wtorek, 4 stycznia 2011

Bliskie spotkania pierwszego stopnia

No dobra, to ja już wyleczyliśmy kaca po świętowaniu nadejścia kolejnego roku, przybliżającego nas do opadniętych biustów i pierwszych siwych włosów, możemy w końcu wrócić do normalności:-) Możemy?

No, bo ja chciałam o czymś z zupełnie innej beczki, niż świątecznego obżarstwa przykre następstwa czy  szaleństwa nocy sylwestrowej. O bliskim spotkaniu z UFO chciałam, które miało miejsce 29 grudnia 1980 roku niedaleko miejscowości Dayton w Teksasie.

Wczesnym wieczorem tego dnia dwie przyjaciółki - Betty Cash (51 lat) i Vickie Landrum (57 lat), w towarzystwie siedmioletniego wnuka tej ostatniej, Colby'ego, wracały z miasta z kolacji. Kiedy skręciły w zalesioną drogę niedaleko miasta Huffman, zobaczyły na horyzoncie jasne światło. Początkowo cała trójka sądziła, że jest to po prostu samolot, podchodzący do lądowania na pobliskim lotnisku w Houston, jednak dziwny, bardzo szybko poruszający się obiekt skierował się w ich stronę i już po chwili zawisł nad drogą przed nimi. Miał kształt diamentu a wokół środka obiektu przebiegał pas niebieskawych świateł. Z jego dolnej części co jakiś czas buchał płomień i choć samochód znajdował się mniej więcej sześćdziesiąt metrów dalej, gorąco było nie do zniesienia. "Temperatura była (...) tak wielka, że kiedy pani Landrum po gwałtownym hamowaniu oparła się o winylową deskę rozdzielczą Oldsmobile’a swej przyjaciółki, ta była tak miękka, że odcisnęły się w niej jej linie papilarne." Otaczał go tak silny blask, że wokół było jasno, jak w dzień a do tego emitował przejmujący dźwięk.

Ponieważ nie były w stanie ani przejechać pod owym obiektem, ani zawrócić auta na drodze wąskiej i grząskiej po padającym tego dnia deszczu, Vickie i Betty postanowiły wysiąść z samochodu, aby z bliska przyjrzeć się zadziwiającemu zjawisku. Jednak przerażony Colby ubłagał babcię, żeby wrócili do środka. Na zewnątrz pozostała jedynie Betty Cash, jak sama później powiedziała "zahipnotyzowana dziwnym widokiem". Kiedy w końcu otrząsnęła się z transu i postanowiła schronić w aucie, jego karoseria i klamki były tak rozgrzane, że nie była w stanie ich dotknąć. Owinęła więc dłoń kurtką, aby uchronić ją przed poparzeniem, otworzyła samochód i wsiadła do środka. Silnik jej Oldsmobile'a nie działał, choć radio nadal grało. Kobiety myślały, że to koniec świata.

Jednak świat się nie skończył a UFO po kilku minutach spokojnie oddaliło się (cały incydent trwał około 15-20 minut). Ale to nie koniec dziwnych wydarzeń tego wieczoru, bowiem Vickie i Betty zauważyły, że po kilkudziesięciu metrach dołączyły do niego dwadzieścia trzy helikoptery, z których potem część zidentyfikowały jako CH-47_Chinook i Bell-Huey, używane przez amerykańskie Siły Powietrzne. I chociaż potem rzecznik armii zaprzeczał ich obecności na tym terenie, to dwanaście śmigłowców widział tego wieczoru również miejscowy policjant Lamar Walker i jego żona oraz niejaki A. Crosby, który znalazł się dokładnie na drodze przelatujących helikopterów, a "dziwny obiekt o kształcie diamentu" zauważył również pracownik lokalnego pola naftowego (inne źródła podają, że był farmerem?), Jerry McDonald.

Kiedy dziwny obiekt oddalił się, udało się uruchomić silnik samochodu i przyjaciółki wróciły do domów, jednak na tym nie skończyła się ich niewiarygodna przygoda. Cała trójka tej nocy zachorowała. Wszyscy mieli podobne objawy, choć u Betty, która najdłużej pozostawała na zewnątrz auta, były one najsilniejsze - były to biegunka, wymioty, osłabienie, problemy ze wzrokiem oraz silne oparzenia skóry i opuchlizna. Po jakimś czasie zaczęły wypadać im włosy. Następnego dnia po spotkaniu z UFO stan Betty Cash był już bardzo ciężki. Jednak dopiero trzeciego stycznia kobieta zgłosiła się do szpitala. Jej twarz była tak poparzona i opuchnięta, że nawet najbliższa rodzina nie była w stanie rozpoznać kobiety. Dopiero po tygodniu opuchlizna zeszła a po kolejnych kilku dniach stan  Betty poprawił  się na tyle, że pozwolono jej na powrót do domu. Jednak wkrótce znów trafiła na intensywną terapię, gdzie spędziła kolejnych piętnaście dni. W ciągu roku po zajściu odwiedzała szpital jeszcze trzy razy, jednak blizny pozostały jej do końca życia.
"Ponieważ lekarze nie mogli stwierdzić, co było przyczyną dolegliwości świadków, skojarzyli występujące u nich objawy z tymi, które towarzyszą chorobie popromiennej. Radiolog, który wydał opinię dla jednej z  organizacji ufologicznych podkreślił, że istnieją silne przesłanki mówiące, że świadkowie ucierpieli w wyniku ekspozycji na promieniowanie jonizujące (przy czym wymienił także inne czynniki, takie jak promieniowanie podczerwone czy ultrafioletowe). Inni nie zgadzali się z tymi opiniami wskazując, że szybka reakcja organizmu wskazywała, że przyjęta dawka promieniowania musiała być ogromna, co wiązałoby się z kolei z natychmiastową śmiercią ofiar. Twierdzono, że źródłem reakcji mogło być też zanieczyszczenie chemiczne."

Jednak to nie koniec tej dziwnej historii. Kilka miesięcy później w Dayton zorganizowano pokaz lotniczy, w czasie którego widzowie mogli obejrzeć z bliska śmigłowiec CH-47 Chinook. Kiedy Colby go zobaczył, bardzo się wystraszył. Aby uspokoić chłopca, Vickie postanowiła zabrać go do środka helikoptera. W towarzystwie świadka (niestety, nazwisko nieznane) zaczęła rozmawiać z pilotem o dziwnym obiekcie, jaki widziała kilka miesięcy wcześniej. Pilot w czasie rozmowy przyznał, że w grudniu on i kilkanaście innych helikopterów zostało wysłanych w ten rejon na pomoc... UFO, które miało problemy. Jednak kiedy Vickie przyznała, że jest jedną z trzech osób poszkodowanych w czasie tamtego spotkania, pilot odmówił dalszej rozmowy a potem zaprzeczył wszystkiemu, co powiedział Vickie.

Obie kobiety na początku nie wierzyły, że spotkały obiekt pozaziemski. Były przekonane, że padły ofiarą eksperymentu amerykańskiej armii i zażądały od państwa odszkodowania w wysokości 20 milionów dolarów. Jednak ich wniosek został odrzucony. Jedyne, co im pozostało, to walczyć o ujawnienie prawdy. Skontaktowały się więc z kilkoma agencjami rządowymi, w tym z NASA, które skierowałe je do inż. Johna Schuesslera, który zajmował się zjawiskiem UFO i wkrótce napisał o nich książkę, a w 1982 r. z ramienia Wydziału Głównego Inspektoratu Armii swoje śledztwo rozpoczął ppłk George Sarran. Nie dało ono jednak jednoznacznych rezultatów.

Betty Cash, która najbardziej ucierpiała, zmarła dokładnie w 18. rocznicę fatalnego spotkania z UFO, 29 grudnia 1998 r.



Jak myślicie - Daniken ma rację czy ktoś (armia amerykańska? może również innych krajów?) dysponuje tak bardzo zaawansowaną technologią?

źródła: cytaty z Onet, http://www.ufocasebook.com/Pineywoods.htmlhttp://www.nicap.org/cashlan.htm

9 komentarzy:

  1. A cholera ich tam wie,siedza w tych swoich labolatoriach i kombinuja,moze i cos wykombinowali na skale o jakiej nam maluczkim nawet sie nie snilo.
    Mozliwe jest tez to ze istnieje jakas wyzsza inteligencja....gdzies tam....
    Moim zdaniem to wszystko jest mozliwe.
    Byloby fajnie miec dostep do archiwum -X-

    OdpowiedzUsuń
  2. Optuję za nowym , próbnym wyposażeniem latającym armii USA. Nie mogli się do niego przyznać, te nowe "maszynki" miały być sekretem.Jeśli prześledzi się rozwój techniki lotniczej wojskowej, to jednak te wszystkie UFO to były wojskowe wynalazki.Teraz są przeróżne samoloty bezzałogowe, które są zdalnie sterowane ( bardzo zdalnie, z wielu tysięcy km)i są często niewykrywalne dla radaru, są cichutkie,często b. ładne i wspaniale zabijają i szpiegują.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Również stawiam na nowoczesne technologie militarne. Kto wie ile różnych takich rzeczy wypróbowują po świecie, od broni biologicznych po te rodem z SF.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, racjonalizm górą:-) Ale mnie się jednak jakoś tak marzy, że gdzieś tam istnieje inna cywilizacja i może jednak to był jej przedstawiciel? Biorąc pod uwagę ogrom wszechświata trudno uwierzyć, że nigdzie poza Ziemią nie wykształciła się jakaś forma wyższej inteligencji. A może oni już od dawna tutaj są? A może po cichu armie korzystają czy wypróbowują ich technologie? A może jednak Daniken ma rację:-) Ach... tyle możliwości i jakie pole popisu dla wyobraźni:-) Mnie ta historia zafascynowała.

    OdpowiedzUsuń
  5. Oni sa!! Czekaja i nas obserwuja, co jeszcze my ludziki jestesmy w stanie wykombinowac :)
    Wkurzajmy siebie wzajemnie, ale jak ich zdenerwujemy to az strach sie bac!
    Oni juz cos wymysla zeby nas ukarac.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ataner, nareszcie ktoś o romantycznej duszy:-))) Trzeba się z Magą umówić na włamanie do Archiwum X:-))

    A swoją drogą, jeśli to armia testuje nowe technologie, to ciekawe, skąd je mają - sami je wynaleźli czy może od kogoś przejęli - dostali? Może w Roswell jednak rozbili się kosmici?:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Lotnico.
    Swego czasu zaczytywałam się w książkach o bliskich spotkaniach z UFO i przyznam szczerze, że jestem przekonana, że istnieją inne formy życia pozaziemskiego, albo kiedyś zostanie wynaleziona możliwość podróży w czasie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Iw, ja też w to wierze. Ktoś tam musi być:-)

    OdpowiedzUsuń