Jestem zestresowana. Powinnam zmienić przydomek na Kłębek Nerwów. Papierkowe sprawy przedłużają się w nieskończoność, przyprawiając mnie o palpitacje serca, pogoda wariuje (mieliśmy dziś kolejną ogromną burzę z piorunami nad lotniskiem - nie wiem dlaczego, ale wszystkie burze się nad nim zatrzymują a pioruny walą jak oszalałe; tak na marginesie - ciekawe, jak to jest, być w samolocie w czasie takiej potężnej burzy) a z nią moje ciśnienie, jak to meteopaty, no i ciągle jestem na serialowym odwyku. Bo my z Towarzyszem jesteśmy absolutnymi fanami Dr. House'a i Dextera. Maniakami, nieprawdaż. A tu całe lato niestety odwyk, przedłużający się coraz bardziej, a wiecie jak jest na odwyku - człowiek miejsca sobie znaleźć nie może, szuka czegoś w zastępstwie, w końcu staje się nerwowy i powarkuje na wszystkich. No, to wiecie, jak wygląda kura na odwyku. Wkurzona kura na odwyku. Barrrrdzo wkurzona kura, którą pozbawiono ulubionych seriali. Może się to zakończyć przemocą domową albo innym przestępstwem, jeśli Fox się nie pospieszy z emisją. Lojalnie uprzedzam. Nieprawdaż.
A w dodatku w dzisiejszych niusach wyczytałam, że niejaki Sami Hassoun, 22-latek z Libanu, amerykański rezydent, miał w nocy z soboty na niedzielę podrzucić bombę do kosza na śmieci niedaleko stadionu Cubsów, Wrigley Field, jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w sobotnią noc, wypełnionych nocnymi klubami. Miejsce w dodatku wyjątkowo zatłoczone w ostatni weekend z racji koncertu jakiejś lokalnej gwiazdy. Na szczęście (?) czujne efbiaj czuwało, inwigilując młodzieńca już od czerwca i sprzedając mu fałszywe materiały wybuchowe oraz aresztując zaraz po podrzuceniu plecaka. Nasi dzielni agencji nie dadzą nam zginąć, trzymając rękę na terrorystycznym pulsie!
I wszystko byłoby pięknie, terrorysta aresztowany, atak udaremniony, gdyby nie szczegóły tej mrożącej krew w żyłach sprawy, która zaczęła się kilka miesięcy temu. Hassoun w rozmowie z kolegą miał powiedzieć, że dobrze by było podłożyć bombę pod to skorumpowane miasto. Albo zatruć wodę w miejskim wodociągu. Albo najlepiej całe Jezioro Michigan. Albo odstrzelić burmistrza (co w mieście, słynącym z korupcji z coraz bardziej skorumpowanymi burmistrzami na czele wielu ludziom mogłoby wydawać się całkiem sensowne). Kolega skrzętnie doniósł władzom o marzeniach druha, z którym niezwłocznie skontaktowali się agenci efbiaj, incognito albo inne in blanco, pomagając zrealizować niecodzienne marzenia, namawiając, planując i dostarczając materiały wybuchowe, te fałszywe, a w końcu go aresztując.
A ja się zastanawiam, na ile ten 22-latek rzeczywiście chciał dokonać ataku terrorystycznego, a na ile była to manipulacja naszych dzielnych agentów. Czy rzeczywiście chodziło o aresztowanie terrorysty, o którym władze same powiedziały, że nie był związany z żadną grupą a kierowały nim względy finansowe (hm, tego nie rozumiem) oraz polityczne, czy po prostu potrzeba było władzom spektakularnego zwycięstwa, którym można pochwalić się w mediach. Pokazania społeczeństwu, że władza czuwa i działa, czujna, zwarta i gotowa.
I nie zrozumcie mnie źle - potępiam wszystkie takie ataki. Bezsensowne mordowanie ludzi. Wszystkich tych samobójców, obwieszonych materiałowi wybuchowymi, którzy w słoneczne poranki wchodzą do autobusów, wypełnionych kobietami i dziećmi, jednym ruchem ręki wysyłając ich i siebie samych prosto do raju. Tylko bardzo nie lubię, jak robi się ze mnie głupa. A jakoś tak mi się po głowie kołacze, że ktoś tu usiłuje nas ciut przerobić. Wała z nas robi, nieprawdaż. A tego bardzo nie lubię. Oj jak nie lubię.
No i takie to wieści z kurnika małego i dużego. Zainteresowanych informacjami o bomberze odsyłam tutaj, polecam komentarz pod artykułem, jakże zbieżny z moimi niecnymi podejrzeniami. Jak widać, nie tylko mnie ta cała sprawa podejrzanie zalatuje. Ani chybi zalatuje. Siur, ze hej, jak mówią chicagowscy górale z Zakopca.
PS. A jak ktoś mi doradzi, co ugotować na obiad dwóm mężczyznom, z których jeden nie jada ryby a drugi wieprzowiny, za to obaj jedzą kurę, przy czym jeden tylko pierś a drugi wszystko, jak obleci, to wyślę mu wirtualnego buziaczka:-) I proszę nie ściągać przepisów z blogów kulinarnych, bo te to już chyba wszystkie wypróbowałam:-)
PS2. I lepiej, żeby doradzały kobiety, bo jak się Towarzysz Życia dowie, że przesyłałam jakieś buziaczki, nawet wirtualne, obcym mężczyznom, to będziemy mieć domestik wajolens. Czyli przemoc domową po hamerykańsku. A za to tu wsadzają za kratki a nie głaszczą po główkach, jak w ojczyźnie miłej. Więc może być groźnie, hm hm.
No. To by było na tyle. Dzień dobry i dobranoc Państwu.
PS. A jak ktoś mi doradzi, co ugotować na obiad dwóm mężczyznom, z których jeden nie jada ryby a drugi wieprzowiny, za to obaj jedzą kurę, przy czym jeden tylko pierś a drugi wszystko, jak obleci, to wyślę mu wirtualnego buziaczka:-) I proszę nie ściągać przepisów z blogów kulinarnych, bo te to już chyba wszystkie wypróbowałam:-)
PS2. I lepiej, żeby doradzały kobiety, bo jak się Towarzysz Życia dowie, że przesyłałam jakieś buziaczki, nawet wirtualne, obcym mężczyznom, to będziemy mieć domestik wajolens. Czyli przemoc domową po hamerykańsku. A za to tu wsadzają za kratki a nie głaszczą po główkach, jak w ojczyźnie miłej. Więc może być groźnie, hm hm.
No. To by było na tyle. Dzień dobry i dobranoc Państwu.
Przepis dostaniesz na pocztę. I podzielam Twoje podejrzenia, mam wrażenie, że gdyby naprawde kogoś złapali, nie ćwierkaliby o tym na lewo i prawo.
OdpowiedzUsuńMiłego.;)
Krótko mówiąc władze same zoorganizowały atak a potem go udaremniły. To się nazywa prowokacja na wielką skalę. Do niedawna podobne akcje prowokacyjne prowadził polski CBA, po wielu aferach wreszcie się uspokoiło. Oczywiście CBA nie prowokowała terrorystów tylko polityków i biznesmenów, na tej samej zasadzie jak amerykańscy agenci. Napisałam wiersz dla Ciebie, nie podobał się? ;) Napisz, czy masz przepis juz czy nie, na ten obiad, w razie czego, coś wymyslę.
OdpowiedzUsuńTak mi jakos chodzi po glowie ze butterfly ma racje,wiele jest robione pod publiczke.Podaja nam na tacy to co ich zdaniem chcielibysmy uslyszec.
OdpowiedzUsuńJak mocniej zaglebiam sie w tematy to szybko sama sobie robie zimny prysznic zeby nie dac sie zwariowac.
DZIEWCZYNO odpusc,nie zadreczaj sie.
Jesli ryby i wieprzowina be,to zamiast kurczaka mozna zrobic steka(chyba kazdy facet lubi).
Trzymaj sie,wszystko napewno bedzie OK.
Lotnico, drobiu drogi! Dałam Ci małą podpowiedź kulinarną u mnie. Poza tym, jeśli jeszcze nie robiłaś czegoś takiego, jak "kurczak po meksykańsku" (sos m.in. z powideł- wcale nie pikantne, jeśli nie chcesz) to daj znać - podeślę przepis).
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Mnie też chodzą po głowie skojarzenia z naszym CBA - sprytnie przeprowadzona prowokacja, odpowiednio dobrana osoba i mamy spektakularny sukces, odtrąbiony w prasie. Jest się czym chwalić, nikt nie może im zarzucić, że nieroby. A prawdziwych terrorystów łapią po cichu... Znaczy, mam nadzieję, że łapią, bo ja się tu kręcę po takich ruchliwych i tłocznych miejscach, jak centrum miasta i inne kolejki podmiejskie oraz imprezy kulturalne, tudzież sportowe...hm hm.
OdpowiedzUsuńAnabell ---> przepis dostałam, dziękuję serdecznie:-) dam znać, jak rezultaty, jak tylko dorwę świeżą kurę:-)
Butterfly ---> dopiero dzisiaj zaczęłam zaglądać na blogi, jakoś tak nastroju brakowało... wiersz piękny, bardzo Ci dziękuję, kochana.
Przepis dostałam od Anabell miłej, więc na razie jestem uratowana. To przepis na kurę faszerowaną i natchnęło mnie to pewnym pomysłem - jak już wypróbuję Jej przepis na nadzienie, spróbuję też z innymi. Coś czuję, że domowników czeka teraz Miesiąc Faszerowanej Kury :-))))))
Maga---> nie zadręczam się takimi rzeczami, lubię tylko wiedzieć, co się dzieje dookoła, na tej samej zasadzie śledzę wydarzenia tutaj i w Polsce, żeby być na bieżąco. A o tym "terroryście" napisałam, bo nie lubię, jak się ze mnie głupa robi. Przypomniały mi się niedawne akcje naszego rodzimego agenta Tomka i mi się skojarzyło, że wszędzie na świecie wykorzystują te same mechanizmy.
A teraz, kochana, coś, w co nie uwierzysz. Szokująca, ale prawdziwe. Też o tym nie wiedziałam. Też żyłam w błogim przekonaniu, że KAŻDY FACET LUBI STEK. Nawet się w owe steki kiedyś zaopatrzyłam. Niepotrzebnie. Sama musiałam wtrąbić półtorej kilo, bo okazało się, że trafiłam na jedynych na kuli ziemskiej facetów, którzy do steków mają stosunek nader oziębły:-))))))))))))
Kurko ---> przy piosence tak się obśmiałam, że aż mi mascara spłynęła:-)))))) toż to nasz hymn! może - skoro już hymn mamy - założymy partię? Zobacz, jaki potężny będziemy mieć elektorat!
Przepis na meksykańską kurę chętnie wypróbuję, może kiedyś przy okazji wrzucisz na bloga, to inne dziewczyny (albo panowie, żeby nie było, że dyskryminuję, w końcu moim guru w kuchni jest mój dobry przyjaciel - mężczyzna!!! on to potrafi gotować!) też skorzystają?
Pozdrawiam serdecznie z deszczowego Szikagowa:-)))
To trafily sie Tobie istne perelki:))
OdpowiedzUsuńA moze faceci cos ugotuja:)
Oj tak, Maga, istne perełki:-))))) a gotowania obiadu przez Perełki wolę nie ryzykować, oni - jak sami mówią - nawet wodę na herbatę przypalą:)
OdpowiedzUsuńA teraz mnie naszła taka niecna myśl, pewnie pod wpływem tych spisków, że może z tym przypalaniem wody to też jakaś ściema i w ten sposób się migają od gotowania:-)) Groźbami się migają, małe sprytne dranie:-))))))
OdpowiedzUsuń;) na serialowy problem mam radę (lepszą niż przemoc ;p) - Internet się nazywa... :) można sobie ściągnąć serial lub na portalu odpowiednim zobaczyć :)
OdpowiedzUsuńA danie? Makaron :) z pesto :) mniam! I parmezan do tego :)
Mmmm :)
Mała Mi, tylko że to nowe odcinki, jeszcze nie emitowane w tv, więc i na necie jeszcze nie ma. Ale odwyk dziś się kończy, Showtime właśnie pokazuje nowy odcinek Dextera, więc jutro pokaże się w necie:-) Huurrraaa:-) a jeśli nie znasz tego serialu, gorąco polecam - historia seryjnego mordercy z zasadami, który zabija tylko innych seryjnych morderców, z świetnie zarysowanymi postaciami i dowcipnymi dialogami. Dla mnie bomba:-)
OdpowiedzUsuńCo do pesto, to też je uwielbiam, ale jeden z domowników nie uznaje obiadów bezmięsnych:-) Trochę to wszystko pokomplikowane:-))))