czwartek, 22 grudnia 2011
Szredowanie
To zupełnie jak ja. Też nie czuję atmosfery świąt.
Czy myślicie, że poczuję, jak namówię Króla, żeby przywiązał się do choinki?:-))))
(Nakłonienie go to do tego samo w sobie będzie już świętem:-))) )
Mam nowe ulubione słowo w ponglish. Zeszredować, czyli po naszemu - zniszczyć w niszczarce.
Ładne, prawda?:-) Podzieliła się nim z nami pani w szpitalnej rejestracji, mówiąc przy okazji o Królu "tfoja mąsz". Jednak najpiękniejszym przykładem ponglish, a raczej mieszania języków, była pani z małym berbeciem na paradzie trzeciomajowej. Idąc w pochodzie, powiedziała do malucha piękną śląską gwarą: "Podziwiaj kaj daddi idzie":-))
Oczywiście, moim numerem jeden jest nadal góralsko-szikagowskie podwójne potwierdzenie - "Siur ze hej". Nic tego nie pobije.
P.S. Sąsiedzi muszą nas już nienawidzieć - trzy dni gotowałam bigos, potem postną kapustę a wczoraj do bukietu zapachów dołączył jeszcze aromat gotującego się na pasztet mięsa.
Nie wiem, czy nas za to nie eksmitują:-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja uwielbiam te zapaszki naszej kuchni:)))
OdpowiedzUsuńWesolych Swiat:))
W Nowym Roku samych pozytywow:)
Do kompletu można by dodać jeszcze kalafiorową - co prawda bez mięcha, ale też potrafi nieźle jechać podczas gotowania ;)))
OdpowiedzUsuń"Siur że hej" jest mistrzowskie! :)))
Za kiszoną kapustę? Zabić? Musieliby Boga w sercu nie mieć! ;)
OdpowiedzUsuńjo to bym sie, lotnice cliwo, nie wychylol, bo jakzem roz cosik o Gorolach w Sikago pedziol, to mnie jakowys siuhaj naremny, i nawet nie bardzo zamrackany, teleskopowom ciupazkom do sajdloka przycopkol, bromble mi filcokiem przypucyl, anim kis fras? ani lot sa fak? sie nie zapytol, a un mi ino pedziol, cobym sie od sikagoskich hajlanderow odfakjujowal, i coby po saltsajdzie nie miadlic riciom, bo bydzie es kikin i tak byde kwilil co i w millokach i w lohajo uslysom, hej!
OdpowiedzUsuńTwoi sąsiedzi co najwyżej zastanawiali się co gotujesz. Zapach bigosu mogłaś uszlachetnić dodając szklankę czerwonego wina i odrobinę curry łagodnego.Nieznośny dla otoczenia zapach osiągnęłabyś piekąc na ruszcie płetwy rekina- ich zapach ich porażający, jak dla mnie. Ciekawe jakby wyglądała Twoja choinka z przywiązanym do niej Królem???? Szredowanie tak samo cudne jak "fajlowanie" i "drajwerowanie".
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Maga, ja też uwielbiam. Ale sąsiedzi to już chyba niekoniecznie. Dzisiaj jedna pani drugiej pani mówiła w pralni, że od kilku dni coś dziwnie pachnie u nich na piętrze. Hmmm, nie wiem czy przypadkiem nie mieszka na moim:-)))
OdpowiedzUsuńKenG, kalafiorową czasami gotuję ale jakoś nie śmierdzi mi aż tak bardzo. Może mam inny przepis:-))
OdpowiedzUsuńIga, ale oni w większości to nie-Polacy, więc niekoniecznie muszą być zaznajomieni z kiszoną kapustą i jej aromatami:-)))
Baco, a mogę prosić o tłumaczenie z twojego na nasze?:-)))
OdpowiedzUsuńAnabell, dodaję wino ale smrodku jakoś to nie łagodzi:-) Ale nic to, koniec z kapustą, dzisiaj już tylko wonieje pieczonym mięsem i pasztetem a jutro w ogóle będzie pięknie pachnieć, bo przechodzimy do ciast:-)
OdpowiedzUsuńBigos ostatni raz popelnilam chyba 6 lat temu, Wspanialy sie wtedy przyznal, ze "moglby zyc bez tego dania" wiec przestalam. Ale, uwaga, uwaga teraz po swietach mam w planie bigos wlasnie:))) Juz mu zapowiedzialam, ze zrobie i nawet sie troche wypieral tego "nielubienia" wiec moze zje ze dwie lyzki;)) A mnie naszlo na bigos, wiec sobie zrobie a wiekszosc i tak dam Potomkowi. Mieszkanie w domach wielorodzinnych ma wlasnie te "zalete ujemna", ze musimy godzic sie z roznymi zapachami:))
OdpowiedzUsuńPonglish moim zdaniem calkiem dobrze sie miewa nie tylko szikagowie, ale i w kraju nad Wisla. Juz sie chyba przyzwyczailam ale i tak mnie razi ta spolszczona angielszczyzna:))
Bardziej mnie razi to zdrabnianie wszystkiego co się da. Ostatnio pani w sklepie się żegnała mówiąc "no to do juterka". Nosz kurwa, szlag mnie trafia, ze tak siarczyście zaklnę.
OdpowiedzUsuńAle fakt, jak mnie kolega z byłej korporacji zapytał, czy coś mam "difoltowo" ustawione, to przez chwilę nie wiedziałam o czym on do mnie rozmawia :))))
U mnie pachnie grzybami, tez ladnie. Ciesze sie, ze w ogole cos czuje przez zatkany nos...Zdrowych, wesolych i pachnacych zycze :)
OdpowiedzUsuńMnie się już samo ponglish podoba! Fantastyczne! :) ależ się uśmiałam hahaha :) Rozumiem oczywiście Twoje zauroczenie do "Siur, że hej" ;D
OdpowiedzUsuńPachnących Świąt Lotnico :) nie tylko kapustą ;p
Koalo, "do juterka" mnie zabilo:))) Masz racje z tym zdrabnianiem. Ale jak Ci napisze, ze w domu pogrzebowym pan podszedl do nas i powiedzial "prosze sie pozegnac z mamusia, bo zaraz zamkniemy trumienke" to myslalam, ze go zagryze. To byl juz SZCZYT wszystkiego.
OdpowiedzUsuńMagicznych świąt mimo wszystko!
OdpowiedzUsuńI radości.
I prezentów
I fajnego Mikołaja
no i mega wypaśnego worka z prezentami!
Stardust: może sądził, że zdrobnieniem złagodzi grozę chwili, albo coś...;)
OdpowiedzUsuńRadosnego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia oraz samych szczęśliwych dni w Nowym Roku.
OdpowiedzUsuńStar, polglish ma się świetnie pod każdą szerokością geograficzną, myślę.
OdpowiedzUsuńMnie zupełnie nie razi wtrącanie angielskich słów, więc jak ktoś powie, że pojedzie "highway" to jest ok ale jak "pojedzie hajłejem" to mi skóra cierpnie. Ot, takie zboczenie:-)
Pani Koala, zdrobnień też nie znoszę. "Do juterka" jeszcze nie słyszałam, jest powalające:-)
OdpowiedzUsuńBeatta, na przeziębienie polecam korzeń imbiru z miodem i cytryną - ktoś mi kiedyś poradził, jak nie mogłam brać żadnych leków i od tej pory tylko tak się leczę. Pomaga!
OdpowiedzUsuńMała Mi, najgorsze słowo w ponglish, jakie tu słyszałam to "cipny". Mam odruch wymiotny za każdym razem, jak je słyszę. Czy ludzie naprawdę nie mają żadnych skojarzeń?
OdpowiedzUsuńStar, trumnienka mnie powaliła.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy oglądałaś w telewizji, jak sprowadzano do Polski zwłoki osób, które zginęły w Smoleńsku. Rodziny czekały na lotnisku, trumny wyniesiono z samolotu, po czym osoba prowadząca uroczystości powiedziała: "A teraz serdecznie zapraszamy rodziny do trumien". Padłam.