niedziela, 18 grudnia 2011

Wspomnienia z dzieciństwa

A wy jakie macie wspomnienia ze świąt?:-)


Ja pamiętam, jak jeden z wujków w Wigilię wyprał sobie jedyne odświętne spodnie (tak, tak, drogie dziateczki, były w Polsce czasy, kiedy nabycie odświetnego ubrania nie było takie proste). Powiesił w ogródku, coby obciekły z wody a potem miał zamiar zabrać do domu, powiesić przy kominku, żeby spokojnie schły do Wigilii.
Niestety szanowny wujo zapomniał zupełnie o spodniach i kiedy przyszedł czas zasiadania do stołu, okazało się, że spodnie zamieniły się w sopel lodu. Do stołu zasiadł więc w codziennych ale już do kościoła na pasterkę chciał iść ubrany odświętnie, więc ściągnął ze sznurka te zamarznięte. Do dziś pamiętam, jak skrzypiał przy każdym kroku:-)))

7 komentarzy:

  1. Zawsze było tak, że rano, gdy sie budziłam, w pokoju stała ubrana choinka. Ogromnie mnie to nurtowało, jak ten Mikołaj wchodzi do nas na III piętro, bo: 1. list do niego zostawiany na oknie w kuchni zawsze znikał, 2. był dzwonek do drzwi, leciałam do nich, przy mnie otwierano, a Mikołaja nie było, tylko prezenty, 3.choinki nie było wcześnie w domu, a tu nagle rano jest choinka.Naprawdę miałam wielkie dylematy. Chciałabym znów mieć takie wielkie problemy:))) A Twój wujek nie odchorował tych podmarzniętych spodni? Ja tak kiedyś suszyłam mężowi koszule na balkonie, ale po 2 dniach były suche, bo był spory mróz.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... jakoś chyba mało mam wspomnień takich zabawnych historii jak Twoja..ale sprowokowałaś mnie do wspomnień..może coś jednak sobie przypomnę:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachęcona pomyślałam i zorientowałam się, że wspominam święta, jako jakiś koszmar z dzieciństwa. W dzień wigilijny była taka napięta atmosfera, że wszyscy się kłócili. Za karpiem biegało się kilka dni i stało w długich kolejkach. Potem pływały w wannie, ja się do nich przyzwyczajałam, nadawałam rybkom imiona, a potem ojciec mordował te zwierzątka. Horror jakiś. Normalnie rodzina Adamsów :-)
    Boże, jak ja się cieszę, że spędzam teraz święta tylko w towarzystwie ukochanej osoby, we dwójkę, bez żadnego spinania się, bez rodzinki, bez rytualnego morderstwa, w ogóle bez żadnego, że coś muszę. Czego i wszystkim życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. U mnie też nerwowo bywało... Z tym dzwonieniem do drzwi to chyba w wielu blokach współpraca międzysąsiedzka trwała, bo u mnie też Gwiazdor dzwonił i wszyscy go widzieli, tylko nie ja :(

    Pamiętam też jak się w Wigilię zepsuł junkers (mama nadzieję, że wszyscy pamiętają co to ;)) Ojciec się oczywiście uparł, że naprawi, choć Mama nieśmialo proponowała, żeby zawołał lepiej znającego się kolegę. Niestety to tylko spowodowało wzmocnienie ambicji, wieczór się zbliżał, Mama wściekła biegała próbując ze wszystkim zdążyć, a ojciec siedział umorusany w zafajdanej łazience, z junkersem rozłożonym na części pierwsze :) W końcu go naprawił i wszystko się dobrze skończyło, ale już śmierć wisiała w powietrzu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anabell, z tym Mikołajek to w ogóle była podejrzana historia, bo kiedyś do nas wchodził przez kominek. Ale przy którymś remoncie kominek został zlikwidowany a rodzice dalej twierdzili, że wchodzi tą drogą. I do tej pory nie wiem - jak on mógł przez ten zamurowany kominek?? Podejrzane...

    OdpowiedzUsuń
  6. Tabu, ja mam dużo wesołych wspomnień ale są one raczej z gatunku tych Riannon - rodzinka Addamsów wypisz wymaluj. Najpierw stanie w gigantycznych kolejkach, biedne karpie pływające w wannie, nerwowa atmosfera i każdy kłócący się z każdym. Brrr.
    Riannon, Koala, mamy podobne wspomnienia:-) Ktoś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  7. Koala, ja ja ja pamiętam:-))) Moje dzieciństwo to junkersy, prodiże i maktutry a nie komórki, mikrofale i telewizory ejdżdi. Wieczny brak prądu zimą, dwa kanały w telewizji i kartki żywnościowe, które jako mały szkrab zgubiłam w drodze do mięsnego. Ale była draka.

    U nas ciągle się coś psuło w krytycznym momencie, jak Wigilia i nie raz było o krok od morderstwa:-) Do tej pory pamiętam atmosferę nad wigilijnym stołem - tak ciężką, że można zawiesić siekierę - ach, piękne czasy:-))))

    OdpowiedzUsuń