Już jesteśmy. Za nami 2.218 przejechanych mil (3 569.52499 km, jak skrzetnie wyliczył Król), góry, preria i dno PREhistorycznego oceanu. Było cudnie. Ten kraj jest niesamowicie piękny. Zdjęć mamy tryliad pięćset sto dziewięćset, więc jak je obrobię, zacznę powoli wrzucać. A na razie przedsmak tego, co widzieliśmy...
Zapowiada się niezle.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
To czekamy z niecierpliwoscia na relacje:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze dzięki Tobie zwiedzę trochę Amerykę. Zaliczyłam parę wypadów podczas odwiedzin w USA, ale chyba życia mi nie starczy, aby zrównać się z Tobą. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWow... Zazdraszczam i czekam na foty:)
OdpowiedzUsuńAnabell, Żuczek - zdjęcia robiłam głównie z samochodu więc nie są najlepsze, ale coś tam widać:-)
OdpowiedzUsuńAtaner, miałaś rację - jestem tak wypompowana że nawet nie mam siły obrabiać zdjęć:-)) ale się zmuszę!:-))
Clara, nie zwiedzamy znowu tak dużo, bo możemy jeździć tylko w weekendy i święta a sama wiesz, jakie tu są ogromne dystanse do pokonania. Żeby zobaczyć coś fajnego trzeba od nas z Chicago jechać i jechać. Teraz czekam na kolejne święto, żeby gdzieś się ruszyć:-)
;) to raczej taki maleńki przedsmaczek!! ;p
OdpowiedzUsuńSteeepieeeee szerokiiii... :)))))
OdpowiedzUsuńProszę o więcej :)
Zgadzam sie, ze ten kraj ma przepiekna przyrode, nature, parki - krajobrazy. Tylko jezdzic, ogladac, podziwiac i zwiedzac i robic miliardy zdjec:)
OdpowiedzUsuń