Nie miałam zupełnie nastroju na pisanie, musiałam schować się pod kordełkę i zastanowić nad swoim życiem.
Pomyślałam, pozastanawiałam się i ciut pomogło.
No dobra.
Nie było mnie głównie dlatego, że wsiąkłam w serial "Bracia i siostry", niecnie polecony mi przez Panią Koala. Jak doszło do znalezienia drugiej - nieżyjącej - kochanki nieżyjącego ojca piątki (a może szótki a nawet siódemki) dzieci, po prostu nie mogłam się oderwać. Ciągle czekam na trzecią i kolejne dziatki, czy Ally McBeal się rozwiedzie z senatorem a Justin zejdzie z Rebeccą. Chociaż ta Rebecca to jakaś fałszywa mi się wydaje, ale pewnie ma to po mamusi - tej żyjącej kochance nieżyjącego ojca wymienionej wyżej gromadki dzieci, która podstępnie przejęła rodzinną firmę Walkerów. No i Tom trafił do pierdla, Julia go wykopsała z domu i pojawił się Ryan - sami widzicie, że muszę, no po prostu muszę zobaczyć, co będzie dalej.
Nic więcej mnie nie interesuje w tym tygodniu.
Musiałam, po prostu musiałam na siłę odciągnąć myśli od tego całego bałaganu.
Właściwie dobrze, że ten tydzień się już skończył. Moja głowa mi mówi, że więcej stresów i napięć by już nie wytrzymała i potrzebuje relaksu oraz relaksacji tudzież regeneracji.
Wszystkim życzę upojnego weekendu:-)
![]() |
Żólciutki przystojniak podejrzany w ogrodzie botanicznym. |
Muhahahahahaha (to jest pisana wersja złowieszczego śmiechu):)))) Mówiłam, że dobry serial, a najlepsze, że z upływem czasu nie zwalniają tempa :) Trochę Ci zazdroszczę, że jeszcze tyle przed Tobą :)
OdpowiedzUsuńNa poważnie natomiast, czasami trzeba po prostu w coś wsiąknąć. Dla zdrowia psychicznego :)
Ale nie mówiłaś, że jest AŻ TAK dobry!:-) Aż się boję zapytać o inne:-)
OdpowiedzUsuń