niedziela, 1 kwietnia 2012

Wakacje, wakacje i po wakacjach

Tośmy wrócili.
Bo kiedy nas nie było w wietrznym mieście skunksów, byliśmy na krótkich wakacjach - najpierw na Florydzie, opalając blade ciałka i popijając margarity (dzięki uprzejmości jednych linii lotniczych, które za uzbierane mile dało nam bilety w obie strony za darmoszkę - znaczy za te złodziejskie procenty, co to je płacimy na kartach co miesiąc:-) a potem łażąc po kanionach w Matthiessen, o którym już kiedyś pisałam.
Ciut zasmarkani, ciut kichający (bo pogoda na koniec wakacji postanowiła jednak wrócić do normy i z letniej przestawić się na wiosenną), wysmagani wiatrem i lekko opaleni - wróciliśmy. Jestem przeszczęśliwa. Dawno nie było mi tak dobrze, choć wakacje nie obyły się bez komplikacji:-)

Na razie jeszcze zajmujemy się przeganianiem kotów z kątów (bo przez przed-urlopowy szał i moją szkołę nie było czasu na sprzątanie), wytrzepywaniem piasku z kieszeni, wielkim praniem i w ogóle wszystkimi tymi po-urlopowymi pierdołami. więc dziś tylko kilka zdjęć a reszta relacji jutro - zapewne, bo to przecież już Niedziela Palmowa i trzeba by o świętach pomyśleć. Jakieś zakupy czy co...

Dziś powiem tylko tyle, że dużo się tu słyszy o skanerach na lotniskach, problemach ze służbami granicznymi, co to przeprowadzają upokarzające kontrole dzieciom, staruszkom i niepełnosprawnym. Trwa wielka nagonka na system skanowania, czyta się o tym na blogach i różnych forach.
Ja tam nie wiem, czy te skanery rzeczywiście służą bezpieczeństwu, bo jak pokazują eksperymenty, można je oszukać. Ale skoro trzeba przez nie przejść, to trzeba, chyba że ktoś postanowi zamiast latać samolotami, poruszać się samochodem, co przy tutejszych odległościach jest trochę niewygodne (na przykład podróż od nas na Florydę zajęłaby tak z 24 godziny jazdy bez przerwy). Więc nie ma się co denerwować, obrażać, tylko wóz albo przewóz. A mam wrażenie, że niektórzy podróżni uważają te kontrole za osobistą zniewagę, wymierzoną złośliwie tylko w nich. No heloł, ludzie, trochę opanowania i zdrowego rozsądku (kiedyś na lotnisku w Londynie widziałam babkę która - jako jedyna z całej długiej kolejki - odmówiła zdjęcia butów do kontroli. Bo to jej uwłacza i w ogóle. Urządziła dziką awanturę z powodu butów. Naprawdę warto?)

Nas nic niemiłego ani uwłaczającego nie spotkało. Obsługa była miła, uprzejma, z panią sobie nawet pożartowałam, że mogliby dawać zdjęcia na pamiątkę:-)

Skanowanie wygląda następująco: w zamkniętej budce bez okien siedzi sobie człowiek, staje się przed budką na dwie sekundy i już, gotowe. Nikt poza człowiekiem z budki nie ogląda sobie naszych genitaliów. Nie ma tam tłumu żądnych sensacji pracowników lotniska, jak to opisują w różnych artykułach i na forach internetowych, którzy tłoczą się przed ekranem, oglądajac sobie naguski. To jedna wielka bzdura albo lotnisko w Chicago i Fort Lauderdale są wyjątkami. Ja tam nie wiem. Wiem tylko tyle, że nie wiem o co ten cały szum.
A może ja ekshibicjonistka jestem i dlatego nie przeszkadza mi, że jakiś człowiek, który mnie na oczy nie zobaczy (znaczy poza ekranem skanera), ani ja jego, obejrzy sobie mnie au naturel?

Druga rzecz - spotkało mnie przed wylotem niemiłe zaskoczenie. Za bagaże na lotach krajowych się płaci. Za każdą sztukę, poza podręcznym. Nie wiem, może teraz takie same normy obowiązują również w Polsce, ale do tej pory się z tym nie spotkałam. Cena jest niemała - 25 dolców za sztukę do 23 kg na lot w jedną stronę. Dwa bagaże, dwa loty i stówka nie nasza. A moglibyśmy ją tak przyjemnie spożytkować na niebieskie mrożone margarity:-) Ech, takie marnotrastwo.

To zresztą nie pierwsze niemiłe zaskoczenie tutaj, związane z opłatami. Pierwsze nastąpiło zaraz po przybyciu do ziemi obiecanej, Ameryki, i nabyciu komórki. Otóż okazało się, że za połączenia i smsy płaca obie strony - dzwoniący i odbierający, jak kiedyś w zamierzchłych czasach w Polsce, kiedy komórki dopiero wchodziły do użycia. Na szczęście operatorzy szybko się wycofali z tego idiotycznego pomysłu. Ale to w Polsce. Tutaj niestety płacę za wszystkie przychodzące i wychodzące rozmowy. Wrrr.

Wakacje mieliśmy fajne. Wypoczęliśmy, wybyczyliśmy się na plaży, połaziliśmy po lasach, pobrodziliśmy w strumykach, posiedzieliśmy przy kominku. Tylko tydzień i aż tydzień.

Już chcę na następne:-)))





5 komentarzy:

  1. ale cudne zdjecia:) eh - polezaloby sie na takim piaseczku!!!:)
    lotnico - troszke sie przyczepie:)
    1. nikt twoich genitali nie oglada z bliskosci pana w budce - ogladane sa one daleko, w osobnych pomieszczeniach na lotnisku, wlasnie ze wzgledu na twoja niejaka "anonimowosc" - zauwaz, ze jak wychodzisz z budki to pani/pan kaze ci chwile czekac - oni czekaja na sygnal kogos tam kto ogladnal twoja sylwetke. nie jest to pan w budce tuz obok.
    2. oplaty za bagaz to w usa na liniach krajowych chyba sa od dobrych przeszlo 5-8 lat? no gdzie ty sie kobieto uchowalas, ze cie to zaskoczylo???
    3. a juz kompletnie zdziwilo mnie twoje stwierdzeenie o text messaging - nie wiem jaki wy macie plan, ale jest on niesamowity:) wszyscy providers maja programy kosztujace w granicach 3-5 dolarow miesiecznie za nieograniczna ilosc sms-ow. W kazde strony:)
    wow! w dobie internetu, google i tych wszystkich informacji pod nosem - na prawde nie wiem ze robicie takie wybory..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czepiaj sie:-))
      1. A myślałam, że pan w budce:-))) Szczerze mówiąc, wszystko mi jedno. Nie odczuwam tego jako upokorzenia czy obrazy mojego królewskiego majestatu:-) Ale rozumiem, że ludzie mogą mieć różne doświadczenia i stąd ta cała nagonka.

      2. Nie wiedziałam o opłatach na lotniskach, bo w ciągu ostatnich dwóch lat, czyli odkąd tu jestem, na wakacje zawsze jeździliśmy samochodem:-) Być może tutaj to norma, ale latając kilka dobrych lat z rzędu po Europie i poza Europę, nigdy się z tym nie spotkałam, stąd moje zdziwienie. A może w Europie też już trzeba płacić i niemile się zdziwię, jak polecimy na wakacje? Bu?

      3. Nie mamy żadnego planu. Dlaczego muszę mieć plan, żeby nie płacić za cholernych telemarketerów, którzy uparcie wydzwaniają z najlepszą ofertą na? Dlaczego muszę płacić za każdego smsa, który ktoś omyłkowo do mnie wyśle a ponieważ dostałam numer po jakimś dilerze vicodinu, dostaję takie smsy nader często? Wiem, mam wybór - mogę kupić plan i nie płacić. Tylko to tak naprawdę oznacza, że nie mam wyboru, prawda? A ja bardzo nerwowo reaguję na próby wymuszania:-))

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oplaty za bagaz sa juz od dawna, ale co do budki to pierwsze slysze :). Jeszcze nigdy mnie cos takiego nie spotkalo, jedynie co to zdjemowanie butow i wykrywacz metalu...
    Za smsy place i w jedna i druga strone :(. Uzywam telefonu na karte, bez abonamentu i za takie rzeczy sobie licza :(. Ale za to nie mam kolosalnych rachunkow :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam telefon na kartę, bo za mało rozmawiam, żeby wykupić abonament. Mam telefon stacjonarny i skype'a, które są dla mnie podstawą komunikacji ze światem, komórki potrzebuję właściwie tylko do spraw pilnych i kontaktu smsowego z Polską. I niestety, za brak planu płacę sowicie - za każdego telemarketera i każdy sms-pomyłkę:(
      Najtańsze połączenia telefoniczne i internetowe, z jakimi się spotkałam, były w Egipcie (wyjechałam 4 lata temu, więc nie wiem, jak jest teraz, szczerze przyznaję) - za godzinę rozmowy z Polską w promocji - 0,50 groszy. Za godzinę - podkreślam. Bez promocji - 5 zł. Połączenie godzinne z internetem dial-up - 1 złoty. Jak widać opłaca się tanio, tylko po co, skoro rynek łyknie takie ceny, jakich zażądają koncerny? Więc płacimy. W obie strony:(

      Usuń