wtorek, 10 stycznia 2012

Ile kosztuje miłość


Stanowczo domagam się, żeby do sklepów wrócił eggnogg. Dlaczego sprzedają go tylko w święta?!

Tak, wiem, jakbym była pracowitą kurką domową, a nie leniwą kokoszką, która zabawia się zabijaniem kurczaków w czasie kosmicznej inwazji (Chicken Invaders vol. 4), pewnie skrzętnie zgromadziłabym potrzebne produkty i sama eggnogg zrobiła.
Ale nie jestem.
Jestem Bardzo Leniwą Kokoszką. Przez tę pogodę.
Nie wiem, jak was, ale mnie ta wiosna w styczniu zupełnie rozstraja.
Nie to, żebym narzekała. Nienawidzę zimy - śniegu, mrozu, oblodzonych chodników albo chodników zawalonych śniegiem na wysokość piętra i pół, grubego ubierania się, tych wszystkich swetrzysk, grubych podkoszulków i rajstop pod spodniami, zmory mojego dzieciństwa (też je ściągaliście zaraz po wyjściu z domu do szkoły, kiedy tylko czujne oko rodzicielki przestało was obserwować? ja zawsze, ale nie zawsze pamiętałam, żeby z powrotem założyć przed powrotem do domu; hm, to były trudne czasy, naznaczone rajstopową traumą).
Najbardziej ze sportów zimowych lubię leżenie na plaży i popijanie drinków z palemką. Oraz kąpiele w ciepłym morzu, do którego nigdy nie spadł nawet najmniejszy płatek śniegu. Takim z rafami koralowymi i delfinami, które popołudniami podpływają do brzegu ku uciesze gawiedzi.

Także nie narzekam, brońpanieboże.
Ale mój organizm wariuje w związku z tym chwilowo mam lenia oraz senność permamentną, leczoną dużą ilością kawy. I właśnie kawowym maniakom post ten dedykuję; tym, co to nie potrafią sobie co rano odmówić kupowania kubka w ulubionej kafejce. Wiecie, ile kosztuje was miłość do kawy??

Amerykanie już wiedzą. Skrzętnie policzyli, że kupując codziennie kubek dużej kawy, wydajemy ok. 28$ tygodniowo, ok. 120$ miesięcznie i aż 1.460$ rocznie.
W ciągu pięciu lat daje to 7.300$.
Po dziesięciu latach jedna kawa dziennie kosztuje cię już samochód, po trzydziestu twój kawowy nawyk kosztuje jedyne maleńkie $239,891 (wliczajac zwrot z inwestycji, gdyby zamiast przepijać, włożyć te pieniądze na konto), po czterdziestu latach jesteśmy biedniejsi o bagatela $634,428.
Gdyby tę samą kawę parzyć w domu, w ciągu 40 lat zaoszczędzilibyśmy $481,108.

Nie wiem, jak wam, ale mnie po przeczytaniu tych wszystkich wyliczeń, nagle przeszła miłość do Starbuck i cynamonowego latte:-) To o samochodzie mnie wystarczająco przekonało.

A teraz policzmy, ile w ciągu czterdziestu lat wyda przeciętny palacz - 7 dolków za paczkę, po paczce dziennie daje to 49$ tygodniowo, 217$ miesięcznie, $2.604 rocznie....
Dobrze, że nie palę.

A to znalazłam w sieci. Biedny facet przez chwilę stał się bohaterem tutejszych mediów (na szczęście dla niego, przez chwilę dość krótką, ale i tak pewnie cała rodzina i znajomi zdążyli zobaczyć tę wtopę roku).


Nie wiem kogo bardziej mi żal - jego czy jej? Widzieliście jej minę?

Wniosek nasuwa się jeden - w miejscach publicznych  nie dłubiemy w nosie, nie uprawiamy seksu i nie oświadczamy się (no chyba że mamy absolutną, niezachwianą pewność, że wybranka chce tego samego), bo może się to zakończyć tragicznie. Na przykład pokazaniem w lokalnych wiadomościach.
No chyba że ktoś bardzo chce być w niusach.
Ja bym nie chciała a przynajmniej nie przy takiej okazji:-)

16 komentarzy:

  1. Biedaczek. Podejrzewam,że ja zareagowałabym tak samo,nawet gdybym była zainteresowana zamążpójściem. U nas paskudnie, bo zimno i byle jak.Wczoraj to wiało jakby się ktoś powiesił. Dziś wprawdzie nie wiało,ale było raptem +2 i szaro-buro-ponuro. Ale mimo wszystko uśmiechu Ci życzę.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba jednak jego. Swoją drogą, co za pomysł straszny. Co to była właściwie za impreza?
    A co do zimy, też jestem za drinkami z palemką. Alternatywnie za niewychodzeniem z domu, przynajmniej do połowy marca :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie rozumiem stan permanentnego niewysapania o tej porze roku. Właśnie zasypiam na siedząco :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że całkiem spora grupka by się uzbierała, gdyby spytać kto chciałby zapaść w sen zimowy :)))

    A takie spontaniczne (choć chyba nie do końca, bo wszak chłopina nosiła ten pierścionek przy sobie) publiczne oświadczyny muszą wywierać olbrzymią presję na dziewczynie. Nie wiem co bym zrobiła na jej miejscu. Może, gdyby mi na nim zależało i nie chciałabym mu zrobić takiej pokazówki, przyjęłabym je, żeby w ustronnym miejscu się wycofać i je zerwać. Pojęcia nie mam.

    OdpowiedzUsuń
  5. To mnie utwierdzilo w przekonaniu ze z zareczyn nie nalezy robic wielkiej pompy,mogl cmoknac w policzek i dac sobie spokuj:)))
    Co do kawy naszej kochanej,u mnie rano to juz rytual,ale ja robie sobie ja sama bo taka najlepiej mi smakuje:))
    Eggnogg lubie,nawet kiedys robilam:))Hmm,a moze zrobie czekoladowy:))

    OdpowiedzUsuń
  6. Kawę pijam rano w domu. Ale niestety palę :( i wiem, ile to kosztuje, kurczę. Biedny chłopak.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anabell, ja pewnie bym zwiała, niezależnie od decyzji:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oliwka, to był mecz koszykówki. Zajrzałam na jutub jeszcze i widzę tam dłuższą listę oświadczyn na meczach, zakończonych porażkami. Woah, ludzie naprawdę to robią samym sobie?
    O tak, niewychodzenie z domu do połowy marca to coś dla mnie, choć wolę te palemki i palmy:-)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ewa, ja jestem permamentnie śpiąca w te dni, kiedy nie ma słońca. W Egipcie zimą nigdy tego nie odczuwałam, a tutaj - suseł. Chcę z powrotem pod palmy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ken. G. ja bym chyba nie przyjęła, nawet za cenę przykrości chłopaka. Przykro mi, ale sam się w to wpakował. Takie mam wrażenie, że panowie, którzy się na to decydują, stawiają dziewczyny pod ścianą "no bo przecież nie odrzuci oświadczyn przy takiej publiczności". Trochę nie fair, nie uważasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy w ogóle w takim momencie myślą ;))) Spekuluję co bym zrobiła "gdyby". Mawiam w żartach Memu, że zrobiłabym go w jajo i... zgodziła się, więc wie, że ma się tak nie wygłupiać :)))

      Usuń
  11. Maga, a mogę prosić o przepis na czekoladowy eggnogg? Plisss:-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Butterfly, ja do tej pory często wizytowałam Sturbucks ale przeszłam na kawę parzoną w domu. Sześćset tysi w czterdzieści lat - to do mnie przemawia bardzo głośno. Ale od kawy w Starbucks łatwiej się odzwyczaić, niż od palenia...

    OdpowiedzUsuń
  13. Też mieliście przez ostatnie kilka dni problemy z blogami? Albo nie mogłam wpisywać komentarzy albo były (i są nadal zresztą) dziwnie sformatowane, nowe posty znikały, zdjęć w ogóle nie dało się wklejać. Porażka.

    OdpowiedzUsuń
  14. Mowisz-masz.
    Zamiescilam przepis na mojej stronie.

    OdpowiedzUsuń