Jedna ze znajomych poprosiła, żebym wyjaśniła, o czym traktowała podsłuchana w sklepie konwersacja, bo - pomimo znajomości angielskiego, nie wszystko zrozumiała:-) A więc wyjaśnienie:
Wiesz – mówi jedna pani do drugiej pani w kolejce do kasy supermarketu – on złapał już pięć tiketów (mandatów) w tym miesiącu. Nie dość, że musi iść do kortu (sądu), to jeszcze skanselowali mu insiurę (czyli firma ubezpieczeniowa wycofała się z umowy), musi teraz szybko szukać innej firmy, bo chcą z żoną na holidej (wakacje) jechać, tylko musi auto wykupić, bo mu po ostatnim tikecie stołowali (czyli odholowali po ostatnim mandacie - stołować samochód to jeden z moich ulubionych zwrotów:-). Ma pecha do kapów (policji), ale to przez to, że ma jakieś stare dijuaj na rekordzie (czyli mandat za jazdę po pijaku na koncie). A ja znalazłam nowego dzioba (pracę), tylko to daleko, hajłejem (autostradą) trzeba jechać, czasem i godzinę nawet, jak jest trefik (korek), a teraz wiesz, ciągle konstrakszyn (roboty drogowe), to lajny (pasy) pozamykane. Na domku u takich jednych będę robić, to na kantrysajdzie (tutaj - poza miastem). Dużo roboty, bo to i sprzątanie, i karpety trzeba wyklinować (wyczyścić dywany) a do tego dużo pracy w bejsemncie (piwnicy), bo ich zalało w czasie ostatniej powodzi, więc będę miała co robić. Ale nie ma co narzekać, mała idzie do hajskul (szkoły średniej), pieniądze się przydadzą. A moja starsza na wiosnę będzie miała nowego bejbika…
Nie ukrywam, że jestem podglądaczem i podsłuchiwaczem:-) Uwielbiam słuchać ludzi w kolejce do kasy, więc pewnie jeszcze kiedyś przytoczę przykłady jakichś słowotworów, które wpadły mi w ucho przy kupowaniu marchewki:-) Dobranoc wszystkim po tej i dzień dobry po tamtej stronie Kałuży:-)
To się nazywa tłumaczyć z naszego na polski... :-)
OdpowiedzUsuńRomeus, chyba się przekwalifikuję i zostanę zawodowym tłumaczem przysięgłym z naszego na polski:-))) powinnam zrobić zawrotną karierę:-)))
OdpowiedzUsuńPrzypomniała mi się opowieść koleżanki, która kilka lat była w USA i pracowała jako opiekunka pewnego dziadka. W czasie wolnym spotykała się z różnymi facetami, a swoje obawy o bezpieczeństwo wyrażała w ten oto sposób: "Wiesz, wsadzi mnie do "kara", wywiezie na "hajłej", a potem wrzuci do "lejku"...
OdpowiedzUsuń:):):)
Piękny pinglish:-) widać, że długo tu była:-)))
OdpowiedzUsuńO rany! To jakis nowy język!
OdpowiedzUsuńA juści, że nowy:-)
OdpowiedzUsuń