niedziela, 14 listopada 2010

Lodowate kuwety



No właśnie, Garfieldzie, ja też nie lubię listopada!

12 komentarzy:

  1. Witam z północnej strony :) Uwielbiam Garfielda, komiks o nóżkach jest boski! Mam parę ulubionych, jak znajdę to zalinkuję i pozwalam sobie zalinkować Ciebie u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam Panią, Pani Koala, w moim popapranym świecie:-) Już zalinkowałam, bloga z dalekiej północy odwiedziłam i pozwoliłam sobie nawet zostawić długi komentarz:-) Cieszę się, że znalazła się kolejna osoba, mówiąca ludzkim głosem:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie lubię lodowatych kuwet :)))) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ba, ja nawet dojścia do tych lodowatych kuwet nie lubię.Na szczęście dziś cudowna, jesienna słoneczna pogoda i +14 na zaokiennym termometrze. Jak dla mnie, to cała zima mogłaby być taka.
    Miłego,;)
    P.S.
    Ale już zapowiadają deszcze i ochłodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do mnie chyba to ochłodzenie już doszło, bo dzień piękny, nie powiem, ale wieczór to już zupełnie inna historia... lato chlip chlip czekaj na mnie za rok.. ;]

    ps. też tych zimnych kuwet nie lubię ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. A może by tak zamontować jakieś ogrzewanie kuwetowe?...

    OdpowiedzUsuń
  7. U nas dziwnie ciepło. Nienormalnie, 15-18 stopni w listopadzie. Mój kot ma ciepłą kuwetkę w związku z tym ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lodowate kuwety, brrr, okropieństwo:-))

    Ale Japończycy znaleźli sposób - ich "kuwety" są podgrzewane, mają automatycznie opuszczane klapy, przycisk regulujący ciśnienie wody i wiele innych udogodnień. Wszystko sterowane konsolą, która jest bardziej skomplikowana od mojego pilota to TV. Poszukajcie w necie - na zdjęciach wyglądają imponująco a Towarzysz Życia, który miał okazję wypróbować mówi, że są absolutnie odlotowe. O ile sedes może być odlotowy:-))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też nie przepadam za lodowatymi kuwetami, nie mówiąc już o wyjściu spod ciepłego prysznica!!! Mogłabym stać pod nim dzień cały :D

    OdpowiedzUsuń
  10. To jeszcze raz ja, w nurcie "nicniedziejesięprzypadkiem": oto COŚ, na co natrafiłam właśnie, aktualnie, przypadkiem:

    http://www.kciuk.pl/Japonska-toaleta-jak-z-horroru-a31791

    OdpowiedzUsuń
  11. Anulla, ależ to zwariowane:-) melodia jak z House on the Rock:-)) ale czytałam gdzieś, że w japońskich toaletach poza całym ustrojstwem, o którym pisałam wyżej, są jeszcze melodyjki do wyboru, do słuchania "w trakcie". Bowiem największym faux pas jest pozwolenie komuś, aby usłyszał, co robimy:-)

    OdpowiedzUsuń