sobota, 28 sierpnia 2010

Jak nie urok to...

Jak nie urok to przemarsz wojska, jak mawiała moja babcia. Po mnie w ostatnich dniach przemaszerował się cały pułk. Albo i dwa, nieprawdaż. Ten pułk to po pierwsze primo przemiły pan doktor a po drugie primo mój własny duży palec u stopy, który zwrócił się, zdrajca, przeciwko mnie. Ale po kolei.

Przedwczoraj rano miałam ogromną przyjemność odwiedzenia przemiłego pana doktora Jury, który od jakiegoś czasu z upodobaniem grzebie w moim uzębieniu, a tak zupełnie ostatnio grzebie drutem, nieprawdaż, utrzymując, że jest to leczenie kanałowe. Ja tam nie wiem, co to jest, bo w tej kwestii jeszcze niedawno byłam osoba zupełnie niedoświadczoną, dziewicą, by tak rzec, nieprawdaż. Pan doktor postanowił mnie w kwestii leczenia kanałowego rozdziewiczyć, za co będę go nienawidzić do końca życia. Chyba doniosę na niego do FBI, bo czerpie taką przyjemność z tych sadystycznych praktyk, że to jest według mnie podejrzane. Może to jakiś seryjniak? O nich zawsze mówią, że to byli tacy mili, sympatyczni i uczynni ludzie, a potem proszę, wychodzi szydło z worka. Z niego też wychodzi, jak zasiadam na fotelu w jego gabinecie, więc kto wie. Nie chciałabym kiedyś zostać tam poćwiartowaną.
Ale do rzeczy.

No więc przedwczoraj zaliczyłam trzecią turę tortur pt. leczenie kanałowe. Tura trzecia i ostatnia, jak mi przebiegle obiecywał poprzednim razem. Pewnie się domyślał, cwaniak, że jeśli dowiem się, że czekają mnie kolejne, to ucieknę gdzie pieprz rośnie. Zwabił mnie więc podstępnie na wczorajszą wizytę, mamiąc końcem tortur a potem się zaczęło. Jeden zastrzyk przeciwbólowy - jeszcze nic nie podejrzewałam. Drugi - ok, wszystko cacy i gites. Przy trzecim lekko się zaniepokoiłam, ale grzecznie udostępniłam szczękę. Przy czwartym nie czułam już całej lewej strony ciała, więc gdy znienacka zaszedł mnie z piątym, już nawet  nie miałam siły protestować. A potem się zaczęło. O matko i córko, co on wyrabiał.  Wziął jakiś drucik i zaczął grzebać, rzekomo w zębie ale rękę dałabym sobie uciąć, że grzebał mi tym drutem w mózgu. Niby nie bolało, bo po takiej ilości pejnkilerów mógł mi  tę rękę uciąć i też bym nie poczuła. Ale przyjemne to nie było, co to, to nie. Poziom przyjemności na poziomie tej, którą czuje kurczak, któremu ukręcają łeb. A kiedy pejnkilery przestały działać, to się dopiero zaczęło. 
Bolibolibolibolibolicholerajakboliolabogajakboligdziesątepysznepigułeczkiprzeciwbólowedawaćmijetudocholery.

Łyknęłam i w kimono, wiadomo, ból trzeba przespać. No to go przespałam. Dwie godziny później obudziłam się już bez bólu głowy ale za to z okrutnym bólem dużego palca u stopy, wiecie, tego który mi jakiś czas temu zzieleniał. 
I teraz przechodzimy do drugiego primo.

Bo po drugie primo, to ten palec już mi się właściwie wygoił po tamtym wypadku, co go kiedyś miałam, ale tydzień temu pechowo odkurzacz, ciężkie bydlę, wypadł mi z rąk i złośliwie uderzył właśnie w ten palec. Drań. Ale przyłożyłam mrożone mięso mielone mieszane (połowa wieprzowinki, połowa wołowinki - polecam, na ból idealne) - z braku lodu (kto znowu w tym kurniku nie zrobił lodu??? acha, no prawda, ja) i jakoś przeszło. Aż do wczorajszego popołudnia, kiedy to palec zabolał okrutnie, zzieleniał i spuchł. Niedobrze. Niedobrzeniedobrzeniedobrze. 

No i wczoraj rano wylądowałam u kolejnego miłego pana dohtora.

Pan dohtor - Dzień dobry, co pani dolega.
Ja - Palec.
Pan dohtor - Pani pokaże ten palec... ooooo jak ślicznie... taaaa.... a tutaj.... o jak pięknie... nonono...cudnie. No, proszę pani, to co, zdejmujemy paznokieć.
Ja - WTF????
Pan D. - No bo tu taka mała infekcyjka się wdała. O o tutaj. Więc i tak sam odpadnie, ale możemy skrócić mękę i go zdjąć. Tu i teraz.
Ja (no dałabym sobie rękę uciąć, że oko mu błysnęło i w myślach już zacierał rączki - następny seryjniak??) - A da się jakoś inaczej?
Pan D (wyraźnie zawiedziony) - Nooo możemy moczyć w jodynce, łykać antybiotyk i czekać aż sam zejdzie. Ale (z nadzieją na przekonanie) - dwa tygodnie alkoholu nie będzie mogła pani pić!
Ja (czy wyglądam na alkoholiczkę??) - To ja tę jodynkę poproszę. 

No to mam - dwa tygodnie bez dobrze zmrożonego białego winka, które uwielbiam pasjami, za to z dwiema fiolkami antybiotyku. I łapą bolącą po szczepieniu na taką fajną chorobę, tężec się nazywa. Tak na wszelki wypadek. No i oczywiście przynajmniej dwa tygodnie bez Smoczyc, Mojej Ulubionej Staruszki i Pakerów  (bo ostatnio wysłali nas na inną siłownię, bo w naszej remont i tam w tej nowej jest Klub Pakera, do którego oczywiście należy Moja Ulubiona Staruszka, razem z sześcioma dużymi, wytatuowanymi panami).
No chorera jasna szlag.

PS. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo kiedy Król Kurnika po sesji z Dohtorem odwoził mnie do domu, przy okazji wygadał się, że mieliśmy w naszym spokojnym, sennym miasteczku swojego własnego seryjniaka. Nazywał się John Wayne Gacy i był przykładnym obywatelem, angażującym się w politykę, życie społeczności, zabawiającym dzieci po godzinach w przebraniu klauna (stąd jego  czarujący przydomek "Killer Clown") a nocami pozbawiającym życia niewinnych chłopców. Około trzydziestu chłopców.
Słodziak.
Każda pora jest dobra na uzupełnianie swojej wiedzy, no nie? Dzięki, Królu!!!!!!!!!

I niby go stracono całe lata temu, to jednak jakoś tak nieprzyjemnie mi się zrobiło. Jest  już grubo po północy, Król śpi jak zabity a Mr. T. jeszcze nie wrócił, okna są otwarte i chyba słyszę dziwny dźwięk. Coś jakby skrobanie. Czy leci z nami pistolet?

2 komentarze:

  1. Biedactwo, mam nadzieję,że nie masz uczulenia na środek, którym wypełniają ząb celem umartwienia go. Ja miałam i z wielką radością poddałam się usuwaniu nerwu pod zastrzykami, byle już nie bolało po tym czymś, na co reszta świata nie ma uczulenia.A ja palec przytłukłam sobie kanapą i pękł mi paznokieć paluch spuchł i mocno krwawił.Po 4 godzinach spędzonych na ostrym dyżurze(chirurg właśnie operował kogoś bardziej poszkodowanego)dostąpiłam zaszczytu i zostałam umieszczona na stole zabiegowym.I stał się cud- pan chirurg popatrzył na palec, podumał i orzekł " iii, tylko zdezynfekujemy, zawiniemy ciasno, samo się zrośnie" i potraktował mi palec jakimś plastrem, który miałam usunąć po 7 dniach nie mycia połowy stopy. No i miałam leżeć z lodem 3 x dziennie po 10 minut.Rtg nie wykazał żadnego złamania, rana była czysta, bo w domu natychmiast ją potraktowałam hektolitrem wody utlenionej i tym sposobem uniknęłam zrywania paznokcia. I znając z własnych przeżyć Twoje dolegliwości, serdecznie Ci współczuję.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście nie mam uczulenia ale i tak nie pałam zachwytem na myśl, że znowu tym drucikiem... A mój paznokieć nie chce sam znowu przyrosnąć, zdrajca. Dlaczego??? Miałam iść dzisiaj na plażę a w poniedziałek poznać Pakerów i zapytać, jak wyhodować sobie kaloryfer na brzuchu i w ogóle pozbawił mnie wielu przyjemności. Ja się nie zgadzam!

    OdpowiedzUsuń