Czasami jest tak, że litery nie składają się w słowa. A słowa w zdania. A te zdania za nic nie dadzą się złożyć w sensowne paragrafy.
I wtedy lepiej jest pomilczeć, żeby głupot nie pisać; dość jest grafomaństwa na świecie.
Żyję:-)
Ale po prostu nie mam siły pisać. Tyle razy otwierałam bloga, zaczynałam pierwsze zdanie i nic. Blokada. Pustka. Bangladesz, jak mówiła moja wiecznie-zalana pani od fizyki:-) Najgorsze jest to, że mam tyle historii do opowiedzenia. Tyle ciekawych rozmów, podsłuchanych w supermarketach:-) trochę zdjęć. Ale na razie jakoś nie jestem w stanie ich przelać na papier.
Może jak sie stresy skończą. Może jak sytuacja się wyjaśni - w jedną albo drugą stronę, ale w końcu będzie klarowna i będzie wiadomo, co dalej robić. Nie ukrywam, że stan zawieszenia, spowodowany opieszałością tutejszych urzędników, nie wpływa na mnie dobrze. Czekanie nie wpływa na mnie dobrze. Chciałabym ruszyć do przodu, zacząć coś robić, zacząć... żyć w końcu, a nie wegetować w oczekiwaniu na łaskę albo niełaskę jakiejś paniusi, która w jakimś urzędzie przerzuca papierki z szybkością żółwia.
Paniusiu - litości!
Jednak o litości nie ma mowy, co? :-)
No więc tak to wygląda.
Mam nadzieję, że wiosna, a co za tym idzie miłe memu sercu słońce, bardziej pozytywnie mnie nastawi do życia i sytuacji, wspomoże szare komórki i pozwoli od czasu do czasu napisać coś zabawnego a zajmującego:-) Miłego weekendu wszystkim:-)
P.S. I bardzo serdecznie dziękuję za miłe maile od wszystkich zaniepokojonych - przepraszam, że odpisuję tak lakonicznie ale... no nie potrafię po prostu ostatnio inaczej...
Trzymam kciuki za pozytywne rozwiazanie wszystkich spraw,urzedy ,jak urzedy maja swoj zegar.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i glowa do gory,bedzie dobrze.
My już się przekonaliśmy, że w urzędach nie ma litości ;) Dobrze, że się odezwałaś, ostatnio właśnie myślałam, że coś cię nie ma i nie ma... Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję pięknie za wsparcie i pamięć:-)
OdpowiedzUsuńWyjaśniaj, wyjaśniaj. A jak już weźmiesz oddech. Jak już wszystko na prostą wyjdzie to spiszesz książkę. My czekamy, kciuki trzymamy i myślimy. Pamiętaj ;]
OdpowiedzUsuńOtulam:***
Lotnico... Ja przezywałam takie cierpienia z Gniewem Aniołów... Jeszcze mi chyba do końca nie przeszło. ale cóż. Tak bywa obstrukcja mózgowo- wyrazowa ;) Ale coś zupelnie nowego pichcę... zajrzyj.
OdpowiedzUsuńDziewczę, a może gdybyś jednak pisała, nawet nieskładnie, to jednak byłoby Ci łatwiej?Wiem, jak ciężko jest w stresie pisać, ale wiem też, z autopsji, że to pomaga. Oczywiście,że stan zawieszenia jest co najmniej przygnębiający, ale wiesz, nawet najdłuższa żmija mija:)Urzędy na całym świecie działają tak samo i jedyny sposób na przetrwanie to pogodzenie się z tym. Najważniejsze byś zdrowa była.Trzymaj się dzielnie i pamiętaj o nas.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Czasami tak jest, ze nie chce sie pisac. Trzymaj sie dzielnie Lotnico! Poczekamy.
OdpowiedzUsuńMoze daj adres tej paniusi to poszukamy ochotnika co by jej nakopal na przyspieszenie:) A Ty sie nie stresuj brabuk bo to w niczym nie pomaga, a tylko szkodzi:))
OdpowiedzUsuńfajnie ze sie odezwalas:)) bo ta wielkanocna baba zaczela juz mnie straszyc:)
OdpowiedzUsuńpowodzenia w urzedach - wrr..
waiting, waiting.... :)
OdpowiedzUsuńAniele, książka z tego by wyszła - tyle się w ciągu ostatnich dwóch lat naszarpaliśmy z amerykańskimi urzędnikami. Ale to byłaby bardzo wkurzająca książka, więc lepiej pominąć milczeniem:-) Pozdrawiam ciepło:-))
OdpowiedzUsuńButterfly, słowo - obstrukcja - najlepiej opisuje moją przypadłość:-)) absolutna i totalna:-)) ale powoli z niej wychodzę. Zaglądam do Ciebie regularnie, choć nawet na zostawienie komentarza obstrukcja nie pozwala:-) pozdrawiam ciepło:-))
OdpowiedzUsuńAnabell, chyba masz rację - może właśnie pisanie - choć nieskładne, jakoś mi pomoże ze stresem - gigantem się uporać. Od dziś więc stosuję terapię pisarską, za skutki nie ręczę:-)))) ściskam:-)
OdpowiedzUsuńAtaner, dziękuję pięknie:-))
Star, chętnie się podzielę adresem paniusi - w słonecznej Kalafiorni paniusia urzęduje. Ochotnikowi, który dopadnie ją w jakiejś ciemnej bramie i dokopie zapłace za bilet w obie strony i fajny hotel. Niech tylko za mnie to załatwi, bo przemocą się brzydzę:-)))))))))))
Ania, nasza sąsiadka do tej pory na drzwiach wejściowych do domu ma wieniec bożonarodzeniowy - więc wielkanocna baba w maju to przy tym Pan Pikuś:-))))))
OdpowiedzUsuńEvek, my też waiting waiting:-)))
OdpowiedzUsuńHellllloooo :)
OdpowiedzUsuńRozumiem Twój stan, czasem chciałoby się czymś podzielić, ale stan nie chce się na litery, na zdania przełożyć.... Ale mija, mija i oto Cię czytamy! :)