Jakiś pechowy ten... tydzień? miesiąc? rok? Sama już nie wiem, jak długo to trwa, ale właściwie ostatnimi czasy nieszczęśliwe wiadomości stały się naszym chlebem powszednim.
W tamtym tygodniu dostaliśmy z Królem - jak się mi wydawało - wiadomość najgorszą z możliwych. Przez jakiś czas będzie nas dzielić Wielka Kałuża. Przez okres kilku miesięcy. Załamałam się. Wydawało mi się, że to koniec świata i choć bardzo starałam się robić dobrą minę do złej gry, to jednak gdzieś w środku po prostu się złamałam w pół.
Ale potem trafiłam na ten blog. Prowadzi go osiemnastoletnia dziewczyna, która walczyła z ciężką chorobą. Zaimponowała mi. Zaimponowała mi, z jaką siłą przez nią przeszła. Zaimponowało, że się nie poddała i ciągle znajdowała w sobie siłę i wolę walki.
Dzisiaj dowiedziałam się, że na równie ciężką chorobę cierpi siostra kogoś, kogo znam. A zaraz potem jak obuchem w głowę przyszła kolejna - o śmierci jedenastoletniego dziecka.
I dopiero to mnie otrzeźwiło - rany, jaka ja jestem głupia. Patrzyłam na to wszystko, na wszystkie nasze problemy ostatnich lat z niewłaściwej perspektywy.
Przecież my t a k n a p r a w dę nie mamy wielkich problemów.
Sprawy formalne? Praca? Pieniądze? Ciągłe rozstania?
No cóż, patrząc z perspektywy rodziców tego jedenastolatka, siostry znajomej czy dziewczyny od bloga, tak naprawdę to nie są problemy. To są błahostki. Wszystko to są tak naprawdę małe rzeczy.
I dlatego uroczyście oświadczam - popierając to stosownym słownictwem, dla podkreślenia rangi oświadczenia (Król mi natrze uszu za takie słownictwo, ale jakoś to przeżyję):
ŻADEN CHUJ, ROBIONY MIĘKKIM CHUJEM NA PARAPECIE, NIE ZNISZCZY NAM ŻYCIA.
Nie poddam się i koniec. Będzie dobrze.
Trzeba tylko na wszystko spojrzeć z właściwej perspektywy.![]() |
Poranek nad jeziorem Castle Rock, Wisconsin |
I tak trzymaj.Życie po prostu nie jest romansem i żeby było naprawdę ciekawe i warte przeżycia musi być ciężkie.No jasne,że rozstania nie są sprawą łatwą, ale kolejnym doświadczeniem życiowym, dzięki któremu można poznać prawdę o sobie i partnerze.Wiesz, na wszystko co się z nami dzieje trzeba patrzeć z dystansem i mieć zakodowane w głowie,że nigdy nie jest tak zle,żeby nie mogło być gorzej.I trzeba umieć znalezć w każdej sytuacji, nawet pozornie beznadziejnej jakiś pozytyw. Trzymaj się, nie jesteś sama, masz przecież przyjaciół.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Lotnico! Tak trzymaj! Nie poddawj sie
OdpowiedzUsuńDacie rade- zycze Wam powodzenia, buziaki.
Domyslam sie o czym piszesz, to jednak jest wielkie kurestwo, takie jest moje zdanie.
Lotnico, wlasciwa perspektywa z ktora patrzy sie na zycie to jest wlasnie szczescie. Szczesciem jest umiec odrozniac rzeczy blahe i male od waznych i wartosciowych, oraz umiejetnosc doceniania tych drugich. Nie wiem co Cie dreczy, ale wiem, ze skoro dotarlas do tej wiedzy, to bez wzgledu na wszystko dasz rade i bedziesz szczesliwa.
OdpowiedzUsuńA ja Ci zycze tego z calego serca.
Pewnie, ze dacie rade, i bedzie fajnie i dobrze i zadne glupie zdarzenia nie beda decydowac o szczesciu lub nieszczesciu!
OdpowiedzUsuńPS. Ostatnio bywam w Kaplicy Aniolow Strozow na neurochirurgi malych dzieci - niestety z powodu kogos bliskiego - to jest HARDCORE jakich malo, stawia nie tylko do pionu ale i wciska w ziemie - WSZYSTKO inne wydaje calkowita bzdurka...
(wybacz ze tak tym sie dziele, ale nie jest latwo o tym zapomniec...)
Anabell, staram się pamiętać, że zawsze może być gorzej i jakoś iść do przodu. Szukam pozytywów:-)
OdpowiedzUsuńAtaner, kurestwo ale co zrobić.
OdpowiedzUsuńStar, dziękuję za te słowa. Serdecznie dziękuję:-)
Alicja, ano właśnie - stawia do pionu. Mnie też kilka nieszczęść dookoła postawiło do pionu. Ze wszystkim sobie poradzę, bo ja mimo wszystko nie mam tak źle.
OdpowiedzUsuńLotnico, i tak trzymaj! :)
OdpowiedzUsuńTak, czasami przyłożenie swoich rozterek do czyichś większych problemów pozwala nabrać perspektywy. I czasami dzięki temu łatwiej możemy sobie radzić z przeszkodami w swoim własnym życiu. Niestety, najczęściej nie mniejsza to bólu. Mówię z doświadczenia. Ech… :( Trzymaj się, Lotnico. Silna babka z Ciebie, dasz radę.
OdpowiedzUsuńI tej wersji oraz perspektywy się trzymaj! :) A kto za Wielką Kałużę musi wybyć, Ty czy Król? Dobrze się domyślam, że urząd imigracyjny Wam daje popalić? :(
OdpowiedzUsuńFiona, nie boli mniej, ale pozwala patrzeć rozsądniej:-)
OdpowiedzUsuńPani Koala, ano daje popalić. A kij im w oko.
Mła leci za Kałużę, już na dniach.
Pozdrawiam:-)