piątek, 2 marca 2012

No i jestem chorsza

Napawam się swym stanem bycia Oficjalnie Zieloną. Popatruję co jakiś czas na świstek z urzędu, szczypiąc się przy tym w rękę - to nie może być prawda. Naprawdę go mam??
Król przez kilka dni po otrzymaniu decyzji sprawdzał stronę urzędu imigracyjnego, wklepując mój numer sprawy - a nuż to pomyłka i jednak będę musiała się pakować?
Jednak nie.
Najwyraźniej to prawda:-)
Z tego szczęścia się rozchorowałam.
Najpierw kichałam na całą sprawę, potem doszedł ból gardła, po dwóch dniach wszystko przeszło by wrócić po kolejnych dwóch wysoką gorączką i upiornym kaszlem. Od tygodnia temperatura utrzymuje się w wyższych partiach termometru i nie chce spaść. Ale najgorsze jest to, że zaraziłam Króla.
Ups.
Już nawet nie chodzi o to, że mi żal biedaka i sąsiadów, bo jak chóralnie kaszlemy, to słychać nas w całym budynku. Żal mi samej siebie.
Bo wiecie, jak choruje mężczyzna.
Głośno.
Kobietka choruje tak po cichutku, nie skarży się, nic nie mówi i wprawdzie pokasłuje ale umyje okna.
Wprawdzie kicha i katar się leje ale jeszcze obleci pranie i prasowanie.
Już wprawdzie słania się na nogach, ale jeszcze ugotuje obiad na trzy dni i zmyje gary po sobie.
I dopiero jak jest już naprawdę źle, bez słowa skargi położy się do łóżka, by z pierwszymi objawami powrotu do zdrowia dziarsko z niego wyskoczyć, wytrzeć usmarkane noski dzieciaków, odrobić z nimi lekcje, przelecieć się z mopem i wyczyścić rodowe srebro.

A jak choruje facet?
Głośno.
Każde kichnięcie i kaszlnięcie zaanonsuje całej rodzinie. O każdym bólu głowu opowie ze szczegółami i nam i najbliższym kumplom (panowie, jeśli poznajecie swoje żony z żonami najlepszych kumpli, musicie liczyć się z konsekwencjami, czyli obiegiem informacji). Każde strzyknięcie będzie głośno komentowane i analizowane, bo każda choroba mężczyzny jest potencjalnie niebezpieczna

chyba dla żon, moim skromnym zdaniem ale w końcu nie o moje zdanie tu chodzi, tylko fakty, więc na nich się skupmy

należy więc uzbroić się w potężną baterię leków (których potem się nie bierze, żeby cierpieć dłużej) i dzwonek na żonę, bo herbata i obiad choremu należy się jak psu buty.
Ach, męski świat. Zawsze chciałam być mężczyzną, mieć żonę i chorować jak mężczyzna.
Jednak jako kobieta, korzystając z chwilowej poprawy zdrowia, we wtorek wyszorowałam całe mieszkanie po trzytygodniowym niesprzątaniu (nasze koty z kurzu osiągnęły bowiem już taki stopień rozwoju i zaawansowania technologicznego, że lada chwila poleciałyby w kosmos), po czym dopiero padłam.
Król dzielnie pomagał przez godzinę i pół, po czym stwierdził, że jest zmęczony i wraca do łóżka.
I wiecie co?
Miał rację. Jemu już najgorsze przeszło.
A ja przez to sprzątanie jestem chorsza.

13 komentarzy:

  1. To u mnie jest inaczej:) Oboje chorujemy po cichutku, nikt nie narzeka, nie oczekuje glaskow ani zadnych ulg, czy tez nie daj buk obiadu do lozka.
    Jak jestem chora, to biore wszystko co przyjdzie mi do glowy, zeby tylko z tego stanu wyjsc jak najszybciej. Biore i leze w lozku jak przyslowiowa skora z diabla. Wspanialy od czasu do czasu przychodzi i pyta czy mi cos trzeba, ale nie za czesto, bo wie, ze ja nie lubie takiej (nad)opieki:))
    Wspanialy jak jest chory to przez pierwsze pol dnia zaczyna narzekac, ze cos mu dolega, to ja mowie "wez _____ " Nie bierze, a wiec konczy sie prawo do narzekania, nie chodze, nie otulam, nie poddaje, nie glaskam. I od tej pory on tez choruje po cichutku:))
    Ja moge sie opiekowac chorym dzieckiem i to tak ponizej lat 10, bo starsze to juz powinny wiedziec o co chodzi.
    A ze zadne z nas nie jest juz dzieckiem, to ani ja sie nim nie opiekuje, ani nie oczekuje od niego opieki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Star, bo Ty swojego Wspaniałego wychowujesz dłużej, jak ja Króla:-)) ale ciągle mam nadzieję, że wraz ze wzrostem długości pożycia uda się nam wypracować stosowne kompromisy:-)
    Ja tam winię za swoje chorowanie moją mamę i w ogóle pokolenie cioć, babć i inszych kuzynek - matek Polek. To one wbiły mi do głowy, że zamiast leżeć w łóżku, jak Bozia przykazała, zasuwam z gorączką ze szmatą. Że zamiast kurować się spokojnie, myślę o harcujących kotach z kurzu, niezmytych garach i braku obiadu z trzech dań. Cholerny syndrom Matki Polki mnie prześladuje ale klnę się na wszystko, jeśli kiedyś doczekam się żeńskiego potomka, zrobię wszystko, żeby jej tego nie przekazać:-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Bo wy nie macie, wpojonego przez społeczeństwo oraz media, kompleksu Matki Polki, który wam każe cierpieć w milczeniu i zasuwać ze szmatą przy czterdziestostopniowej gorączce. Mamy przeprane mózgi. Dlatego zawsze chciałam być mężczyzną:-)

      Usuń
  4. :) Zapomniałem dołączyć się do huru gratulacji GRATULUJĘ.

    OdpowiedzUsuń
  5. Też bym się gapiła na ów świstek. Niby kawalątek papieru, a wagę ma nieprzeciętną :)))

    Oj, chłopy to potrafią chorować! Pokazowo, ze słanianiem się i okresowym umieraniem włącznie. Bidule ;)))

    OdpowiedzUsuń
  6. :)Tobie i wszystkim Matkom Polkom WSZYSTKIEGO CO NAJ,NAJ,NAJ.W DNIU ŚWIĘTA.

    OdpowiedzUsuń
  7. nic tylko chlopa zmienic

    OdpowiedzUsuń
  8. Absolutnie się zgadzam w kwestii różnic w sposobie chorowania! Czasem nie ma wyjścia i zapierniczasz po dziecko z gorączką albo rzęrząc... (rzężąc..?). Dom się kręci, idzie do przodu.... Ojej, faktycznie, mam przeprany mózg...... !

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja też mam przeprany. Zamiast odpoczywać po ciężkim i długim dniu dręczę się myślą, że koty z kurzu zgromadzone po kątach właśnie przechodzą do kolejnego etpau rozwoju i zaraz wymyślą proch, jeśli nich nie zdematerializuję a ilość prania i prasowania woła o pomstę do nieba.
    A co robi Pan i Władca? Spokojnie reklaksuje się na kanapie, jak Bozia przykazała. I na pewno nie dręczą go sprawy tak przyziemne jak odmrażanie lodówki i harmonogram prac przedświątecznych. Mam przeprany mózg i mu zazdroszczę. On ma lepiej! To niesprawiedliwe!:-))))))

    OdpowiedzUsuń