sobota, 4 grudnia 2010

Szybki numerek

Nowy Jork - przed wypchanym dinozaurem, stojącym w ekskluzywnym sklepie, nagle pojawia się 300 osób, które zaczynają wydawać okrzyki przerażenia. Auckland - zebrany tłum muczy jak krowy w jednym z Burger Kingów. Londyn - w sklepie meblowym wszyscy klienci wyjmują telefony komórkowe i zaczynają głośno zachwalać przez nie wystawiony w sklepie towar. Melbourne - przed stacją kolejową ponad 100 osób w żółtych rękawiczkach przez minutę pokazuje niebo.

O co chodzi? To nic innego, jak flash mob - rodzaj happeningu, zapoczątkowany przez Billa Wasika, redaktora Harper’s Magazine w 2003 roku, który zaprosił przypadkowych internautów do wspólnej zabawy. Poprosił ich, aby w określonym dniu, o określonej godzinie, pojawili się w manhattańskim oddziale sieciowego sklepu Macy’s i poprosili sprzedawców o „dywanik miłości” dla ich komuny. Jakaż była konsternacja sprzedawców i ochrony, kiedy ponad sto osób nagle zaczęło prosić o dywaniki a potem równie nagle znikło.  
Idea flash mob to zaproszenie jak największej ilości przypadkowych osób do zrobienia czegoś wyjątkowego, niezwykłego a potem spokojne rozejście się. Kluczową rolę odgrywa element zaskoczenia wśród osób, które nie są wtajemniczone w zabawę, dlatego happeningi odbywają się w miejscach publicznych - na dworcach kolejowych bądź metra, w centrach handlowych, na ruchliwych placach i ulicach.

Zachęcony sukcesem, Bill zorganizował kolejną akcję. Tym razem w hotelu Hayatt, gdzie ponad 200 osób, zgromadzonych w lobby i na półpiętrze klaskało razem przez 15 sekund a potem nagle się rozeszło. Wieść o flash mob zaczęła krążyć po Internecie, internauci zaczęli organizować kolejne akcje, tworzyć strony internetowe i zapraszać coraz więcej i więcej osób do wspólnej zabawy. Kolejny happening to już SoHo, gdzie w jednym z butików z butami uczestnicy mieli udawać, że znajdują się w autobusie. A potem moda na flash mob rozeszła się na cały świat.

O co chodziło Billowi Wasikowi, kiedy zapraszał pierwszych internautów do zabawy? Sam Bill powiedział, że miał to być eksperyment socjalny, mający na celu wyśmianie ludzi, którzy za wszelką cenę chcą być „trendy” w każdej dziedzinie i chęci bycia częścią „the next big thing” oraz podkreślenie atmosfery kulturowego konformizmu. Według socjologów potrzeba brania udziału we flash mob wynika prawdopodobnie z tęsknoty za nawiązywaniem spontanicznych więzi. A sami uczestnicy mówią, że nie mają żadnego celu, poza dobrą zabawą.


A to już kilka moich ulubionych flash mob




I na koniec mój ulubiony, świąteczny (tu została złamana zasada zebrania przypadkowych, wcześniej nie znających się osób, bo trudno mi uwierzyć, że przypadkowi ludzie bez wcześniejszego trenowania byliby w stanie tak pięknie zaśpiewać, ale nie zmienia to faktu, że bardzo mi się podoba).


9 komentarzy:

  1. A ja siedze"na tej swojej wsi"i patrze w niebo bez zoltych rekawiczek;)
    Moim zdaniem tlumem latwiej kierowac niz jednostka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak myślisz, w Polsce by tak sprawa wypaliła? Bo ja nie jestem wcale tego pewna.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zawsze mowie, ze NYC to najbardziej fantastyczne miejsce do zycia:)))) Jak nie kochac tego miasta?

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też się tak da - w sposób całkowicie flash mobowy :) Warszawa Złote Tarasy
    Może nie jest to tak spektakularne, jak te w NY ale takie jak ten flash moby są bez ustawki :) Poszukajcie innych na you tube - znajdzie się sporo.

    OdpowiedzUsuń
  5. Eh, uwielbiam takie akcje ;) Dla mnie to fenomen, że ludziom się chce i dają się zebrać w jednym czasie i miejscu, żeby zrobić coś, co tak naprawdę nie ma na celu niczego więcej niż zabawa i danie kilku chwil spontanicznej zabawie. A to jest frajda i dla uczestników i dla przypadkowych obserwatorów. Już sporo tego typu akcji było, zawsze mi się podobają ;) Ale ja mam zboczenie zawodowe, więc mogę nie być obiektywna ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W Polsce jest kilka stron organizujących flash mob ale czytałam, że większość akcji nie wypaliła - albo nie zebrało się wystarczająco dużo osób, albo wstydzili się zacząć albo nikt nich nie zauważył. Chyba najbardziej spektakularna akcja była w Starym Browarze ale jeśli dobrze pamiętam, uczestnicy robili pogo. Jakoś to do mnie nie przemawia, w przeciwieństwie do śpiewu, tańca albo - co jest moim numerem 1 - pytania o dywanik miłości:-)

    Stardust - też go kocham, od pierwszego wejrzenia, miłością absolutną:-) NY jest taki energetyzujący, uwielbiam jego atmosferę.

    OdpowiedzUsuń
  7. miało być spontanicznej radości ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Porcelanowy Blog, mnie też się podoba, że ludziom się chce zrobić coś dla frajdy, tak po prostu. I że wychodzą z tego tak fenomenalne happeningi. Żałuję, że nie widziałam w Warszawie akcji z samochodami, musiało być fajnie:-))

    OdpowiedzUsuń