sobota, 26 listopada 2011

Pow wow

Hameryka szaleje na zakupach, a my siedzimy w domu, zajadając się pierrrnikiem według genialnego przepisu mojej Mamy (który zawsze się udaje, jeśli jakaś niemota kulinarna - jak ja - potrzebuje przepisu na ciasto, które zawsze wychodzi, proszę dać znać). Indyka jeszcze nie konsumowaliśmy, dopiero się piecze, więc nie mogę zdać relacji z mojej pierwszej z nim przygody. Miejmy nadzieję, że będzie smaczny, bo pachnie obłędnie:-) Ale zanim dobierzemy się do zawartości piekarnika, najpierw zaległe zdjęcia z ubiegłotygodniowego indiańskiego pow wow, które odbyło się już po raz 58 w Wietrznym Mieście. Tłumów nie było (może to i lepiej), za to wielu tancerzy, barwne stroje i piękne tańce. Oczywiście najwięcej było potomków rdzennej ludności, ale zdarzały się wśród tancerzy i blondaski, i rudzielce, corni jak noc i tak jakby żółtawi. Ale kto powiedział, że nie wolno im utożsamiać się z Indianami, no nie?

Król Kurnika uwiecznił je na licznych filmach, dostępnych na jutubie a ja strzelałam słitaśne focie.






Reszta słitaśnych foć w galerii zdjęć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz