sobota, 18 grudnia 2010

Zen

Czy wy też tak bardzo przykładacie się do tego całego świątecznego zakupowo-kuchennego szaleństwa? Ludzie wpadli w jakiś obłęd. Moja mama, która właśnie odkryła uroki  darmowych rozmów na skype, dzwoni codziennie i godzinami opowiada, co ugotuje albo upiecze. Moja przyjaciółka, z którą swego czasu mieszkałyśmy, żywiąc się pizzą,  macdonadami i ciastem bananowym, zagryzanym arbuzem, poszukuje najlepszego przepisu na makowiec, bo jej luby to lubi tylko taki mamusiny i musi dokładnie tak smakować. Inna koleżanka odzywa się po miesiącach niepisania z prośbą o sekretny przepis na piernik mojej mamy, który z a w s z e  się udaje, nawet jeśli ma się kulinarnie dwie lewe ręce. Przedwczoraj w godzinach popołudniowych wyszłam do pobliskiego supermarketu, na luzaka, bo to pora powrotów z pracy i zwykle sklep świeci pustkami - a tam katastrofa. W przejściach między półkami ludzie z obłędem w oczach i kilometrowymi listami zakupów w rękach tłoczą się, potykają o siebie, taranują wózkami i w ogóle panuje jakieś szaleństwo. No jak nie w Ameryce normalnie, tym kraju wiecznie uśmiechniętych ludzi na prozacu. No ale może to byli jacyś imigranci-świeżynki, którzy nie odkryli jeszcze uroków prozaca i keep smiling. Nie wiem, wolałam szybko uciekać, złapałam więc mój dietetyczny jogurt (który wcale nie pomaga na trawienie, jak orzekł sąd w procesie Danona i nakazał mu zapłacić tryliard dolarów za wprowadzanie konsumentów w błąd; wszyscy konsumenci Activii - to jedna wielka ściema) i równie dietetyczne mleko i pokłusowałam do kasy. Na szczęście mało ludzi korzysta z tych samoobsługowych, więc udało mi się opuścić przybytek bez ofiar. Za mną kotłował się oszalały tłum, w powietrzu fruwały listy zakupów a klienci wyrywali sobie czekoladowe Mikołaje. Obłęd.
Zakupy świąteczne postanowiliśmy z Królem Kurnika załatwić podstępem. Zadzwoniliśmy więc wczoraj do takiego jednego supermarketu, gdzie mają dużo produktów z Polski, upewnić się, że są otwarci do 22:00 i o 20:45 wsiedliśmy w samochód. Do sklepu weszliśmy o 21:00. A tam cisza. Z głośników nie sączą się kolędy, nikt nie walczy o najładniejszy kawałek cielaka czy najpiękniejszy filet śledzia. Pojedynczy klienci przemykają gdzieś w tle, sprzedawcy jacyś tacy zrelaksowani i da się przejechać wózkiem bez ofiar w ludziach i dobytku. Opędziliśmy świąteczne zakupy, łącznie z płaceniem w kasie, w ciut więcej, jak pół godziny. No zen normalnie.
Zen zamierzam też ćwiczyć przy świątecznych porządkach i gotowaniu. W domu sprząta się regularnie, więc tylko odkurzyć, pościerać kurze i przeprać firanki. Ze zwyczajem gotowaniem makabrycznych ilości jedzenia, jak to się uprawiało za czasów mojego dzieciństwa, zerwaliśmy już dawno. Ma być tyle, żeby przejeść, w razie czego zamrozić, co się da, ale bez przesady. Wyrzucać jedzenia po prostu nie znoszę. Objadać się do granic wytrzymałości żołądka nie znoszę. A w ogóle to kombinuję, jak by tu namówić domowników na całodzienny wypad do jakiegoś parku pierwszego dnia świąt, bo ze świątecznych przyjemności mojego dzieciństwa, poza tortem makowym mojej mamy, to uwielbiam jeszcze długie spacery po lesie, robienie orłów na śniegu i kulig, wiecie - taki z sankami, wariacką jazdą i wywracaniem się w zaspy na zakrętach:-) Ale za to ostatnie to pewnie dzielni amerykańscy policjanci wsadziliby nas do pierdla, więc pozostańmy przy maku i orłach:-)))


Miłego przedświątecznego weekendu, kochani:-)))

12 komentarzy:

  1. Bo z każdym rokiem jest coraz gorzej. Im więcej ludzie mówią o szaleństwie przedświątecznym i całej tej grotesce zakupowej, tym bardziej szaleją. Chyba jakieś nowe prawo Murphy'ego weszło w życie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Akemi, witaj:-) szkoda, że cały nastrój świąt ucieka gdzieś w tej gorączce zakupów, choinkach wystawianych w połowie listopada i kolędach, którymi nas bombardują już od Wszystkich Świętych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kryste!!! Gdzie Ty mieszkasz? Tych co sie bija o czekoladowe Mikolaje odeslij do NYC tu lezy ich od groma i ciutciut i jakos nie bardzo chyba maja powodzenie. W polskich sklepach z mojego wieloletniego doswiadczenia wynika ze sajgon jest zawsze w ostanie 3 dni przed swietami. A rozmowy w kolejce sa wtedy takie, ze za kazdym razem wznosze oczy ku niebiosom i szepcze "Boze dzieki ci za to ze moj chlop nie rozumie". Dlatego ja jesli juz cos kupuje w polskim sklepie to jade na dwa tygodnie przed. Zreszta wszystkie zakupy poza zielenina mam zrobione z reguly na tydzien przed. We wszystkich innych sklepach nie pokazuje sie juz od polowy listopada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie zamierzam szaleć, nawet jeśli zjedzie moja córka z dziecięciem i mężem i 7- mies. ciążą.Jedyne szaleństwo (bo nigdy tego nie robiłam) to będzie upieczenie dla małego drożdżówek.Ja nawet jeszcze nie postanowiłam co zrobię na święta.Uszka do barszczu mam już kupione, mięso jakieś zakupię jutro, pierogi z grzybami i kapustą też już posiadam.Jak mi odbije, to zrobię tort makowy, taki bez ciasta.
    Sernik to robię regularnie co 2 tygodnie, więc nawet nie zauważę,że go zrobiłam.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  5. U nas w "sklepie" ludzie coraz bardziej niemili, chyba im się udziela świąteczny nastrój... Ja tam mam uczulenie na tego pierdolca, robię tyle jedzenia, żeby było świątecznie i na naszą dwójkę. W pierwszy dzień świąt jesteśmy zaproszeni na tradycyjną kanadyjską kolację do koleżanki z pracy, więc tam tylko coś słodkiego przytargam. Czuje lekkie podekscytowanie, bo to moja pierwsza samodzielna Wigilia, ale żeby jakiegoś szału dostawać, to bez przesady :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Stardust, Ty się lepiej nie odzywaj, widziałam u Ciebie na blogu, ile ciastek napiekłaś:-) Toż to obłęd kulinarny i szaleństwo jakieś:-))))))) Jesteś moją idolką kulinarną!

    Anabell, uff jaka ulga - już myślałam, że tylko ja grzeszę przeciw tradycji i kupuję uszka i pierogi:-)) A tort makowy piekę w tym roku pierwszy raz. Moja mama, mistrzyni ciast, mówi, że to łatwizna i zawsze wychodzi. Hmmm zobaczymy.

    Pani Koala, to też i moja pierwsza samodzielna Wigilia, ale postanowiłam ćwiczyć zen. Nie dajmy się zwariować, życie i bez świątecznego piernika z zakalcem jest wystarczająco stresujące:-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Prezenty kupuje "wlasnorecznie", reszte zalatwia Maz Minius. W kuchni wspoldzialamy zgodnie lub mniej, zwykle jest dobra zabawa, choinke ubieramy wspolnie...i w ogole nasze haslo przewodnie: "Razem". Polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lotnico, wpadlam do Ciebie z rewizyta i nawet nie wiesz jak sie ciesze, ze Ty normalna baba jestes!
    Ja dzisiaj ubieralam choinke, rece cale w zywicy! Szkoda gadac, plakac sie chce!
    Choinka stoi i glupio sie do mnie usmiecha a ja do niej, raz w roku moge sie poswiecic:)Dla tego zapachu warto.
    Masz racje nie dajmy sie zwariowac! W sklepach istne szalenstwo. Sklepy wiec omijam szerokim lukiem, czego zycze wszystkim dorastajacym do doroslosci.
    Wesolych Swiat zyczy, Ataner.

    OdpowiedzUsuń
  9. Lotnico, ale ja do tych ciastek potrzebowalam produkty, z ktorych 90% mialam w domu:))) Nie laze po sklepach, nienawidze sklepow:))) Zeby upiec tone ciastek nie trzeba wychodzic z domu:))) Kurde, a moze ja te ciastka pieke jak wariatka, zeby wlasnie po sklepach nie lazic? Moze to taka niekontrolowana samoistna terapia? ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Cale zycie zapieprzałam przed świetami jak idiotka. I w tym roku wyluzowałam. Boże... Jaka ulga :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Beatta, u nas "razem" działa w zakresie sprzątania. Gotowanie jednak to moja działka, bo mój ukochany, jak sam mówi, wodę na herbatę potrafi przypalić:-) więc do kuchni raczej nie wchodzi.

    Ataner, uwielbiam zapach choinki - to dla mnie od zawsze synonim świąt. Tutaj niestety mamy sztuczną, ale w przyszłym roku chyba się skuszę i wypożyczę żywą. Jest tutaj firma, od której można wypożyczyć żywe drzewko w doniczce na kilka tygodni - przywożą do domu i po świętach odbierają. Fajny patent, prawda?

    Star, jesteś moją idolką, bo tyle ich napiekłaś, bo Ci się chciało:-)) a nie z powodu sklepów.

    Butterfly, gratulacje:-)))))

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja przyznam się, że cała w nerwach jestem... Choroby Młodych totalnie uziemiły mnie w domu, tak naprawdę zakupy zaczynam od dziś, liczę na cud wigilijny, że ze wszystkim zdążę!

    OdpowiedzUsuń