piątek, 23 lipca 2010

Brodawki, ropuchy i morderstwo na cmentarzu

Jaka jest wasza ukochana książka z czasów dzieciństwa? Ta, którą czytaliście z wypiekami na twarzy i która wywoływała ataki niepohamowanego śmiechu? Do której lektury zawsze wracacie, niezależnie od tego, ile razy ją czytaliście i ile macie lat? Dla mnie to „Przygody Tomka Sawyera” Marka Twaina (ach ta scena pocałunku Tomka i Becky – pierwsza erotyczna scena mojego dzieciństwa:-)). Mogę ją czytać w nieskończoność. O łowieniu ryb, dowcipach robionych nauczycielom i ciotce, malowaniu płotu, Mississippi, jaskiniach i Indianinie Joe.

I dlatego jednym z kultowych miejsc zawsze będzie dla mnie Hannibal w stanie Missouri, gdzie dzieciństwo spędził Samuel Langhorne Clemens, znany bardziej jako Mark Twain.* To właśnie tutaj, gdzie znał wszystkie kąty, a każdy kojarzył mu się z latami dzieciństwa,  umieścił akcję jednej ze swoich najsłynniejszych książek. To właśnie tutaj Tomek malował płot, zgubił się z Becky Thatcher w jaskiniach i uciekł  razem z Huckleberrym Finnem na jedną z wysp. Wybraliśmy się tam jakiś czas temu, obejrzeć miejsca znane z książki i zobaczyć potężną Mississippi, która przewija się w tylu amerykańskich powieściach i od dawna rozpalała moją wyobraźnię.
Wyjechaliśmy wcześnie rano, jako że w jedną stronę od nas, z Krainy Skunksów, jedzie się pięć godzin. Ale co za przyjemna jazda - szeroka autostrada, mały ruch na drodze a kiedy w końcu kilka kilometrów za miastem zniknęły stojące przy drodze gigantyczne billboardy, ukazał się nawet kawałek krajobrazu. Całkiem przyjemnego dla oka krajobrazu - a to lasek jakiś niewielki, a to kolorowe osiedla, a to malowniczo położona na środku pustki farma, otoczona strzelistymi drzewami. Wielkie Równiny ciągnęły się przez całe kilometry aż do samej Mississippi. Po przejechaniu mostu na rzece krajobraz nagle się zmienił - równiny zastąpiły wzgórza porośnięte strzelistymi drzewami i zielonymi kobiercami traw. Hannibal znajduje się zaraz za mostem w otoczeniu malowniczych wzniesień i gęstego lasu a domy dochodzą niemal do samej rzeki.
Jednak zanim udaliśmy się na zwiedzanie miasta, popłynęliśmy w rejs. Niestety, nie parostatkiem ale jednak co rejs po Mississippi, to rejs po Mississippi:-) Nawet jeśli towarzyszy wam banda rozwrzeszczanych dzieciaków, które ma się ochotę po kolei wrzucić do rzeki:-) A oto widok – na miasto i wyspę, na którą uciekli Tomek i Huckleberry. Domowa Wytwórnia Filmowa ma zaszczyt zaprezentować film autorstwa nieocenionego Towarzysza Życia. Ten pan za sterem na początku to oczywiście Mark Twain.


Widok z rzeki na miasto...




...na słynna wyspę...


...i okolicę.

Po zejściu ze statku kurc galopkiem udaliśmy się do samochodu a potem na pełnym gazie wyjechaliśmy z miasta w kierunku jaskiń – te małe potwory też się tam wybierały! Na szczęście na miejscu okazało się, że nie musimy z nimi zwiedzać, my i jeszcze jedna para z Szikagowa, dostaliśmy osobnego przewodnika i udało nam się zacząć zwiedzanie przed rozwrzeszczaną bandą. Uff.
A to już jaskinie – pamiętacie to miejsce, gdzie Tomek zgubił się z Becky w trakcie szkolnej wycieczki i gdzie Indianin Joe dokonał swojego żywota? No to właśnie tu.



 A to już pomnik Tomka i Hucka

I dom Marka Twaina, a zarazem bohatera jego powieści

Słynny płot

Dom Becky, w którym teraz znajduje się lodziarnia

Samo miasto zrobiło na nas przygnębiające wrażenie. Główna ulica piękna i zadbana, z kafejkami, galeriami i sklepami z pamiątkami. Ale wystarczy odejść w bok i domy zaczynają straszyć pustymi, zakurzonymi wystawami, zabitymi deskami drzwiami i powiewającymi na wietrze kartkami "Do wynajęcia", "Na sprzedaż". Tylko że nikt nie chce ani wynajmować, ani kupować. Mieszkańcy opuszczają miasto -  recesja dotarła również tutaj.

Główna ulica miasta - kafejki, galerie, sklepy z pamiątkami 
- wszystko jeszcze otwarte

A to już boczne


Nieczynne kino i pozamykane od kilku miesięcy sklepy

Zamknięty na głucho hotel

Budynek z kolumnami to bank



A te cudeńka - kilka ich było
-jeździły po miasteczku. Prawda, że piękne?


A to już miasto widziane ze wzgórza, zwanego Lovers' Leap.


Indiańska legenda głosi, że dawno temu zakochali się w sobie dziewczyna i chłopak, pochodzący z dwóch wrogich plemion, mieszkających w tej okolicy. Ponieważ ich rodziny nie zgadzały się na małżeństwo, młodzi postanowili razem popełnić samobójstwo i  skoczyć ze wzniesienia do rzeki. Na wzgórzu do dnia dzisiejszego znajduje się ich podobizna.


Wracaliśmy z otwartymi oknami, słuchając głośnej muzyki i śpiewając do wtóru. Słońce zachodziło a niebo przybierało fantastyczne barwy nad rozległymi polami, ciągnącymi się aż po horyzont. Droga była niemalże pusta. Nagle po prawej stronie zobaczyliśmy morze czerwonych światełek – zapałały się i gasły w równych odstępach czasu, w różnych miejscach. Wyglądały niesamowicie. Głowiliśmy się długi czas, co też to może być. Zagadka sama się rozwiązała po przejechaniu kilkunastu kilometrów. To ogromne farmy potężnych wiatraków, które na szczycie miały umieszczone czerwone lampki, mające zapewne ostrzegać pilotów małych samolotów przed nadmiernym opuszczaniem się nad ziemię. Zapałały się i gasły co chwila w innym miejscu, aby widzieli, jak daleko ciągnie się farma. Banalne, jak się wyjaśni, prawda? Ale wygląda naprawdę tajemniczo i pięknie. Bajeczny widok.


*  Jego pseudonim pochodzi zresztą z czasów, które spędził w Hannibal (zanim jego żądny przygód duch nie zaprowadził go na Zachód, gdzie pracował między innymi w kopalniach srebra w Nevadzie i  jako poszukiwacz złota w Kalifornii), kiedy pracował jako pilot parostatków na Missisipi. Mark twain to nic innego, jak zawołanie pilotów, sprawdzających głębokość rzeki w danym miejscu i oznacza dwa sążnie głębokości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz