Zupełnie zapomniałam o najważniejszej rzeczy, dotyczącej fajerwerków z poprzedniego posta, dla której w ogóle o nich wspomniałam:-)
W drodze powrotnej z pokazu utknęliśmy w korku przy wyjeździe z parkingu. Staliśmy sobie spokojnie, czekając aż wyjazd się odblokuje, kontemplując piękną noc i nieziemski pokaz, który właśnie obejrzeliśmy, kiedy drzwi od strony pasażera z SUV, stojącego przed nami, nagle się otworzyły i wyskoczyło z niego COŚ.
Coś było wysokie, chude, niezidentyfikowanej płci, ubrane było bowiem w bardzo obcisły, czerwony, błyszczący kostium. Odziane było w niego kompletnie i całkowicie, łącznie ze stopami i głową. Wyglądało jak Spidermen. Albo jak wściekle czerwony, gigantyczny plemnik. Coś wyskoczyło z auta i zniknęło w ciemnych krzakach na poboczu i tyle to widzieliśmy.
WTF? Zbiorowa halucynacja czy rzeczywiście gigantyczny, czerwony plemnik biega po przedmieściach Chicago?
Hi, hi, Wielki Czerwony Plemnik Wybiegający za Naglą Potrzebą! ;))))
OdpowiedzUsuńAnulla:-)))))))))) aż oplułam monitor ze śmiechu:-) o tym nie pomyślałam:-)))
OdpowiedzUsuńhaha - no ludzie:)))) czerwony plemnik:))))
OdpowiedzUsuńsuper sighting:) - prawie jak ze spadajaca gwiazda.
Ania, chyba jednak wolę spadające gwiazdy:-)))) to było... ciut szokujące:-)))
OdpowiedzUsuń