wtorek, 20 listopada 2012

Pewna mężczyzna z Arizony nie potraktował we właściwy sposób żony

Niedawne wybory prezydenckie wzbudzały wiele emocji. U nas w Kołchozie do tej pory zwolennicy Mitta Romneya ubolewają nad tym, że gdyby nie archaiczny system wyborczy, ich kandydat na pewno by wygrał, bo większa ilość jego zwolenników poszłaby do urn wiedząc, że mają faktyczny wpływ na głosowanie (na przykład w Illinois właśnie, gdzie z góry było wiadomo, że głosy elektorskie na pewno pójdą do Obamy). Tak czy inaczej, emocje ciągle nie opadają i w naszym małym pierdolniku cały czas wrze.
Ale nie tylko w Kołchozie wybory wzbudzają tak gorące uczucia.

Jak donoszą media, w ubiegłą sobotę pewna ciężarna żona z Arizony, gorąca przeciwniczka prezydenta Obamy, rozgoryczona jego powtórnym zwycięstwem, dowiedziała się, że jej małżonek ośmielił się był nie brać udziału w głosowaniu. Tak rozwścieczyło ją to, że jej własny mąż dopuścił się zdrady i poniekąd ponownego wyboru znienawidzonego kandydata, że wsiadła w swoje SUV i zaczęła gonić go po parkingu supermarketu, na którym akurat się znajdowali. Biedny facet próbował się schować (uwaga uwaga!) za słupem latarni, ale kobieta go dopadła i przyszpiliła do asfaltu. Mężczyzna w stanie krytycznym trafił do szpitala. Kobieta powiedziała, że chciała go tylko postraszyć:-)

A poza tym słyszeliście o tym, że 20 stanów (tych, w których przewagę miał Mitt Romney) ogłosiło, że chce secesji a Donald Trump wzywał do marszu na Waszyngton i obalenia nowo wybranego prezydenta?:-)

Proszę, jakie emocje wzbudzają w Hameryce wybory. A wy przejęliście się tak bardzo wyborem na przykład pana Komorowskiego? Bo mnie, szczerze mówiąc, niewiele to obeszło. I tak każdy polityk dba o siebie i tych, w imieniu których lobbuje, mając w głębokim poważaniu swoich wyborców. Ja tam nie wiem, jak żyć, Panie Prezydencie (i Premierze).

P.S. A może biedna kobieta uległa magicznemu działaniu hormonów ciążowych? Ha, dają pałera, co?:-)))

A tu już prezentujemy wrześniowe Mirror Lake, stan Wisconsin. Mam niezły poślizg we wrzucaniu zdjęć, nie ma co:-)








8 komentarzy:

  1. To ja przyznam, że ostatnimi wyborami przejmowałam się i to mocno. Zawsze miałam bardziej niż olewczy stosunek do polityki, wychodząc z założenia, że zawsze może być gorzej i póki jest tak, że się tym nie interesuję, jest w miarę ok. Zmieniło się to, gdy ministrem edukacji został Groźny Pan - wtedy, chcąc nie chcąc, nie dało się nie wiedzieć o jego pomysłach. Drugi raz to właśnie wybory. Wtedy poszłam zagłosować pierwszy raz w życiu :)))

    Wiewiór jest przesłodki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutejsze wiewióry są brzydsze, niż polskie. Rzadko kiedy spotyka się rudą kitą, najczęściej są szare albo czarne. Widząc je, zawsze mam wrażenie, że to krzyżówka ze szczurem:-) I jest ich tutaj mnóstwo, szczególnie jesienią widać ich dziesiątki, kiedy pracowicie zbierają zapasy na zimę.

      Usuń
  2. who is Romney? ktos go jeszcze pamieta?;) w naszych gazetach i innych srodkach przekazu nie ma juz nic na temat tego Has Been;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam za wszelką cenę staram się zapomnieć, że istnieje ktoś taki, jak pan Obama:-))) Oraz pan Kaczyński i Tusk. Niestety, jakoś się nie udaje:-)

      Usuń
    2. no to masz pecha z Obama.

      Usuń
  3. ah, i zapomnialam dopisac, ze piekne jesienne zdjecia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ wiewióra ślicznego upolowała :) Niniejszym otrzymujesz nominację do Libster Blog i zaproszenie do zabawy - od mojej skromnej osoby :) http://przekornie.blogspot.com/2012/11/pytania-i-odpowiedzi-oraz-kilka.html

    OdpowiedzUsuń