wtorek, 31 lipca 2012

Dwunasty grosz



Spać nie mogę. Może Absolut z owocem o pięknej nazwie "dragon fruit" pomoże?

Dzisiaj w Kołchozie nasza najjaśniej nam Nowe Panujące (bo szefa Kołchozu posłano do diabła w ubiegły poniedziałek; będzie mi brakować tego szurniętego Rosjanina z ułańską fantazją, jajami jak berety i absolutnie nonszalanckim podejściem do jakichkolwiek przepisów, norm, praw i regulacji - jego mottem było "J#$%ć przepisy i do przodu" i choć jego nonszalancja napawała przerażeniem, jego podejście do ludzi wołało o pomstę do nieba to teraz, po dwóch tygodniach pod nowym kierownictwem widzę jedno - bez niego cały ten pierdolnik wkrótce pierdolnie.) wysłały okólnik, dotyczący social media, blogasków i wszelkiej aktywności internetowo-publicznej. Okólnik mówi o tym, że godnie mamy reprezentować instytucję, w której pracujemy, treści pornograficzne, obrazoburcze i szkalujące dobre imię Kołchozu są absolutnie zakazane, czyli w skrócie żadnych fotek jak rzygamy na imprezach oraz wywlekania firmowych brudów na fajsbuczku i blogasiach.
Heh.

Nie wiem, czy już pisałam o Takiej Jednej z Syndromem Chronicznego Niedopchnięcia. Koniecznie musi pokazać, że Coś Znaczy. Udowodnić, że Wie Co Robi. Że Jest Ważna, Właśnie Awansowała i To Od Razu Na Dwóch Stanowiskach. Każdej nowo poznanej osobie opowiada, jak to awansowała, jaki ma teraz ogromny zakres obowiązków i w ogóle jak to stała się ważna i niezbędna w instytucji. Szkoda mi jej, bo nie wie, jak przykro na nia patrzyć, kiedy miota się tak od człowieka do człowieka, starając się za wszelką cenę udowodnić, że jest Kimś. Nie jakimś tam trybikiem, ale kimś Arcyważnym. Łokej, stara (jak się mówiło w moich szczenięcych latach), ale co kogo to obchodzi??!!


W każdym razie Ta z Syndromem po otrzymaniu owego okólnika przykłusowała do mojego biurka ze światłym pomysłem, którym miała nadzieję zaplusować u nowego kierownictwa - niech każdy pracownik poda jej linki do swoich stron/blogów/ guglów plas / fejsbuczkow / każdej innej aktywności internetowej, żeby Kołchoz (to znaczy ona) mógł przeczytać, przetłumaczyć (jesli zajdzie potrzeba) i ocenić, czy nasze obrazoburcze komencie na fejsbuczkach i posty na blogaskach kwalifikują nas do wywalenia na mordy z instytucji.
Wesoło, no nie?

Ja tam nie zamierzam przyznawać się nikomu do posiadania blogaska.
Przepraszam za kolokwializm, ale chyba ocipiała.

12 komentarzy:

  1. To jakiś taki dziwny syndrom we wszelkich zakładach (psychiatrycznych), tzw. pracach, że jak narzekamy na szefa swego, to później zawsze mamy gorszego. Kara jakaś za grzechy jakieś czy cuś. U mnie to nie trzeba się do takich rzeczy przyznawać, są na etatach dobre gorliwe dusze co same doniosą szefowej co trzeba :) I to w podskokach! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja muszę przyznać, że miałam dwóch szefów w życiu, na których nie narzekałam - drugiego i przedostatniego. Dla tego drugiego pracowałam dwa razy i za pierwszym razem wydawał mi się bucem, za drugim sympatycznym bucem, przy czy mnie wiem, czy zmienił się on, czy moja percepcja:-)) Tak czy inaczej, zawsze może być gorzej ale co ponarzekam i zrobię sobie dobrze, to moje:-)))
    Te co to "w podskokach doniosą szefowej" bardzo przypominają mi Tę z Syndromem. Ma dokładnie tę samą przypadłość ale staram się być wyrozumiała - jako samotna matka kilkulatka walczy właśnie o utrzymanie się w Kołchozie. Wprawdzie niechcący robi to po trupach, ale ekhem, mogła przecież nie zauważyć, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  3. A jeśli będą kazali M.zainstalować jakiś szpiegowski program aby dowiedzieć się co piszesz? I gdzie piszesz?
    Jak to niektórzy lubią wychodzić przed szereg i na dodatek wjeżdżać na czyiś plecach po drabinie służbowej...
    Żenua.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj, ze M. jest moim wlasnym osobistym menzem, wiec jak mu kaza cos takiego zainstalowac, to ja pierwsza bede o tym wiedziala:-)))

      Usuń
  4. Biedna istota, zupełnie ja porąbało, albo ma geny obciążone mocno jakimś KGB lub czymś takim. Z jednym się natomiast zgadzam - prezentowanie na portalach społecznościowych i blogach fotek z tego, jak to się pracownicy jakiejś tam firmy uchlewają i co robią, rzeczywiście szkodzi firmie.Dla mnie to te wszystkie portale są porąbane, kojarzą mi się nieodmiennie z instytucją magla, który był kuznią plotek i wymiany informacji z reguły spreparowanych. Wiesz, każdy szef po jakims czasie zaczyna być nie do wytrzymania, niestety. Ale z autopsji wiem, że bycie szefem tez jest mało radosne.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nie rozumiem tego calego szalu na portale spolecznosciowe i bycia caly czas on-line. Mam znajomych, ktorzy sa z fejsbuczkiem i twitterem powiazana niewidzialna nicia - towarzysza im w parku, na pikniku, koncercie, w kinie, teatrze i pewnie nawet na klopie. Bo musza byc trendy smrendy, online, na zywo, na biezaco itepe itede. Mnie sie wydaje, ze idea spolecznosci wynika z bezposredniego kontaktu - jesli chce sie czegos dowiedziec o znajomych, to do nich dzwonie albo sie spotykam. Przynajmniej na skajpie pogadam, jak sa daleko. Ale jest to tak czy inaczej bezposrednia interakcja. A fejsbuczek przypomina mi fast-food - to tylko namiastka interakcji spolecznej, tak jak fast food jest namiastk jedzenia i jak fast food serwowana jest szybko i byle jak. Niby jeszcz ale nie jesz.
      Nie sadzisz?

      Usuń
  5. Ponieważ ostatnia moja praca w Polsce była w Browarze, a istnieje u nas instytucja lokali wyłącznościowych (nie wiem czy są w USA), więc logiczne jest, że na spotkania biznesowe się chodzi do tychże lokali. Ale kiedyś jedna taka wyskoczyła z pomysłem, że również prywatnie powinniśmy przekonywać znajomych do spotkań w naszych lokalach wyłącznościowych. Starałam się bardzo delikatnie wyrazić co myślę na ten temat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, genialny pomysl. Na rodzinne obiady tez proponuje do lokalu wylacznosciowego a za niesubordynacje - natychmiast karac.

      Usuń
  6. Ej, taką pracę to ja też bym chciała! Czytać wszystkie blogaski i inne takie i oceniać czy fajne, czy nie i czy przypadkiem nie szkodzą firmie/komukolwiek. Taaakie poczucie władzy! No i, oczywiście, baaardzo odpowiedzialna praca, która zajmowałaby mi absolutnie caluśki dzień ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu wlasnie o poczucie wladzy chodzi, Ken. Ona ma piedrolca jesli chodzi o poczucie wladzy.

      Usuń
  7. Znając skuteczność firm które zajmują się wyszukiwaniem informacji w internecie, znalezienie Twojego bloga przez Twojego pracodawcę to tylko kwestia czasu. W związku z czym sugeruję wyedytowanie treści jak najprędzej, bo przyjemne uczucie z tego że można było się wyżalić "publicznie" nie jest wystarczająco przyjemne do zniwelowania przykrego uczucia gdy się stoi w kolejce po unemployment.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli komukolwiek przyjdzie cos takiego do glowy, bede o tym pierwsza wiedziala, wiec na razie ponapawam sie jakze przyjemnym uczuciem z publicznego wieszania psow na Kolchozie:-)))

      Usuń