sobota, 18 września 2010

Post o niczym i mózg się lasuje

Czasami tak się zdarza, że literki nie składają się w słowa a słowa w zdania. Czasami tak się zdarza, że choćby człowiek bardzo chciał coś powiedzieć albo napisać, to jednak nie idzie. No żadną miarą nie idzie. I naszemu człowiekowi też się coś takiego przytrafiło. Absolutny brak weny. Absolutny brak interesujących rzeczy do powiedzenia. Może to ta pogoda tak na człowieka wpływa, no bo co człowiek ma czuć, jak jednego dnia aura zwodzi go pięknym letnim słońcem, błękitnym niebem i złotymi liśćmi tańczącymi w ciepłym wietrzyku a następnego straszy grzmotami, błyskawicami i rzęsistą ulewą. Albo - co gorsza - mdławą mżawką, która nic tylko mży i mży, nic dramatycznego sobą nie przedstawiając. No pochlastać się można. 
Może też na człowieka wpływa tak brak kontaktu z ulubionym łonem człowieka-członka swojej małej społeczności, zwanym dom kurtury, a dokładniej brak kontaktu z Ulubioną Staruszką, Weteranami, Klubem Pielęgniareczek i Smoczycami. Niestety, proces rekonwalescencji dużego palca u stopy człowieka, przejawiający się schodzeniem paznokcia, przedłuża się i za nic nie da się założyć obuwia sportowego, wymaganego w sali sportowej. A hantle podnosić w szpilkach to jakoś nie halo, co nie? Pewnie moi weterani od razu zadzwoniliby po sympatycznych panów z białymi kaftanikami, zawiązywanymi na plecach, którzy ciupasem odstawiliby mnie do jakiegoś sympatycznego ośrodka zamkniętego, każąc jeszcze sobie płacić za dojazd. A więc przymusowy odwyk i odosobnienie do czasu, aż chorerny paznokieć w końcu raczy odłączyć się od reszty ciała. No chorera jasna szlag.
Być może też wpływ na zanik weny ma fakt przedłużania się kompletowania dokumentów, niezbędnych do włączenia się w szeregi ludu pracy. Jak napiszę, że się człowiekowi już mózg lasuje od tego nie-pracowania, to będzie i tak mało. Oczywiście w kurniku ZAWSZE jest coś do zrobienia, dużo "cosiów", ale. Ale sami wiecie, jak to jest. 
Są oczywiście i pozytywne aspekty pozostawania w kurniku takie że człowiek wypróbowuje WSZYSTKIE przepisy po kolei, które zamieszczane są na ulubionych blogach kulinarnych. Efekty różne, nie zawsze zamierzone przez autorów, ale któryż autor jest w stanie przewidzieć, że gdzieś jakaś roztrzepany człowiek zamiast łyżeczki soli, zalecanej w przepisie, wsypie łyżkę i to słusznych rozmiarów. Na szczęście człowiek próbuje wszystkiego, co ugotował, zanim poda na stół, więc zawsze można efekty roztargnienia sprytnie ukryć w szafce i podać coś z zamrażarkowych zapasów, skrzętnie gromadzonych przez zapobiegliwego człowieka, co pozwala uniknąć wielu nieszczęść a nawet rozwodu. No cóż, nie każdy jest od razu Gordonem Ramseyem albo niejaką Nigellą, co poradzić na to, że był kulinarnym abnegatem przez trzydzieści lat. 

Sami widzicie - nic się nie dzieje. O czym tu pisać.

6 komentarzy:

  1. No i dosyc sporo napisalas cos o niczym,co w rezultacie okazalo sie o czyms(tez juz chyba bredze:))
    Ja jak cos przesole to mowie ze jestem zakochana,a w kim?jesli slysze pytanie:
    --oczywiscie ze w tobie kochanie:)
    A jesli troche przesolone danie moze byc problemem wielkiej wagi
    ...to worek soli mu na droge...
    Tak czasem bywa ze nie tylko slowa i mysli nie skladaja sie w jakas logiczna calosc .
    Zdaza sie tez zrobic cos bez sensu.
    Milej soboty,niedzieli i powrotu palca do zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak wiesz, nie pocieszam, bo nie umiem, ale u nas też pogoda tak jakby nie na poziomie. Dochodzi do tego,że pieję z zachwytu, jeśli nie pada. Dziś to nawet było ciut słońca, ale wiało i kłębiły się czarne chmury.Nie wiem dlaczego nie ma takiej mojej ulubionej jesieni, czyli szaroniebieskiego nieba, słońca,łagodnego ciepełka.Szkoda,że nie usunęłaś tego paznokcia chirurgicznie, krócej byś cierpiała, bo nim Ci nowy odrośnie to jeszcze sporo wody upłynie.Nie smuć się brakiem weny, to żaden feler, to coś co mija.Spróbuj zrobić w domu coś "własnymi rękami", choćby korale z makaronu typu kolanka, pomaluj je, polakieruj, albo coś innego- coś, co będzie Twoim dziełem.To nie musi być jakieś arcydzieło-może być broszka z modeliny, jakaś ozdóbka, może coś szydełkiem albo jakiś efekt uzyskany wiązaniem supełków.Pewnie mi nie wierzysz, ale każdy drobiazg wykonany własnoręcznie przynosi człowiekowi radość.Bo człowiek jest stworzony do tworzenia, to nadmiar cywilizacji odzwyczaił nas od tworzenia.
    Przypomnij sobie co lubiłaś robić jako mała dziewczynka, to wcale nie było tak dawno, jesteś jeszcze b.młoda, na pewno pamiętasz.Może lubiłaś rysować? a może coś lepić? Spróbuj robić to teraz.To dobre lekarstwo na troski i zniechęcenie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o kochana :) te szpilki na siłowni to całkiem całkiem:) ja kiedyś widziałam panie w szpilkach wspinające się na Śnieżkę (absolutnie nie mam tu na myśli Królewny- choć panie pewnie do roli Królewny aspirowały), a na fitness przychodziła pewna dziewczyna w baletkach na obcasie:) z cekinami;) i dziwiła się, że na fitnessie się ćwiczy a nie tańczy do muzyki:)
    pogodowo ostatnio nie narzekam, ale z weną też różnie;) przekichane głównie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana Lotnico. Proszę to jest dar napisać coś, kiedy na poczatki nie wie się co :) Brawo! NIe dziwię się, ze kobieta a takim temperamencie jak Ty usycha powoli w domu. Znam to dokladnie. Ja mam teraz nadmiar pracy, ale bywa tak, ze nie mam nic. Wsłuchaj się w Przyrodę, NIebo, dźwięki... Mnie to pomaga, jak medycja. I twórz, jak mała dziewczynka, bo w tym jest piękno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co jak co, ale takie pisanie o niczym jest bardzo interesujące. Nie można, Lotnico, wymagać od życia, żeby wyglądało jak film akcji :) Toż to człowiek by się zajechał po dwóch dniach na śmierć.
    W moim regionie globu słońce, chmury, ulewy, burze, słońce... i tak w kółko. Czyli jak i u Ciebie. Weny brak kompletnie. Nic nie piszę. Jak przyjdzie to napiszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Maga, bezsens to jest to, co mi najlepiej ostatnio wychodzi, więc rozumiem doskonale:-)

    Anabell, problem w tym, że ja od dziecka najbardziej lubiłam... pisać:-))) żadne inne prace ręczne mnie nie pociągały, no, poza malowaniem księżniczek:-)))))))))

    Kaś, ja widuje u nas na siłowni od czasu do czas taką starszą panią w złotych bucikach na obcasie, bluzce w panterkę (pani leciwa ale bluzka prześwituje że ho ho:-) ). Do tego obcisłe skórzane spodnie, pełen makijaż, ogromne okulary przeciwsłoneczne na nosie i świeżo ułożona fryzura. Pedałuje dostojnie wolno na rowerku, czytając gazetę i uśmiechając się z wyższością i pobłażliwie. Jak angielska królowa nie przymierzając. Mam ogromną ochotę zawsze zrobić jej zdjęcie na tym rowerku:)

    Butterfly ja tworzę, tworzę - kolejne ulepszone wersje zupy pomidorowej:-) czekam cierpliwie, jak się ogarniesz i znajdziesz przepis na chleb z maszyny, bo nie ma piękniejszego aktu stworzenia, jak własnoręcznie upieczony chleb. No, poza tworzeniem dzieci, ale z tym jeszcze poczekam:-)))))

    Kurko masz rację:-) może ten brak weny spowodowany jest pogodą i przesileniem jesiennym? Trzeba czekać jak nic:)

    Pozdrawiam niedzielnie Was wszystkie:-)

    OdpowiedzUsuń