czwartek, 9 grudnia 2010

Bangladesz i ślizgawka

Jak wam w szkole szło z fizyki? Mnie fatalnie. Brrr, koszmar moich szczenięco-nastoletnich lat i wieczna dwója na semestr. No ale może na moją indolencję wpływ miała nasza nauczycielka, która miała zwyczaj popijania wódeczki z filiżanki, udając, że to herbata i której język zaczynał się plątać dokładnie w połowie lekcji. Ciągle nam powtarzała, że zamiast zwojów mamy w mózgu ślizgawkę oraz kwitowała naszą niewiedzę, mówiąc, że pochodzimy z Bangladeszu:-) Nigdy się nie dowiedzieliśmy, dlaczego wybrała akurat ten  uroczy kraj, ale słowa nadużywała nader często, bo też i nasza niewiedza była imponująca - 98% klasy dumnie prezentowało pały semestr w semestr:-) Do tej pory nie wiem, jak udawało nam się przechodzić z klasy do klasy.
Ach, młodość durna a chmurna:-) przypomniała mi się przy okazji ostatniej wizyty w  Museum of Science and Industry. W ostatnią niedzielę nawiedziliśmy tę szacowną placówkę (podłoga jednak nie była taka zimna:-) ), kupując bilety na wszystkie dodatkowe wystawy, pokazy oraz projekcje filmowe. Byłam tam pierwszy raz i chociaż nie jestem specjalną fascynatką takich muzeów, nie byłam zawiedziona. Wprawdzie placówka wydaje mi się raczej przeznaczona dla dzieciaków i młodzieży - interaktywne wystawy, możliwość przeprowadzania własnych eksperymentów i zasady działania fizyki wyjaśnione w bardzo przystępny sposób (ach gdybym zamiast owej nauczycielki miała kilka lat temu pod bokiem takie muzeum, być może rozumiałabym  teraz  teorię względności:-) ), jednak i my znaleźliśmy kilka ciekawych wystaw - samoloty (bzik na punkcie latania jest u nas rodzinny), stare lokomotywy, jeszcze starsze wozy strażackie, najróżniejsze maszyny w stylu steampunk (na punkcie którego mamy bzika nie mniejszego, jak na punkcie latania:-) ), niemiecki U-boot, sala z echo, wystawa poświęcona eksploracji kosmosu oraz moja ulubiona wystawa, prezentująca najróżniejsze zjawiska atmosferyczne. Obserwowaliśmy więc trąbę powietrzną, zjawisko nieważkości, pioruny, wywoływaliśmy tsunami i inne żywioły. Było fantastycznie:-)

Z rzeczy dodatkowych nie polecamy a) Muppetów - osobom nie zaopatrzonym w żaden przychówek:-) b) filmu "Legend of flight", który zrobił na nas wrażenie reklamówki Boeinga (choć zdjęcia z lotu nad górami - krótkie bo krótkie - były absolutnie rewelacyjne). Ale Omnimax miał jeszcze projekcję filmu o teleskopie Hubbla i to polecam wszystkim fascynatom a) lotów kosmicznych b) przystojnych astronautów (no co, popatrzeć sobie nie można?:-)). Zdjęcia są niesamowite i od razu miałam ochotę iść jeszcze raz na ten sam seans:-) Jeśli chodzi o oglądanie U-boota to uczucia mam mieszane - fajnie było wejść do środka ale otwarta jest tylko część i w dodatku nie można sobie spokojnie pospacerować a zwiedzanie odbywa się w tempie ekspresowym, bo wchodzi grupa za grupą. Hmm, wolałabym bez przewodnika ale mieć czas na spokojne obejrzenie i zrobienie zdjęć - a to niestety też było zakazane, nie wiedzieć czemu. Może żeby sobie w domu własnego u-boota nie zbudować?:-)

Muzeum polecam wszystkim - małym i dużym, przy czym to wyprawa na cały dzień, bo jest naprawdę duże.

 Pioruny

 Wahadło Foucaulta


Trąba powietrzna

Były też stare pojazdy - wozy strażackie, lokomotywy i samochody

8 komentarzy:

  1. A ja zastanawiam się, kiedy będzie można dostać się do naszego Centrum Naukowego Kopernika.To też tego typu placówka. Ostatnio stało się 6 godzin w kolejce po bilet. Bardzo lubię takie placówki, choć z fizyką też nie byłam zbyt zaprzyjazniona.Właściwie nie lubiłam tylko mechaniki i wszelkich zadań, bo naprawdę mało mnie interesowało z jaką prędkością leci pocisk lub gdzie on wyląduje jeśli coś tam, coś tam.W końcu to nie było wojsko, a zwykła szkoła.
    Lokomotywka jest śliczna,wóz strażacki jak zabawka.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajne, szczególnie ta trąba powietrzna. Ja z fizyki byłam nawet dobra, ale była to właśnie zasługa nauczyciela w liceum. NIestety tylko dwa lata. Potem moja ukochana "Fizyca" wyemigrowała tam, gdzie Ty teraz jesteś :). No wraz z nią wemigrowało moje zainteresowanie do przedmiotu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :)
    ja tak jak anabell myślę o Centrum Naukowym w Wa-wie :) ale mam trochę daleko... i dlatego na razie myślę ;p

    Zazdroszczę Ci tej wizyty :)

    Jeśli się wybiorę, to na pewno też opiszę :)

    Miłego dnia i miłych wspomniem :)

    A przechodziliście z klasy do klasy chyba właśnie dzięki tym filiżaneczkom.... ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Widac, ze mialas fantastyczna wycieczke. Tez bym sie chetnie wybrala, bo to chicagowskie muzeum jest najwieksze ponoc i ma duzo ciekawych obiektow. Bardzo lubie te mozliwosci "praktycznego zwiedzania". Ja sie tutaj spotykam z tym dosc czesto i to mi sie podoba, bo dzieci sa ciekawe i najwiecej ucza sie przez zabawe. Nawet jak bylismy w Prospect Park w Brooklynie to tez w budynku parkowym jest miejsce wyposazone w mikroskopy, duze ptasie gniazda, kilka zwierzatek do ktorych cial dziecko moze wejsc i obserwowac otocznie oczami zwierzaka. Jest stol na prace gdzie dzieci moga wycinac czy tez ozdabiac ptaki, zwierzeta, liscie. Podoba mi sie cos takiego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam taką teorię, wg mnie słuszną, że jak 98% dzieciaków pałuje z przedmiotu, to nie ich wina, ale nauczyciela. Miałam z fizyką krzyż pański. Reszta klasy również go podzielała. Tylko, że naszej nauczycielce wydawało się, że wykłada dla studentów (kompleksy i niespełnione ambicje), mieliśmy zadania z podręczników uniwersyteckich. Ten koszmar i stania przed tablicą co semestr, upokorzenie i próba poprawienia oceny z miernego plus na trzy minus, śni mi się po dziś dzień.
    Mnie pasjonuje kosmos, ten najdalszy: galaktyki, czarne dziury, kwazary. Jak się dużo czyta o czymś, co człowieka interesuje, to fizyka kwantowa sama wchodzi do głowy :-) Myślę, że byłabym zachwycona zwiedzając ten obiekt.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anabell, strasznie żałuję, że wyjechałam z PL zanim otwarto Kopernika. O kolejkach słyszałam, był niedawno w tv reportaż o Centrum. Nie ma w Koperniku możliwości kupienia biletów przez internet? Tutejsze muzea to w większości praktykują i uważam, że to dobry patent.

    Butterfly - zazdroszczę nauczycielki. Mój fizyk w podstawówce miał niespełnione ambicje i zasuwał podręcznikami z liceum, w liceum fizyca była wiecznie wstawiona a ja do tej pory nie rozumiem ni w ząb wszystkich tych teorii:-)

    Mała Mi - może i dzięki filiżaneczkom, ale ja wolałabym się jednak czegoś na uczyć bo moja ignorancja w kwestiach fizyki jest porażająca:-)

    Stardust - myślę, że takie "praktyczne" nabywanie wiedzy przychodzi dzieciakom łatwiej i szybciej a i sama wiedza w głowie dłużej zostanie. Zamiast teoretyzować, pokaż, jak to wygląda. Dlatego podoba mi się, że tutaj codziennie całe klasy przychodzą do muzeów, oglądają, robią eksperymenty. Może i nie znają wszystkich wzorów z fizyki i chemii na pamięć, jak to ode mnie przed laty wymagano, ale za to rozumieją podstawowe zasady działania a to chyba dużo praktyczniejsze.

    Riannon - no cóż, jedyną osobą, która uważała, że to z nauczycielką jest coś nie tak, była moja mama, która dzielnie walczyła na wywiadówkach o jej zmianę. Niestety, reszta rodziców wolała siedzieć cicho a dyr nie widział problemu. I tak jedyny mierny, jaki miałam na świadectwach, to ta nieszczęsna fizyka. Upokorzenia przed tablicą pamiętam aż za dobrze a Bangladesz do końca zostanie dla mnie synonimem totalnej głupoty:-)))
    Też miałam takiego niespełnionego nauczyciela, ale w podstawówce. Zadania dawał z podręczników z liceum ale na szczęście tutaj interwencja mojej bojowej mamy odniosła rezultat - urządziła taką jatkę w szkole, że do końca ósmej klasy bał się mnie wywołać do odpowiedzi:-)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Osz, ja z tych zatwardziałych humanistów, co im nie po drodze było z matmą, chemią i fizyką [a potem logiką], jednym słowem, co myślenia, he he, wymagało ;D

    Niesamowite są miejsca, gdzie można naocznie, organoleptycznie, jakkolwiek, sprawdzić, zobaczyć, dotknąć, jak to działa... Na pewno więcej to zdziała niż suche opowieści czy reguły. No ale cóż, począć, regułki też trzeb znać....

    OdpowiedzUsuń
  8. Rewelacja. W takich miejscach bawię się równie dobrze jak moje dzieciaki:)

    OdpowiedzUsuń