poniedziałek, 25 lipca 2011

Lepszy moment

Nie macie czasami wrażenia, że wasze życie zmierza w zupełnie innym kierunku, niż byście chcieli i niewiele możecie z tym zrobić?
Ja ostatnio tak mam.

Jak miałam dwadzieścia-parę lat, zupełnie nie wiedziałam, kim chcę zostać, jak dorosnę. Dowiedziałam się dopiero koło trzydziestki, jak zmieniłam kraj zamieszkania i znalazłam nowy zawód. Wtedy po raz pierwszy w życiu poczułam, że jestem na swoim miejscu.
Że to jest właśnie to, co chcę robić. Że daje mi satysfakcję.
Że to ja kontroluję swoje życie, a nie przypadek. Że w końcu nie poddaję się tylko fali wydarzeń ale sama świadomie kreuję swoje życie.

Może to wam się wydać głupie, że tak późno do tego doszłam, że blondynka i w ogóle. Ale ja przez długi czas nie wiedziałam, co chcę w życiu robić i kim być. Więc po prostu poddawałam się biegowi wydarzeń. Szłam z falą a nie pod prąd.
Wygodne, prawda?
I nudne jak cholera.
Zawsze zazdrościłam koleżankom i kolegom, którzy już w podstawówce wiedzieli, że będe chemikami, biologami, biegłymi księgowymi albo komornikami.
Ja tak nie miałam. Więc jak się dowiedziałam, byłam naprawdę szczęśliwa.
Kontrolowałam swoje życie. Ba, kreowałam swoje życie, że się tak górnolotnie wyrażę. I było mi z tym cholernie dobrze.

Ale do jakiegoś czasu znowu mam poczucie, że to jakieś siły wyższe przejęły nade mną kontrolę. A to urzędnicy, a to przepisy a to jakaś idiotka w białych rajstopkach, której się wydaje, że pozjadała wszystkie rozumy.
Wkurza mnie to.
Wkurza mnie bezradność.
Wkurza mnie, że zamiast robić to, co chcę najbardziej, muszę siedzieć na dupsku i czekać.
Za stara chyba już jestem, żeby powiedzieć sobie: "ok, to jest to, co muszę odczekać, żeby w końcu było lepiej". Ostatnio coraz gorzej mi wychodzi zaciskanie zębów, robienie dobrej miny do złej gry i odkładanie całego życia, wszystkich planów i marzeń na później. B o  t o  n i e  j e s t   d o b r y   m o m e n t.


Na niektóre rzeczy niedługo będzie po prostu za późno.
A wtedy wpadnę w depresję. Albo w szał.

To, co chcę nieudolnie wyrazić w tym poście, właściwie można streścić do jednego zdania: "Nie odkładajcie swojego życia na półkę, w oczekiwaniu na lepszy moment. Nigdy nie będzie lepszy."

Żabsko większe od mojej dłoni, uwiecznione w ogrodzie botanicznym. Jednym kłapnięciem szczęki mogłaby mi odgryźć stopę, taka była wielka.

13 komentarzy:

  1. Ech, skąd ja to znam. Szlag mnie czasem trafia, że tak późno wyszła Kanada i podróże. Tak to jest jak się człowiek zakocha, a potem zasiedzi i nie ma jaj, żeby się wyrwać. Na szczęście w końcu jaja wyrosły i chwilowo nie kontroluję niczego poza najbliższymi wakacjami ;) Nie wiem nawet na 100% gdzie będę za rok. Nie chciałabym tak na stałe się włóczyć co chwilę, ale wreszcie czuję, że wszystko idzie w dobrym kierunku :) A czekać już nie ma na co, działać trzeba i marzenia spełniać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Koala, mnie jaj brakowało do trzydziestki prawie:-))) Teraz mi już ich nie brakuje. Tylko okoliczności mnie zmuszają do działań, które nie bardzo mi się podobają i nie są zgodne z moją naturą. I to wkurwia najbardziej. Bo gdyby ode mnie zależało, zabrałabym Króla pod pachę i pomknęła realizować nasze wspólne marzenia. Wrrr popaprane to wszystko.

    Dziękuję pięknie za dostęp do zdjęć, są cudne. Gdzie robiliscie zdjęcia tych pałacyków na wysepkach? Są bajkowe, napaliliśmy się z Królem, żeby spróbować drugi raz lecieć do Kanady:-) Za pierwszym razem jako element potencjalnie niebezpieczny (co oceniał pan z ambasady o długich, tłustych włosach i żałobie pod paznokciami) nie dostałam wizy:-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. :) mam dokładnie tak samo... dopiero ostatnio odkryłam co chcę robić :) moja koleżanka mi kiedyś powiedziała, że zawsze mamy czas na naukę... możemy się kształcić i zmieniać zawody... tylko trzeba chcieć...
    A jakie Ty masz marzenie? :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lotnico, jesteś nadal młoda i to Twój atut.Czasem trzeba zrewidować swój pomysł na życie, żeby się nie udusić we własnym sobie zrobionym z marzeń i wszelkiego rodzaju niesprzyjających okoliczności.Wiesz, czasem zawodzi nas wyobraznia- wydaje się nam,że bez czegoś lub kogoś nie potrafimy nadal żyć, a tak naprawdę potem okazuje się,że możemy i to całkiem niezle.
    Będąc dzieckiem widziałam wyraznie swą karierę- miałam być w balecie. Byłam, rok, kontuzja pogrzebała moje marzenia.W liceum też miałam już plan- zrobię ASP.I też nie zrobiłam, plastyk to nie zawód, jak mnie w rodzinie poinformowano.I jakoś to przeżyłam.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem Ciebie doskonale,jak nam podcinaja skrzydla to nie ma motywacji nawet do tego zeby isc piechota.Trzeba byc dobrej mysli ,bo co jak nie optymizm trzyma nas przy zyciu.
    Sama czesto zastanawialam sie czy to napewno jest TO.Ale z moja popaprana dusza pewnie nie raz i nie dwa ,bede sie jeszcze zastanawiac.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dostałaś wizy do Kanady?! Wow. Zostałaś właśnie moją bohaterką ;)))
    A zdjęcia wysp są z rejsu 1000 wysp, a dokładnie coś takiego się porobiło w miejscu gdzie rzeka Św. Wawrzyńca wpada do Jeziora Ontario. Po amerykańskiej stronie też jest ich sporo, np Twierdza Boldt jest na terytorium amerykańskim.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mała Mi, mam dwa marzenia - jedno bardzo, bardzo osobiste a drugim mogę się podzielić - chcę zamieszkać na jednej z wysp południowego Pacyfiku:-) Wiem, wydaje się to nierealne, ale myślę, że jak się bardzo uprę, to się kiedyś uda. Gdyby jeszcze amerykańscy urzędnicy ciut nam pomogli w realizacji tego marzenia, byłoby super:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Anabell, młoda ale i nie taka młoda:-))
    Ja też chciałam iść do szkoły plastycznej i też usłyszałam, że plastyk to nie zawód:-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Maga, mnie imponują ludzie, którzy są w stanie zmienić zawód - imponuje mi, że zamiast - poniekąd - iść na łatwiznę, chcą się uczyć, doszkalać, zaczynać od początku. Ja pewnie też jeszcze nie raz zmienię pomysł na życie, ale dzięki temu wydaje mi się ono pełniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Koala, żadna ze mnie bohaterka - po prostu pan od początku twierdził - zupełnie bezpodstawnie - że kłamię w każdej odpowiedzi. Pewnie uprzedził się po tym, jak szczerze go poinformowałam, że kilka miesięcy wcześniej odmówiono mi wizy studenckiej do Stanów (odmówiono studenckiej podczas gdy ciągle miałam ważną turystyczną, którą dostałam jakiś czas wcześniej bez żadnego problemu - ot logika:-) ). W każdym razie pan był tak obleśny i niesympatyczny, że chciałam mu poradzić, żeby poszedł do fryzjera i obciął brudne pazury. Ale się powstrzymałam - Kanada to piękny kraj i nie chciałam sobie zamykać do niego drogi przez jednego pacana. Ot, życie:-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Łeee, miałam nadzieję, że mocniej podpadłaś :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Pani Koala, pewnie bym podpadła mocniej, gdybym powiedziała mu, co myślę ale się powstrzymałam. W pewnym momencie po prostu zabrałam papiery i wyszłam z tego niemiłęgo spotkania. Nie będę udowadniać cymbałowi, że nie jestem wielbłądem. Nie to nie.

    OdpowiedzUsuń
  13. wszędzie dobrze gdzie nas nie ma :)..ja też bym wolał gdzieś na farmie w Ameryce :D

    OdpowiedzUsuń