Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że Amerykanki mają strasznie wysokie stany (wiecie, ta część od bioder w górę).
Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że Amerykanki albo mają bardzo wysokie stany albo amerykańscy producenci spodni nie mają bladego pojęcia, jak zbudowane są kobiety.
Skąd taka opinia? Ano stąd, że odkąd próbuję kupić spodnie, nieistotne, czy to sportowe, oficjalne czy po prostu od pidżamy, okazuje się, że portki kończą mi się dokładnie pod biustem a nie w okolicach talii, jak to zwykle powinno być.
No dobra, nie jestem zbyt wysoka. Powiedziałabym, że raczej się mieszczę w tych dolnych rejonach.
Ok, j e s t e m niska. Właściwie to jestem wzrostu siedzącego psa.
Ale do tej pory w żadnym kraju nie miałam problemu z kupieniem spodni. Nigdy nie spotkałam się z takimi, które kończyłyby mi się w okolicach pach. Owszem, zawsze mają za długie nogawki. Nawet te z linii dla osób niskich mają za długie nogawki. Ale żeby przykrywały biust??
Oczywiście to nie jest tak, że nie ma spodni normalnie skrojonych. Zdarzają się ale jest ich zdecydowanie mniej. Zdecydowanie częściej jednak wyglądam w nich jak chudsza wersja Obeliksa (to ten w pasiastych portkach z bardzo krótką klatką piersiową). Wyglądam po prostu śmiesznie.
W poszukiwaniu odpowiedzi, co jest nie tak z amerykańskimi spodniami, zaczęłam przyglądać się kobietom. Do tej pory niewielką uwagę zwracałam na ludzi, jak zwykle zbyt zamyślona, żeby dostrzegać otoczenie. Więc, zamiast jak zwykle bujać myślami gdzieś w chmurach, rozejrzałam się dookoła. Patrzyłam na kobiety w supermarketach. Przyglądałam się kobietom w centrach handlowych. Podpatrywałam w przymierzalniach.
O rany. Amerykanki są naprawdę ogromne.
One po prostu muszą mieć gdzie chować te ogromne brzuchy.
P.S.1. Nikt mi nie wmówi, że cała ta genetycznie modyfikowana żywność, nafaszerowana hormonami i Bóg jeden wie czym, nie ma na nasze organizmy żadnego wpływu.
P.S.2. Uprzedzając wszystkie komentarze w stylu "w Polsce też są grube kobiety" albo "nie tylko Amerykanki są grube" oraz "spójrz lepiej w lustro po świątecznym obżarstwie" (ach ten tort makowy według przepisu mojej Mamy... poezja:-) ), informuję, że ja to wiem. To tylko moje s u b i e k t y w n e spostrzeżenia, dotyczące tylko jakiejś grupy Amerykanek. Nie generalizuję, nie potępiam, nie oceniam. Zauważam po prostu. Howgh, powiedziałam:-)