Przestraszeni atakami rowerzyści wpadają pod samochody, dzieci dostają fobii, pracownicy miejscy masowo wykupują kaski, Alfred Hitchcock chichocze w zaświatach. Przyroda - pod postacią Ptaka - postanowiła nas ostatecznie wykończyć.
Mieliśmy w ubiegłym tygodniu niewielkie tsunami na Jeziorze Michigan, kilka tornad pod rząd (dotarło nawet do Cook County, gdzie mieszkamy), w ubiegłym tygodniu w Chicago River zabito 5-stopowego aligatora a nie dalej, jak kilka tygodni temu w centrum miasta zastrzelono kuguara. Co więc nas czeka w tym tygodniu??? Poza kolejnymi pogodowymi anomaliami, jak donoszą media, w mieście pojawił się Ptak.
Tak właśnie – Ptak. Nie jakiś tam ptaszek, niewinny świergotek, ale właśnie Ptak. Niewielki, czarno upierzony samczyk Red Wing Black Bird z zadziornymi czerwonymi paskami na skrzydłach atakuje przechodniów, rowerzystów i biegaczy na porośniętych liściastymi drzewami alejach miasta i przedmieść.
To nie żart, sprawa jest poważna – wiem, co mówię, bo sama takiego ataku doświadczyłam. Kiedy ostatnio wracałam z siłowni, przechodząc przez szpaler niewielkich drzew, usłyszałam dziwny dźwięk. Nie zwróciłam na niego uwagi dopóki jakiś mały, czarny, rozpędzony messerschmitt nie walnął mnie z całej siły w głowę. Wystraszona, rozejrzałam się dookoła, chcąc sprawdzić, kto lub co mnie atakuje. Jednak zanim się obejrzałam, napastnik znowu zaatakował, dziobiąc mnie za uchem. Ożesz ty! Niewiele się namyślając, dałam w długą. W życiu tak szybko nie biegłam. Dopiero gdy wybiegłam na chodnik kilkanaście metrów dalej, czarna paskuda dała mi spokój. Zostałam przepędzona przez czorta nie większego od mojej dłoni!
Okazuje się, że te miłe ptaszki w ten sposób bronią swojego terytorium w okresie lęgowym. Przy czym terytorium może oznaczać całkiem pokaźny teren, jako że ta niepozorna ptaszyna może jednocześnie obskakiwać do dziesięciu samiczek. No nie, nie dość, że agresywny, to jeszcze rozpustnik!
Dzisiaj szłam już okrężną drogą:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz