Niniejszym informuję, że kura domestica ma lenia. Chwilowo nie gotuje obiadów z dziesięciu dań oraz nie lepi pierogów, fugi powoli zarastają brudem (tydzień nie czyszczone, olaboga) a pranie wysypuje się z kosza. Ale cóż poradzić, każdego leń może dopaść w takie gorące letnie dni, nieprawdaż. Nasza kokoszka oddaje się w chwili obecnej tak fascynującym zajęciom, jak: granie w arcyciekawą i arcyrozwijającą grę Bejeweled oraz oglądanie serialu z niebezpiecznego ale jakże fascynującego życia żołnierzy amerykańskiej armii i ich żon, pod tytułem "The Unit".
W chwilach wzmożonego wysiłku intelektualnego, który to następuje ostatnio nader rzadko, nieprawdaż, czyta książkę "Ulica Tysiąca Kwiatów" niejakiej Gail Tsukiyama. Ale o tym innym razem, bo książka warta osobnej wzmianki a kurkę znowu dopadł leń. Miłego popołudnia więc i do usłyszenia, nieprawdaż.
a leń się leń...a potem będziesz miała przydoem leniuchus domesticus nicnierobitus:)
OdpowiedzUsuńJuż mam:-) ale to nie moja wina, tylko jednej trzeciej domowników, którzy byli udali się na urlop, więc mam mniej zajęć. Szkoda marnować czas:-)
OdpowiedzUsuńIiiii tam, to normalne objawy,żaden leń.Z przerażeniem zauważyłam,że ja już mam chronicznego lenia do prac domowych, chyba jednak kogoś wynajmę, bo nie wyrabiam fizycznie. W czwartek już byłam skłonna zabrać się za robotę, to wpadł nasz kumpel w stanie totalnego załamania nerwowego, więc służyłam za terapeutkę i już nic w chacie nie zrobiłam, zresztą siedział do północy. Teraz to chyba już i ja wymagam jakiejś terapii.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
I już zaczęłam terapię- kamizelkę na drutach.
No. A ja jutro zaczynam malowanko, nieprawdaż. I trochę boję się tego syfu, niestety.
OdpowiedzUsuńAnabell, ja chyba też zabiorę się za jakieś szydełkowanie czy inne dzierganie, bo ile można te pierogi... jakaś odmiana by się przydała:-) A tak zamiast pięciuset klusek z truskawkami, zrobię pięćset kamizelek:-) łał, jak twórczo:-)
OdpowiedzUsuńŻuczku, malowanko brzmi groźnie, nieprawdaż, bowiem wiąże się z tyloma nieprzyjemnymi czynnościami przed, w trakcie i po. Ale z własnego doświadczenia powiem, jak fajnie jest po. Bardzo fajnie, nieprawdaż. Wspieram w bólu i trzymam kciuki za szybkie zakończenie:-)