Miałam już nie dodawać kolejnych blogów do mojej listy, bo potem pół dnia, zamiast oddawać się jakimś fascynującym kurzęcym zajęciom, jak szorowanie sufitów, siedzę i czytam:-) Miałam, tak??? To co robią nowe blogi na mojej liście?! No co?!
Któregoś dnia Król wróci zmęczony z pracy i zamiast obiadu znajdzie kurkę pogrążoną w czytaniu.
- Kochanie, a obiad zrobisz?
- Nie mogę, mam jeszcze pięćset blogów do przeczytania.
A fe, niegrzeczna kurka!
oj znam ten ból:) o dziwo u mnie dziś obiad jest, a blogi ciągle włączone:) miedzy jednym marchewki siekaniem, a drugim kociołka mieszaniem:)
OdpowiedzUsuńKaś, te blogi mnie wciągają jak jakieś telenowele:-) ale na swoje usprawiedliwienie napiszę, że nie mam dostępu do polskich książek, a te w języku Szekspira nie są jeszcze w stanie mnie tak pochłonąć, jeszcze trochę osłuchania z językiem brakuje. Więc zostaje czytanie tego, co w necie, choć zakrawa to już na blogoholizm:-))))))
OdpowiedzUsuńZnam ten ból. Trudno znaleźć złoty środek, bo ucieczka od realnego życia (jakkolwiek niewdzięczne by czasem było) nigdy nie kończy się dobrze, a z drugiej strony można przez blogi poznać ciekawych ludzi, zobaczyć ciekawe miejsca, wymienić myśli, czegoś się nauczyć, co i w "realu" się przyda.
OdpowiedzUsuńJa w weekendy zwykle robię sobie blogowe wakacje. I jakoś funkcjonuję, zarówno w "realu", jak i w "wirtualu".
pzdr.
Ja zwykle też w weekendy mam przerwę od netu, ale przecież potem trzeba to nadrobić w poniedziałek:)))))
OdpowiedzUsuń@ lotnica - Miałem się do tego nie przyznawać, ale znów poległem w nierównym pojedynku z kobiecą intuicją! :-)
OdpowiedzUsuńRomeus :))))))))))
OdpowiedzUsuń