerka, którą wiezie w swoim samochodzie, nie ma na nogach skarpet i butów i jest poniżej 17 roku życia. W sklepie z alkoholem nie można prowadzić sprzedaży mleka. Można uniknąć płacenia rachunków za leczenie osoby, pozostającej na naszym utrzymaniu, modląc się za nią. Nie można palić w stanowym parlamencie z wyjątkiem momentu, kiedy ten obraduje. Nie wolno stać w barze. Nieprzychylne plotki i obmawianie kogoś za jego plecami jest nielegalne. Pracownicy rządu stanowego mogą stracić pracę za udział w pojedynkach. Wąsy są nielegalne, jeśli ich posiadacz ma zwyczaj całowania innych ludzi. W Elkhart fryzjerom nie wolno grozić dzieciom obcięciem uszu a w ciągu czterech godzin po zjedzeniu czosnku nie wolno wchodzić do kina, teatru czy używać transportu miejskiego (Gary). W Warszawie nie wolno rzucać starym komputerem przez ulicę do sąsiada.

W Idaho jednoręcy pianiści musza występować za darmo. Pocałunek nie może trwać dłużej, jak pięć minut. W Marshalltown koniom zabrania się zjadania hydrantów przeciwpożarowych, natomiast w Kansas nie wolno zabijać zajęcy z łodzi motorowych. Stanowe prawo zabrania również używania mułów przy polowaniu na kaczki. Uderzanie w automat z napojami, który pożarł twoje monety, jest nielegalne. W Topika zabranie się śpiewania alfabetu w nocy. W Kentucky nie wolno kobietom kupować kapeluszy bez zgody mężów.

W Nowym Orleanie nielegalne jest przywiązywanie aligatorów do hydrantów przeciwpożarowych. Kobietom nie wolno prowadzić samochodów, chyba że ich mąż ostrzega innych użytkowników jezdni flagą. W Sulphur zabronione jest uprawianie seksu z krowami i bycie alkoholikiem oraz mówienie obscenicznych rzeczy przez telefon.

W Baltimore nie wolno zabierać lwów do kina.

W Massachusetts zabrania się taksówkarzom uprawiania seksu w pracy na przednim siedzeniu ich samochodu.  Prawo stanowe zabrania kobietom być na górze w trakcie uprawiania czynności seksualnych. Nie wolno wozić goryli na tylnym siedzeniu samochodu. Dzieci mogą palić, ale nie wolno im kupować papierosów. W Marlboro nie wolno detonować broni nuklearnej w obrębie miasta.

W Clawson, Michigan, farmerom wolno spać z ich świniami, krowami, końmi, kozami i kurczakami. Nielegalne jest przekraczanie stanu z kaczką na głowie (w Wisconsin z kurą). W Nebrasce rodzice dzieci, które mają czkawkę w kościele, zostaną ukarani. Z kolei właściciele barów nie mogą sprzedawać piwa, chyba że jednocześnie podadzą miskę zupy. W Lehigh nie sprzedaje się dziur w ciastkach a w Omaha mężczyźni nie mogą golić klatek. W Waterloo fryzjerom zabrania się jedzenia cebuli. W Reno zakazane są seksualne zabawki.

W New Hampshire nie wolno sprzedawać ubrania, które ma się na sobie, aby pokryć hazardowe długi. W New Jersey z kolei zabrania się zakładania kamizelki kuloodpornej podczas popełniania morderstwa oraz siorbania zupy. W Cresskill każdy kot musi być zaopatrzony w trzy dzwonki, aby ostrzegać ptaki o swojej obecności. Z kolei w Manville nie wolno proponować cygar ani whiskey zwierzętom w zoo. W Newark  zakazane jest sprzedawanie lodów po 18:00, chyba że kupujący ma zezwolenie lekarza.

W Nowym Meksyku idiotom nie wolno głosować. Radni uznali, że Romeo i Julia zawierają 400 słów o jednoznacznie seksualnym wydźwięku, które powinny zostać z poematu usunięte. W Carrizozo kobiety nie mogą pokazywać się publicznie, jeśli są nieogolone.

W stanie Nowy Jork zakazano witania się przez wsadzanie sobie kciuków do nosa i kręcenie nimi. W Caramel nie wolno mężczyznom wychodzić na ulicę w niedopasowanych do siebie spodniach i marynarce a kobietom zakładać butów na wysokim obcasie. Na Staten Island ojcom  zakazuje się nazywanie swoich synów „ciotami” w odpowiedzi na „dziewczyńskie” zachowania. W Północnej Karolinie nie wolno używać słoni do orania pól, seks można uprawiać tylko w pozycji misjonarskiej, przy zaciągniętych zasłonach a jeśli jakaś para, nie będąca małżeństwem, meldując się w hotelu bądź motelu skłamie i powie, że nim jest, automatycznie staje się prawnie poślubiona. Nie wolno uprawiać seksu na placu kościelnym.  W Charlotte kobiety muszą przykrywać swoje ciała materiałami o minimalnej długości 16 jardów.

W Północnej Dakocie zabrania się sypiania w butach. W Fargo karą więzienia karze się mężczyzn tańczących w kapeluszach lub mających na głowach kapelusze w miejscu, w którym tańce się odbywają. Więcej jak pięć kobiet nie może mieszkać w jednym domu (to prawo obowiązuje niemal w każdym stanie, przy czym liczba kobiet jest różna, waha się od 5 do 16) . Jeśli w Canton, Ohio, ktoś zgubił swoje zwierzę domowe, którym jest tygrys, powinien zawiadomić o tym fakcie policję w ciągu godziny. W Cleveland kobietom nie wolno nosić butów z lakierowanej skóry, w której mężczyźni mogliby widzieć odbicie ich bielizny. Nielegalne jest łapanie myszy bez pozwolenia na polowanie. No wolno jeździć więcej jak sto razy za jednym zamachem wokół miejskiego rynku. W Youngstown podróżowanie na dachu taksówki zostanie ukarane mandatem.

W Oklahomie właściciele barów nie mogą pozwalać swoim klientom na udawanie uprawiania seksu z bawołem. Kobiety nie mogą układać swoich fryzur bez posiadania licencji stanowej. W Oklahomie nie toleruje się gryzienia czyichś hamburgerów. Każdy, kto zostanie aresztowany za nagabywanie prostytutki, będzie musiał pokazać swoją twarz i nazwisko w telewizji. W Hawthahorne zabrania się osoby zahipnotyzowanej umieszczać w witrynie wystawowej. W Schulter kobietom nie wolno uprawiać hazardu nago, kiedy są ubrane tylko w bieliznę lub owinięte w ręcznik. W Tulusa zabrania się otwierania butelki napoju gazowanego bez nadzoru osoby posiadającej licencję inżyniera.

W Oregonie zabrania się szeptania do ucha sprośności w czasie uprawiania seksu. Nielegalne jest kupowanie i sprzedawania marihuany ale legalne jest jej palenie na terenie swojej posiadłości. W Marion  zakazuje się duchownym jedzenia cebuli lub czosnku przed wygłoszeniem kazania. Zwierzętom nie wolno uprawiać seksu w mieście Stanfield.

W Pennsylvanii zakazuje się łapania ryb wszystkimi częściami ciała z wyjątkiem ust a ponadto do ich łapania  nie wolno używać dynamitu. W Danville wszystkie hydranty przeciwpożarowe muszą zostać sprawdzone na godzinę przed pożarem. W Morrisville kobiety muszą mieć pozwolenia na używanie kosmetyków.

Na Rhode Island jeśli któreś z małżonków jest idiotą, ich małżeństwo jest nieważne. W Newport nie wolno palić fajek po zachodzie słońca.

W Południowej Karolinie jeśli mężczyzna obieca małżeństwo kobiecie, musi się z nią ożenić.

W Południowej Dakocie nie wolno przyprowadzać koni do gospody Fountain, chyba że mają one na sobie spodnie oraz zakazuje się spać w fabryce sera.

W Memphis, Tennessee, kobieta nie może prowadzić samochodu, chyba że jej mąż będzie biegł albo szedł przed samochodem, machając czerwoną flagą, aby ostrzec innych kierowców lub pieszych. Prawo stanowe zabrania żabom rechotania po 23:00.

W Teksasie prawo zakazuje sprzedawania cudzych oczu. Jeśli dwa pociągi spotkają się na krzyżówce torów, oba powinny się zatrzymać i żadne nie może się ruszyć, dopóki drugi nie odjedzie. Nie wolno posiadać więcej, jak sześć dildo. Zabronione jest strzelanie do bizonów z drugiego piętra hotelu. Każdy kto zamierza popełnić przestępstwo, powinien powiadomić o tym swoją ofiarę 24 godziny wcześniej, ustnie lub pisemnie, wyjaśniając naturę przestępstwa, które zamierza popełnić. Encyklopedia Britannica jest zabroniona w Teksasie, ponieważ podaje przepis na przygotowanie piwa w domu. W Dallas nie wolno posiadać realistycznie wyglądających dildo. W Huston nie wolno kupować piwa po północy w niedzielę, ale można kupować w poniedziałek. W powiecie Lubbock nie można prowadzić samochodu, jeśli w odległości ramienia znajduje się alkohol, nawet jeśli ten alkohol znajduje się w czyjejś krwi.

W Utah nielegalne jest nie picie mleka. Nie wolno również uprawiać seksu z tyłu ambulansu, jeśli został wezwany do zgłoszenia. W Tremonton prawo to jest doprecyzowane – jeśli para taka zostanie złapana, mężczyznę puszcza się wolno, natomiast kobieta zostaje ukarana przez opublikowanie jej nazwiska w gazecie. W Trout Creek aptekarzom zakazuje się sprzedawania prochu jako lekarstwa na ból głowy (własny czy cudzy?:-).

W Vermont kobieta musi mieć zgodę męża na założenie sztucznej szczęki. Prawo zabrania przywiązywania żyrafy do budki telefonicznej.

W Wirginii nie wolno podszczypywać kobiet. W powiecie Stafford mężczyzna może bić żonę na stopniach sądu przed ósmą wieczorem.

W Racine, Wisconsin, nie wolno budzić strażaka, kiedy śpi.

W Wyoming nielegalne jest robienie zdjęć zającom pomiędzy styczniem a kwietniem bez specjalnego pozwolenia.

Ciekawych rzeczy zabrania się w niedzielę. W Columbus na przykład nie można sprzedawać płatków kukurydzianych i obcinać głów kurczakom. W Idaho nie wolno jeździć na karuzeli. Z kolei w Chicago tego dnia zakazuje się nucenia na ulicach a w Indianapolis nie wolno zbierać szmat. W Detroit zabrania się mężom boczenia się na żony a w St. Cloud, Minessota, jedzenia hamburgerów. W Trentom (New Jersey) nie wolno jadać pikli, w Ohio zabrania się polowania na wieloryby. W stanie tym nikt tego dnia (oraz w święto Czwartego Lipca) nie może zostać aresztowany. W Providence, Rhode Island, zabrania się sprzedawania tej samej osobie pasty i szczoteczki do zębów. Ale już w Południowej Karolinie dozwolone jest aby mąż w niedzielę bił swoją żonę na stopniach budynku sądu. W Houston zakazuje się sprzedaży sera Limburger. W Washingtonie nie wolno tego dnia kupować materacy. W Hartford, Connecticut,  nielegalne jest całowanie żon w niedzielę.W niemal każdym stanie zakazuje się sprzedawania samochodów.

Świetne, prawda? W następnej odsłonie - kuriozalne prawa na świecie. Uściski z wietrznego i chłodnego Chicago, kochani:-)

środa, 22 września 2010

Takie tam pierdoły

Jestem zestresowana. Powinnam zmienić przydomek na Kłębek Nerwów. Papierkowe sprawy przedłużają się w nieskończoność, przyprawiając mnie o palpitacje serca, pogoda wariuje (mieliśmy dziś kolejną ogromną burzę z piorunami nad lotniskiem - nie wiem dlaczego, ale wszystkie burze się nad nim zatrzymują a pioruny walą jak oszalałe; tak na marginesie - ciekawe, jak to jest, być w samolocie w czasie takiej potężnej burzy) a z nią moje ciśnienie, jak to meteopaty, no i ciągle jestem na serialowym odwyku. Bo my z Towarzyszem jesteśmy absolutnymi fanami Dr. House'a i Dextera. Maniakami, nieprawdaż. A tu całe lato niestety odwyk, przedłużający się coraz bardziej, a wiecie jak jest na odwyku - człowiek miejsca sobie znaleźć nie może, szuka czegoś w zastępstwie, w końcu staje się nerwowy i powarkuje na wszystkich. No, to wiecie, jak wygląda kura na odwyku. Wkurzona kura na odwyku. Barrrrdzo wkurzona kura, którą pozbawiono ulubionych seriali. Może się to zakończyć przemocą domową albo innym przestępstwem, jeśli Fox się nie pospieszy z emisją. Lojalnie uprzedzam. Nieprawdaż. 

A w dodatku w dzisiejszych niusach wyczytałam, że niejaki Sami Hassoun, 22-latek z Libanu, amerykański rezydent, miał w nocy z soboty na niedzielę podrzucić bombę do kosza na śmieci niedaleko stadionu Cubsów, Wrigley Field, jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w sobotnią noc, wypełnionych nocnymi klubami. Miejsce w dodatku wyjątkowo zatłoczone w ostatni weekend z racji koncertu jakiejś lokalnej gwiazdy. Na szczęście (?) czujne efbiaj czuwało, inwigilując młodzieńca już od czerwca i sprzedając mu fałszywe materiały wybuchowe oraz aresztując zaraz po podrzuceniu plecaka. Nasi dzielni agencji nie dadzą nam zginąć, trzymając rękę na terrorystycznym pulsie!
I wszystko byłoby pięknie, terrorysta aresztowany, atak udaremniony, gdyby nie szczegóły tej mrożącej krew w żyłach sprawy, która zaczęła się kilka miesięcy temu. Hassoun w rozmowie z kolegą miał powiedzieć, że dobrze by było podłożyć bombę pod to skorumpowane miasto. Albo zatruć wodę w miejskim wodociągu. Albo najlepiej całe Jezioro Michigan. Albo odstrzelić burmistrza (co w mieście, słynącym z korupcji z coraz bardziej skorumpowanymi burmistrzami na czele wielu ludziom mogłoby wydawać się całkiem sensowne). Kolega skrzętnie doniósł władzom o marzeniach druha, z którym niezwłocznie skontaktowali się agenci  efbiaj, incognito albo inne in blanco, pomagając zrealizować niecodzienne marzenia, namawiając, planując i dostarczając materiały wybuchowe, te fałszywe, a w końcu go aresztując. 
A ja się zastanawiam, na ile ten 22-latek rzeczywiście chciał dokonać ataku terrorystycznego, a na ile była to manipulacja naszych dzielnych agentów. Czy rzeczywiście chodziło o aresztowanie terrorysty, o którym władze same powiedziały, że nie był związany z żadną grupą a kierowały nim względy finansowe (hm, tego nie rozumiem) oraz polityczne, czy po prostu potrzeba było władzom spektakularnego zwycięstwa, którym można pochwalić się w mediach. Pokazania społeczeństwu, że władza czuwa i działa, czujna, zwarta i gotowa.
I nie zrozumcie mnie źle - potępiam wszystkie takie ataki. Bezsensowne mordowanie ludzi. Wszystkich tych samobójców, obwieszonych materiałowi wybuchowymi, którzy w słoneczne poranki wchodzą do autobusów, wypełnionych kobietami i dziećmi, jednym ruchem ręki wysyłając ich i siebie samych prosto do raju. Tylko bardzo nie lubię, jak robi się ze mnie głupa. A jakoś tak mi się po głowie kołacze, że ktoś tu usiłuje nas ciut przerobić. Wała z nas robi, nieprawdaż. A tego bardzo nie lubię. Oj jak nie lubię. 

No i takie to wieści z kurnika małego i dużego. Zainteresowanych informacjami o bomberze odsyłam tutaj, polecam komentarz pod artykułem, jakże zbieżny z moimi niecnymi podejrzeniami. Jak widać, nie tylko mnie ta cała sprawa podejrzanie zalatuje. Ani chybi zalatuje. Siur, ze hej, jak mówią chicagowscy górale z Zakopca.

PS. A jak ktoś mi doradzi, co ugotować na obiad dwóm mężczyznom, z których jeden nie jada ryby a drugi wieprzowiny, za to obaj jedzą kurę, przy czym jeden tylko pierś a drugi wszystko, jak obleci, to wyślę mu wirtualnego buziaczka:-) I proszę nie ściągać przepisów z blogów kulinarnych, bo te to już chyba wszystkie wypróbowałam:-)

PS2. I lepiej, żeby doradzały kobiety, bo jak się Towarzysz Życia dowie, że przesyłałam jakieś buziaczki, nawet wirtualne, obcym mężczyznom, to będziemy mieć domestik wajolens. Czyli przemoc domową po hamerykańsku. A za to tu wsadzają za kratki a nie głaszczą po główkach, jak w ojczyźnie miłej. Więc może być groźnie, hm hm.

No. To by było na tyle. Dzień dobry i dobranoc Państwu. 

sobota, 18 września 2010

Post o niczym i mózg się lasuje

Czasami tak się zdarza, że literki nie składają się w słowa a słowa w zdania. Czasami tak się zdarza, że choćby człowiek bardzo chciał coś powiedzieć albo napisać, to jednak nie idzie. No żadną miarą nie idzie. I naszemu człowiekowi też się coś takiego przytrafiło. Absolutny brak weny. Absolutny brak interesujących rzeczy do powiedzenia. Może to ta pogoda tak na człowieka wpływa, no bo co człowiek ma czuć, jak jednego dnia aura zwodzi go pięknym letnim słońcem, błękitnym niebem i złotymi liśćmi tańczącymi w ciepłym wietrzyku a następnego straszy grzmotami, błyskawicami i rzęsistą ulewą. Albo - co gorsza - mdławą mżawką, która nic tylko mży i mży, nic dramatycznego sobą nie przedstawiając. No pochlastać się można. 
Może też na człowieka wpływa tak brak kontaktu z ulubionym łonem człowieka-członka swojej małej społeczności, zwanym dom kurtury, a dokładniej brak kontaktu z Ulubioną Staruszką, Weteranami, Klubem Pielęgniareczek i Smoczycami. Niestety, proces rekonwalescencji dużego palca u stopy człowieka, przejawiający się schodzeniem paznokcia, przedłuża się i za nic nie da się założyć obuwia sportowego, wymaganego w sali sportowej. A hantle podnosić w szpilkach to jakoś nie halo, co nie? Pewnie moi weterani od razu zadzwoniliby po sympatycznych panów z białymi kaftanikami, zawiązywanymi na plecach, którzy ciupasem odstawiliby mnie do jakiegoś sympatycznego ośrodka zamkniętego, każąc jeszcze sobie płacić za dojazd. A więc przymusowy odwyk i odosobnienie do czasu, aż chorerny paznokieć w końcu raczy odłączyć się od reszty ciała. No chorera jasna szlag.
Być może też wpływ na zanik weny ma fakt przedłużania się kompletowania dokumentów, niezbędnych do włączenia się w szeregi ludu pracy. Jak napiszę, że się człowiekowi już mózg lasuje od tego nie-pracowania, to będzie i tak mało. Oczywiście w kurniku ZAWSZE jest coś do zrobienia, dużo "cosiów", ale. Ale sami wiecie, jak to jest. 
Są oczywiście i pozytywne aspekty pozostawania w kurniku takie że człowiek wypróbowuje WSZYSTKIE przepisy po kolei, które zamieszczane są na ulubionych blogach kulinarnych. Efekty różne, nie zawsze zamierzone przez autorów, ale któryż autor jest w stanie przewidzieć, że gdzieś jakaś roztrzepany człowiek zamiast łyżeczki soli, zalecanej w przepisie, wsypie łyżkę i to słusznych rozmiarów. Na szczęście człowiek próbuje wszystkiego, co ugotował, zanim poda na stół, więc zawsze można efekty roztargnienia sprytnie ukryć w szafce i podać coś z zamrażarkowych zapasów, skrzętnie gromadzonych przez zapobiegliwego człowieka, co pozwala uniknąć wielu nieszczęść a nawet rozwodu. No cóż, nie każdy jest od razu Gordonem Ramseyem albo niejaką Nigellą, co poradzić na to, że był kulinarnym abnegatem przez trzydzieści lat. 

Sami widzicie - nic się nie dzieje. O czym tu pisać.

sobota, 11 września 2010

Uczeń przerasta mistrza, czyli wielki bal u szatana

"(...) proszę spojrzeć tam, w lewo, na pierwsze skrzypce i proszę skinąć, tak aby każdy pomyślał, że właśnie jego pani dostrzegła. Tu są same światowe sławy. O, ten, za pierwszym pulpitem, to Vieuxtemps!... Tak, świetnie... A teraz dalej!
- Kto dyryguje - zawołała Małgorzata, odlatując.
- Johann Strauss! - wrzasnął kocur. - I niech mnie powieszą na lianie w tropikalnym lesie, jeśli kiedykolwiek na jakimkolwiek balu grała już taka orkiestra! Osobiście ich zapraszałem! I proszę zwrócić uwagę, że ani jeden nie zachorował, ani jeden nie odmówił!" 


Szatanowi nikt nie odmiawia, czyli ostatni etap zwiedzania House on the Rock. 
Na zdjęciu jedna z kilku ekspozycji.

Wielki bal u szatana - tak właśnie nazwałabym ostatnią część House on the Rock. Stworzoną już przez następnego właściciela obiektu, ale wcale nie ustępującą mu charakterem i nastrojem. Doskonale komponującą się z resztą, równie przerażającą. 
Najbardziej imponująca rozmiarami część to browar, do którego wchodzimy najpierw. Swojski browar, ale zupełnie nie-swojskie miejsce. Wysokie na trzy piętra, z piętrzącymi się maszyneriami, kotłami, zegarami, wszystko to otoczone siatką ramp, z zaułkami, w których można się zgubić, szczególnie że - jak zwykle - panują tu ciemności, rozpraszane nielicznymi lampkami, strategicznie rozmieszczonymi. Strategicznie - aby oświetlać co bardziej dziwaczne elementy scenografii - a to kolekcję kufli z twarzami potworów, a to żebraka, cierpiącego na trąd, a to kobietę z martwym niemowlęciem na ręku. Mamy tu całą galerię dziwacznych postaci i stworów, przemyślnie ukrytych wśród nagich konarów drzew i wyglądających na nas w zupełnie nieoczekiwanych momentach, z zupełnie nieoczekiwanych miejsc. Nad wszystkim wiszą gigantyczne żyrandole, z całą masą czerwonych lampek, które jednak nie rozpraszają panującego tu półmroku, ale dodają mu jeszcze nastroju grozy.
Oczywiście nie może zabraknąć maszyn samogrających oraz gigantycznych organów, wygrywających nastrojowe melodie; oczywiście nastrojem idealnie wpisujące się w to niezwykłe miejsce. A gdybyście zapytali mnie, z czym najbardziej kojarzy mi się ta dziwaczna ekspozycja, odpowiedziałabym, że z wizją piekła, w którym koszmar goni koszmar albo z jednym z tych domów z horrorów, z których nie ma ucieczki.












Na dole znajduje się kolejny fragment XIX-wiecznej uliczki, z nie mniej fascynującymi eksponatami.


W tym samym budynku znajduje się jeszcze kilka innych ekspozycji - między innymi kolejna karuzela, ogromna kolekcja broni, domków dla lalek i samych lalek, ekspozycja poświęcona cyrkowi, pokazana już wyżej ogromna orkiestra. 










A poniżej jeszcze kilka cudeniek, które widzieliśmy po drodze.



Kolekcja samochodzików...


... samolotów...

...dziwacznych maszyn...


...i motyli.

Wyszłam stamtąd z prawdziwą ulgą. Być może was nie przeraziłoby to miejsce tak bardzo, jak mnie. Być może stwierdzilibyście, że to tylko nieszkodliwy maniak i jego kolekcja. Być może to tylko moje przewrażliwienie, wywołane nadmiarem horrorów, oglądanych w dzieciństwie. Nie wiem. Sama nie wiem, co mam sądzić o tym miejscu. Jeśli będziecie mieli kiedyś okazję - jedźcie, ale najlepiej w środku tygodnia, żeby ominąć tłumy rozwrzeszczanych rodziców z bezstresowo wychowanymi dziećmi, która walą tam w weekendy i święta i najlepiej wcześnie rano. Wtedy, w kompletnej pustce i niemal kompletnej ciemności, odwiedźcie niesamowity świat Alexa Jordana i jego następcy. I sami oceńcie - wizjoner czy szaleniec.

Czerwony Pokój

W całym kompleksie było kilka małych pomieszczeń z samymi tylko instrumentami. Mój ulubiony to Red Room - zgromadzono tu wszystko, co udało się znaleźć kiczowatego w kolorze złotym i czerwonym:-) Mamy więc i trony, lichtarze, lampiony, posągi, latające anioły, gigantyczny żyrandol i karocę, zaprzężoną w tygrysy.  Wszystko oczywiście pogrążone w nastrojowym półmroku. Oczywiście wszystko to gra. A muzyka... żaden porządny horror by się jej nie powstydził:)









Urocze, prawda?:-)

Wizjoner czy szaleniec - filmy

I co na to powiecie?

"Streets of Yesterday"

Największa maszyna grająca na wystawie "Streets of Yesterday"


Moje ulubione miejsce, czyli chiński kicz:-)

Karuzela, część 1

Karuzela, część 2

Wizjoner czy szaleniec, część 2

Czego najbardziej baliście się w dzieciństwie? Klaunów, tej morderczej odmiany? Masek, za którymi kryją się operatorzy rzeźnickich noży? Laleczki Chucky i wszystkich jej kuzynów? Pająków i węży? Potworów, czających się w szafie albo pod łóżkiem? Ptaków z filmu Hitchocka? 
Chyba każdy z nas ma jakieś fobie, swoje własne strachy, w zależności od tego, jakie bajki czytał na dobranoc, albo jakie filmy oglądał, prawda?:) Dla mnie największą zmorą były klauny, po tym jak ze starszym bratem obejrzeliśmy w tajemnicy przed rodzicami "It", nakręcone na podstawie powieści Stephena Kinga. O łał, nie mogłam spać przez kilka kolejnych nocy, śniąc bez przerwy ten sam koszmar z klaunem w roli głównej:) 

Te wszystkie fobie, wszystkie nasze strachy, wykorzystał Alex Jordan do stworzenia kolejnej części wystawy. W jednym miejscu zebrał wszystko to, czego się lękamy, nastrojowo, punktowo podświetlił, dobrał odpowiednią muzykę, jaką słyszy się w najkoszmarniejszych horrorach, po czym zgasił światło i wpuścił nas do środka:) I gdyby nastrój był inny, inne oświetlenie i muzyka, eksponaty opisane jak w muzeum a dookoła kręciliby się przewodnicy i strażnicy, zapewne na nikim nie zrobiłoby to takiego wrażenia. Ot, jeszcze jedna kolekcja nieszkodliwego maniaka, jakich pełno na świecie. Jordan jednak wykorzystał nasze najbardziej pierwotne lęki, dodając swoje własne wizje, fantazje i fobie, komponując je z niezwykłą precyzją, pietyzmem i dbałością o najmniejsze detale (ta dbałość o detale też jest niepokojąca... kto robi coś takiego?). Wszystko to daje efekt, który na każdym robi wrażenie. W środku wystawy masz ochotę schować się w kącie i zawołać "Mamusiu!!! zabierz mnie stąd!!!". W toalecie podsłuchałam niechcący rozmowę dwóch Amerykanek w średnim wieku z Nowego Jorku (ach ten akcent nie do pomylenia - pamiętacie sposób mówienia Franny May, słynnej Niani?:) )
- To jakiś koszmar - mówi jedna.
- Uff, dzięki Bogu, że to powiedziałaś - westchnęła z ulgą druga - bo myślałam, że tylko ja czuję się jak w jednym z tych najkoszmarniejszych horrorów. Wyjdźmy stąd, zanim dostanę ataku paniki.

I tak właśnie się czujesz - jak w jednym z tych oglądanych wcześniej horrorów, czyimś koszmarnym śnie, którego wcale nie masz ochoty z tym kimś śnić.  To coś nieuchwytnego, czego nie da się nazwać, gdzieś poza obszarem naszej świadomości - wchodzisz do kolejnych sal a uczucie niepokoju coraz bardziej narasta, gdzieś poza świadomością. Nie ma nic, co nas straszy, to nie jest jeden z tych domów strachów, gdzie nagle ktoś łapie nas za rękę albo z szafy wypada szkielet. Tutaj nastrój budowany jest bardziej precyzyjnie, delikatnie. Przechodząc z sali do sali, coraz częściej czujesz ukłucia paniki, choć nie jesteś w stanie określić, dlaczego. Czy to dziwaczne twarze, wychylające się z mroku, czy laleczki o niepokojących twarzyczkach, czy kręcąca się w ciemnościach karuzela, z chwiejącymi się nad nią dziesiątkami kobiecych manekinów? Nie ma jednej konkretnej rzeczy, bo tu wszystko jest równie przerażające.
Dla mnie jedno było pewne - coś musi być nie tak z człowiekiem, który stworzył coś takiego. Zwykle ludzie ukierunkowują swoje zainteresowania w inny sposób, niż urzeczywistnianie swoich koszmarów, prawda?

Druga część wystawy zaczyna się całkiem niewinnie, od kolekcji broni, lalek i niezwykłych maszyn grających - małych i dużych, które można uruchamiać przy pomocy tokenów, otrzymanych wraz z biletami przy wejściu.









Kolejna ekspozycja, zwana "Ulice Przeszłości" naprawdę mnie zachwyciła - jest to precyzyjnie odrestaurowana XIX-wieczna uliczka małego miasta. Każdy domek zawiera inne eksponaty, pięknie zaaranżowane, skomponowane. Jordan musiał być niesamowitym pasjonatem, by z taką dbałością o szczegóły i pietyzmem odtworzyć to wszystko. Podobno odwiedził wszystkie możliwe pchle targi  w okolicy, wyprzedaże garażowe i sklepy z antykami, a jeśli nie mógł znaleźć konkretnej rzeczy, potrzebnej mu do zaaranżowania wystawy, zamawiał je u lokalnych rzemieślników. Tak powstała najciekawsze według mnie część ekspozycji.










Oczywiście nie mogło zabraknąć maszyn grających, które, ukryte na tyłach uliczki, w niemal kompletnych ciemnościach, wygrywały między innymi... marsz pogrzebowy.

Dalej znajdowały się kolekcje: bożonarodzeniowa, masek i kukiełek - z powykrzywianymi, upiornymi twarzyczkami. Tutaj zaczęło się robić jakoś dziwnie...




Przechodząc z sali do sali, czujemy się coraz bardziej zaniepokojeni. Coś nieuchwytnego, niepokojącego, wyziera z tych wszystkich wystaw. Uczucie narasta, kiedy docieramy do wysokiego na trzy piętra  pomieszczenia, w której zgromadzono zbiory morskie. Na środku ogromny morski stwór o gigantycznych zębach miażdży w uścisku ośmiornicę. Przy ścianach wznoszą się rampy, którymi wspinamy się na górę, oglądając wystawione w gablotach modele statków, radioaparaty, stare gazety, pierwsze akwalungi. Z ciemności wychylają się drewniane posągi syren i marynarzy a nad głową unoszą się podwieszone u sufitu ptaki. 





Zapraszamy na rejs największym pływającym hotelem - czyli plakaty z 1912 roku, 
reklamujące pierwszy (i jak się później okazało, ostatni) rejs na Titanicu:-)

Dwie kolejne wystawy doprowadziły nas do ataku śmiechu - takiego nagromadzenia kiczu nigdy nie widzieliśmy. Były to maszyny grające - jedna z motywami chińskimi, druga... hm trudno określić styl, jaki autor miał na myśli:) zresztą zobaczcie sami.







To wszystko są części jednej dużej wystawy grającej - niestety, wielkość pomieszczenia nie pozwoliła na złapanie całości w obiektywie, a do tego kiepskie oświetlenie i nagromadzenie ogromnej ilości elementów uniemożliwiło zrobienie sensownego zdjęcia:) Zgromadzono tu i anioły i smoki i dziwaczne postacie, drzewa, kwiaty, instrumenty muzyczne, chińskie lampiony i lichtarze... Jordan musiał być prawdziwym miłośnikiem kiczu:) Jak to wszystko wyglądało, kiedy włączała się muzyka, zobaczycie na filmach, które umieściłam na końcu tego posta. 

Druga maszyna wprawiła mnie w jeszcze większe osłupienie i rozbawianie. Pierwsze słowa, które cisną się na usta, to "WTF"?:-) No bo co innego można powiedzieć, kiedy widzi się coś takiego...



To było, poza oczywistym kiczem, w pewien sposób... nienormalne. Kto buduje coś takiego? Kto poświęca swój czas i energię na komponowanie takich dziwactw? Z nieprzyjemnym dreszczem pomyślałam, że to jakiś rodzaj... wypaczenia? i że gdyby go nie skierował na budowanie tych dziwacznych maszyn, kto wie, kim by był? 

Jednak kiedy trafiliśmy do ostatniej sali tej części wystawy, wrażenia i przeczucia przerodziły się w pewność - to nie jest normalne, mówcie co chcecie. Tą pewność dała mi ogromna karuzela, ustawiona pod ścianą. Największa na świecie, z dwudziestoma tysiącami lampek i 196 różnymi postaciami, z których żadna nie jest koniem! Co się stało z końmi, które zwykle kręcą się na karuzeli? Ktoś je z niej zdjął i powiesił na ścianach dookoła a w ich miejsce umieścił najdziwniejsze stwory, jakie możecie sobie wyobrazić. Nad kręcącą się w oszalałym pędzie karuzelą unoszą się w ciemnościach manekiny kobiet. Dziesiątki manekinów. Na oficjalnej stronie internetowej przeczytałam, że to anioły. Nie wiem, kto pisał tę stronę, ale chyba nie widział w życiu anioła. Jedyne, co te kobiety miały z nimi wspólnego, to skrzydła. Ale ani obnażonymi piersiami, jak w przypadku jednych, ani zupełną nagością, jak w przypadku innych, dekapitacją czy brakiem rąk z aniołami nie miały nic wspólnego. Każdy z nich był inny, jedne piękne,  kobiece i zmysłowe, inne dziwaczne. Nastroju dopełniał powóz, zaprzężony w bezgłowe konie, świnia z wyrazem szaleństwa na pysku (wiem, to brzmi dziwnie, ale ona naprawdę tak wyglądała:) ) czy plastikowy osioł, kiwający łbem w takt muzyki. Nie do opisania. Jedyne, co mi przyszło do głowy, to że twórca tego koszmaru był na granicy psychozy.
Żadne zdjęcie nie jest w stanie oddać tego, co zobaczyliśmy, dlatego koniecznie obejrzyjcie filmy. Dla ułatwienia, bo i tak ten post długaśny, umieszczam je wszystkie osobno.