czwartek, 17 czerwca 2010

Z pamiętnika młodej lekarki czyli parada trzeciomajowa

Od parady trzeciomajowej trochę czasu upłynęło, ale ordnung must zein, czyli zaczynamy chronologicznie. A było to tak...

...parada trzeciomajowa, jak sama nazwa mówi, odbyła się pierwszego maja. Samochód zostawiamy na stacji kolejki i rozklekotanymi wagonikami mkniemy do centrum, dziękując Bogu, że nie wybraliśmy się autem – autostrada dojazdowa do miasta jest zakorkowana samochodami z polskimi flagami. No tak, dzisiaj wszyscy jesteśmy Polakami (nawet jeśli na co dzień do tej polskości się nie przyznajemy i jak pewna pani w polskim sklepie, z polską sprzedawczynią uparcie mówiąca po angielsku; nic to, że z topornym polskim akcentem, po którym nas można rozpoznać na kilometr:-)). Do wagonika co chwila dosiadają się kolejni Polacy – a to starszawe małżeństwo z  charakterystycznymi amerykańskimi daszkami na głowach, a to polska rozchichotana młodzież, którą poznać można nie tylko po flagach, biało-czerwonych strojach, ale przede wszystkim po wyjątkowo krótkich spodenkach dziewcząt, które jeszcze trochę i odsłaniałyby to, co w miejscach publicznych absolutnie powinno zostać zasłonięte. Biało-czerwony tłum wysypuje się na stację przy Jackson i szybkim marszem zmierza w kierunku jeziora – do parady została już tylko godzina, trzeba więc się spieszyć, żeby zająć miejsce przy samej barierce; z drugiego rzędu niewiele widać. Spieszymy się i my, chociaż kusi mnie, żeby zatrzymać się w jednej z uliczek i zrobić zdjęcia plątaniny schodów przeciwpożarowych i pustych reklamówek, przerzucanych z miejsca na miejsce przez wiatr, podświetlonych przez słońce. Niestety, czasu mało, M. ciągnie mnie za rękę, chodźmy już chodźmy, przyjdziemy po paradzie.
Ustawiamy się zaraz przy fontannie Buckingham...


...tak, tak, dobrze poznajecie:-) To ta sama, którą widać w czołówce niezapomnianego serialu o rodzinie Bundych. 
Na razie tłumów nie ma, ludzie schodzą się powoli, zjeżdżają kolejne żółte szkolne autobusy, przywożące uczniów i opiekunów, biorących udział w pochodzie. Obok nas dwóch starszawych panów rozprawia o problemach w branży kontraktorskiej, grupa młodych przekrzykuje się za naszymi plecami. Tłum gęstnieje, biało – czerwone chorągiewki powiewają nad ulicą.



Parada zaczyna się od przypomnienia ofiar katastrofy pod Smoleńskiem, minuty ciszy, krótkiego wstępu o konstytucji i w końcu na trasę wyjeżdżają samochody, kolorowo przystrojone lawety i dorożki, wychodzą uczniowie kolejnych polskich szkół, grupy górali i wojowie oraz przedstawiciele lokalnego biznesu, którzy w ten sposób chcą się zareklamować. Oczywiście najpierw idzie burmistrz miasta w towarzystwie oficjeli, którzy jednak odchodzą na bok zaraz po minięciu stanowiska lokalnej stacji TV:-)

Ochrona parady...

... nieco znudzona, zabija bezkrwawo czas:-)

Konkurs na najfajniejsze nakrycie głowy uważam za rozpoczęty:-)




I na najbardziej odlotową fryzurę...


Niektórzy bawili się dobrze...
 





 a niektórzy niekoniecznie:-)


Swoją obecnością zaszczycili paradę wojowie...

...kosynierzy...

... i żołnierze



Jednak parada paradą, a w kontakcie ze światem trzeba być...

W paradzie udział wzięli przedstawiciele różnych regionów Polski...
śledziki...

 ...górale (ależ te maluchy dawały na skrzypcach!)...

...oraz nikomu bliżej nie znany pan, który - zataczając się malowniczo 
- rozdawał paniom goździki, które niósł w reklamówce wypełnionej wodą...

Były też stroje historyczne...

...tutaj uzupełnione o okulary - również z epoki...
...ale modnym trzeba być:-)

Polskie flagi powiewały...


...pochód maszerował...

...a niektórzy skakali...

Paradę zamykali wspaniali mężczyźni na swoich wspaniałych maszynach...

... i już po paradzie. Do zobaczenia za rok!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz