wtorek, 6 września 2011

Właściwa perspektywa

Jakiś pechowy ten... tydzień? miesiąc? rok? Sama już nie wiem, jak długo to trwa, ale właściwie ostatnimi czasy nieszczęśliwe wiadomości stały się naszym chlebem powszednim. 
W tamtym tygodniu dostaliśmy z Królem - jak się mi wydawało - wiadomość najgorszą z możliwych. Przez jakiś czas będzie nas dzielić Wielka Kałuża. Przez okres kilku miesięcy. Załamałam się. Wydawało mi się, że to koniec świata i choć bardzo starałam się robić dobrą minę do złej gry, to jednak gdzieś w środku po prostu się złamałam w pół. 
Ale potem trafiłam na ten blog. Prowadzi go osiemnastoletnia dziewczyna, która walczyła z ciężką chorobą. Zaimponowała mi. Zaimponowała mi, z jaką siłą przez nią przeszła. Zaimponowało, że się nie poddała i ciągle znajdowała w sobie siłę i wolę walki. 
Dzisiaj dowiedziałam się, że na równie ciężką chorobę cierpi siostra kogoś, kogo znam. A zaraz potem jak obuchem w głowę przyszła kolejna - o śmierci jedenastoletniego dziecka.

I dopiero to mnie otrzeźwiło - rany, jaka ja jestem głupia. Patrzyłam na to wszystko, na wszystkie nasze problemy ostatnich lat z niewłaściwej perspektywy.
Przecież my t a k  n a p r a w dę  nie mamy wielkich problemów.
Sprawy formalne? Praca? Pieniądze? Ciągłe rozstania?
No cóż, patrząc z perspektywy rodziców tego jedenastolatka, siostry znajomej czy dziewczyny od bloga, tak naprawdę to nie są problemy. To są błahostki. Wszystko to są tak naprawdę małe rzeczy. 

I dlatego uroczyście oświadczam - popierając to stosownym słownictwem, dla podkreślenia rangi oświadczenia (Król mi natrze uszu za takie słownictwo, ale jakoś to przeżyję):
ŻADEN CHUJ, ROBIONY MIĘKKIM CHUJEM NA PARAPECIE, NIE ZNISZCZY NAM ŻYCIA.
Nie poddam się i koniec. Będzie dobrze. 
Trzeba tylko na wszystko spojrzeć z właściwej perspektywy.

Poranek nad jeziorem Castle Rock, Wisconsin

11 komentarzy:

  1. I tak trzymaj.Życie po prostu nie jest romansem i żeby było naprawdę ciekawe i warte przeżycia musi być ciężkie.No jasne,że rozstania nie są sprawą łatwą, ale kolejnym doświadczeniem życiowym, dzięki któremu można poznać prawdę o sobie i partnerze.Wiesz, na wszystko co się z nami dzieje trzeba patrzeć z dystansem i mieć zakodowane w głowie,że nigdy nie jest tak zle,żeby nie mogło być gorzej.I trzeba umieć znalezć w każdej sytuacji, nawet pozornie beznadziejnej jakiś pozytyw. Trzymaj się, nie jesteś sama, masz przecież przyjaciół.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Lotnico! Tak trzymaj! Nie poddawj sie
    Dacie rade- zycze Wam powodzenia, buziaki.
    Domyslam sie o czym piszesz, to jednak jest wielkie kurestwo, takie jest moje zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lotnico, wlasciwa perspektywa z ktora patrzy sie na zycie to jest wlasnie szczescie. Szczesciem jest umiec odrozniac rzeczy blahe i male od waznych i wartosciowych, oraz umiejetnosc doceniania tych drugich. Nie wiem co Cie dreczy, ale wiem, ze skoro dotarlas do tej wiedzy, to bez wzgledu na wszystko dasz rade i bedziesz szczesliwa.
    A ja Ci zycze tego z calego serca.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie, ze dacie rade, i bedzie fajnie i dobrze i zadne glupie zdarzenia nie beda decydowac o szczesciu lub nieszczesciu!
    PS. Ostatnio bywam w Kaplicy Aniolow Strozow na neurochirurgi malych dzieci - niestety z powodu kogos bliskiego - to jest HARDCORE jakich malo, stawia nie tylko do pionu ale i wciska w ziemie - WSZYSTKO inne wydaje calkowita bzdurka...
    (wybacz ze tak tym sie dziele, ale nie jest latwo o tym zapomniec...)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anabell, staram się pamiętać, że zawsze może być gorzej i jakoś iść do przodu. Szukam pozytywów:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ataner, kurestwo ale co zrobić.

    Star, dziękuję za te słowa. Serdecznie dziękuję:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Alicja, ano właśnie - stawia do pionu. Mnie też kilka nieszczęść dookoła postawiło do pionu. Ze wszystkim sobie poradzę, bo ja mimo wszystko nie mam tak źle.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, czasami przyłożenie swoich rozterek do czyichś większych problemów pozwala nabrać perspektywy. I czasami dzięki temu łatwiej możemy sobie radzić z przeszkodami w swoim własnym życiu. Niestety, najczęściej nie mniejsza to bólu. Mówię z doświadczenia. Ech… :( Trzymaj się, Lotnico. Silna babka z Ciebie, dasz radę.

    OdpowiedzUsuń
  9. I tej wersji oraz perspektywy się trzymaj! :) A kto za Wielką Kałużę musi wybyć, Ty czy Król? Dobrze się domyślam, że urząd imigracyjny Wam daje popalić? :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Fiona, nie boli mniej, ale pozwala patrzeć rozsądniej:-)

    Pani Koala, ano daje popalić. A kij im w oko.
    Mła leci za Kałużę, już na dniach.

    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń