środa, 13 października 2010

Amok

Supermarkety mnie ogłupiają. Też tak macie? Ta muzyczka, przy której chce się płakać albo przynajmniej tańczyć coś bardzo przytulanego, to dziwne światło, od którego bolą oczy a mięso i warzywa wyglądają na tak świeże, jakby przed sekundką ktoś je zdjął z taśmy produkcyjnej, ten zapach świeżo upieczonego pieczywa, który nęci od progu. No i oczywiście wszystkie te kolorowe pudełeczka i torebeczki, z których każde krzyczy na swój sposób "Mnie weź! mnie! mnie!".
Wchodzę i sama nie wiem, kiedy wyłącza mi się świadomość. Po pewnym czasie, pewnie w chwil ciszy pomiędzy kolejnymi piosenkami, budzę się z letargu gdzieś między półkami, nie pamiętając, co robiłam w trakcie ostatniego kwadransa, z wózkiem wypchanym wszystkimi towarami, które widziałam na reklamach w ubiegłym tygodniu. Gdyby nie przerwa w piosenkach, hipnoza pewnie trwałaby dalej a ja ocknęłabym się dopiero na parkingu po wyjściu ze sklepu, z pełnym wózkiem tego szajsu. A w dodatku zawsze włóczy się za mną jakiś ochroniarz, popatrując, co też ta baba z błędnym spojrzeniem będzie chciała świsnąć. Pewnie przyzwyczajony jest do statecznych gospodyń domowych, które zniewolone tą popapraną atmosferą, wkładają tampony do torebki, zamiast do koszyka. Wcale im się zresztą nie dziwię, sama nie wiem, co robię w chwilach, kiedy wyłącza mi się świadomość. Dziwne uczucie.
Dzisiaj też tak miałam. Weszłam, zapadłam w letarg i obudziłam się dopiero kiedy potrącił mnie jakiś facet. Stałam przed ladą chłodniczą z rybami i wpatrywałam się w filety z pstrąga. I chyba robiłam to dość długo, bo chłopak za ladą wyglądał na lekko zdenerwowanego. Kiedy zajrzałam do koszyka, między wszystkimi potrzebnymi mi produktami znalazłam maść na odparzenia, spray na robaki i kilka kolorowych pocztówek zapraszających na uroczystość z okazji dziesiątej, dwudziestej i dwudziestej piątej rocznicy ślubu. Jak widać w tym amoku zachowałam resztki rozsądku i zrobiłam zakupy na zapas. Chyba nie muszę mówić, że nie potrzebowałam żadnej z tych rzeczy? I że za plecami stał wielki Murzyn i choć bardzo udawał, że nie jest tym, kim jest, to jednak na kilometr czuć było, że to sklepowy tajniak? Nie, proszę pana, nic nie rąbnęłam. Przynajmniej tak mi się wydaje...
Zostawiłam koszyk z zakupami i uciekłam, z obawy że jak skończą nadawać reklamy przez sklepowy radiowęzeł i włączą tę durną muzyczkę, znowu utknę. Wybacz kochanie, dziś obejdziemy się bez obiadu.

12 komentarzy:

  1. Taki stan amoku jest mi znany. Może nie akurat w supermarketach, bo te staram się omijać, ale potrafię kupić całą masę niepotrzebnych rzeczy. Amoku zakupowego dostaję w księgarniach, sklepach plastycznych, w sklepach z komputerami i jeszcze paru innych:)))))))))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Iiii tam, ja wpadam w zupełnie inny amok, bo: 1.nie wiem dlaczego zmienili kolejny raz miejsce, w którym kiedyś były herbaty i muszę się wlec i ich szukać, 2. muzyka zawsze rzępoli to, czego ja nie trawię, 3. jest mi gorąco i duszno, 4. owoce są nawet ładne, ale brzoskwinie są chyba zrobione z kamienia, więc jestem zła, pędzę niczym struś Pędziwiatr po sklepie i nie zwracam uwagi na resztę towaru. No a potem stoję w najwolniejszej kolejce do kasy i obiecuję sobie,że więcej tu nie wrócę. Wracam za tydzień i historia się powtarza.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobrazilam sobie Ciebie z tym blednym wzrokiem miedzy regalami:))))
    Ja zdecydowanie tak nie mam,moj piekny za to jak wlezie miedzy regaly to trzeba miec na niego nastawiony GPS.
    Natomiast ja jak potrzebuje czegos to lece w konkretnym kierunku,biore i spadam.Nawet jak mam kupic sobie cos z osobistej garderoby,ON juz jest pierwszy i trzyma z usmiechem 50-siat biustonoszy,rownie dobrze moglabym nie wychodzic z domu,piekny mnie zaopatrzy od majtek po czapke uszatke:)))
    Generalnie odporna jestem na reklamy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wymiguje sie od zakupow jak tylko moge, nie znosze supermarketow. Ale ksiazki, bielizne i perfumy moge wybierac godzinami...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Prosta i szybka rada :) LISTA :) POLECAM!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawrócony, ja też dostaję amoku w księgarniach:-) tu potrafię utknąć na długie godziny, jeśli tylko mają fotele albo jakieś pufy czy ławeczki. Lubię przeczytać fragment książki, zanim kupię, żeby sprawdzić czy styl mi się podoba:-)
    Supermarketów raczej nie da się tutaj rady omijać, nie ma małych sklepików, niestety.

    Anabell - też nie znoszę jak mi coś przestawiają w sklepie. Wrrr, i bez tego nigdy nie mogę nic znaleźć. Nienawidzę supermarketów.

    Maga, mój Towarzysz Życia też lubi zakupy ciuchowe i ma świetny gust. Właściwie zdaję się zupełnie na niego przy robieniu zakupów. Uwielbiam to, że nareszcie facet nie marudzi przy przymierzaniu setnej bluzki, tylko z podaje kolejną mówiąc "W tej będzie ci pięknie, kochanie":-))))))

    Beatta - yes yes yes. Jak mówi nasz eksio-premier:-)))

    Mała Mi, zawsze robię listę. I zawsze jej zapominam z domu:-)))))))

    OdpowiedzUsuń
  8. O Lotnico, ja też często zostawiam liste w domu. A supemrketów nie lubię. Kręci mi sie tam w głowie, ludzie mi depczą po palcach, okropne. Jadę jak mi chemii gospodarczej zabraknie, na szczęście mamy małe sklepy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Tutaj, na przedmieściach Szikagowa, instytucja małych sklepików nie istnieje. Masz do wyboru supermarket albo supermarket. A też ich nie znoszę. Niby z wykształcenia jestem marketingowcem a i tak zawsze daję się złapać na te wszystkie sztuczki:-)))

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja mam sentyment do supermarketów. Pewnikiem dlatego, że w jednym z nich męża poznałam:) Ale w amok owszem, też wpadam. U mnie objawia się on tym, że docieram do kasy bez połowy zakupów z listy. Rozmarzenie to czy Alzheimer?;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To może mnie też regularnie w supermarketach ten Niemiec nawiedza?:-)

    OdpowiedzUsuń